Jestem tobą

367 26 0
                                    

Stała w ciemnym pomieszczeniu, sama. Dziwny kwadratowy drewniany pokój był pusty, pozbawiony okien i drzwi, panował w nim półmrok, ale nigdzie nie było widać źródła słabego światła. Kąty pomieszczenia były ciemne, zupełna cisza. Katrina zaczęła wąchać powietrze, odkąd stała się wampirem, zawsze tak robiła gdy czuła się niepewnie, mało ważny nawyk.

Nagle nie była już sama, nie zorientowała się jednak dzięki zmysłom, wyczuła to, nie wiedziała jak ale to wyczuła.

-Wiesz, że tu jestem, prawda? – odezwał się głos z jednego kąta

Spojrzała w tamtą stronę, dostrzegła ciemny zarys sylwetki i czerwone jarzące się w ciemności oczy. Postać wolno wyszła z cienia, Katrina zobaczyła jej twarz i zamarła.

Znała tę twarz, widywała ją nieraz... w lustrze.

-Wydajesz się być zdziwiona – powiedziała dziewczyna... jej głosem – czyżbyś nie wiedziała?

-O czym? - zapytała Katrina gdy wreszcie zdołała wydobyć z siebie jakiś dźwięk

Dziewczyna się zaśmiała

-Że wszystkie wampiry mają rozdwojenie jaźni. - przekrzywiła głowę uśmiechając się niepokojąco – Można to nazwać cechą wrodzoną, ty nie jesteś wyjątkiem.

-Kim do cholery jesteś?

Znów się zaśmiała.

-Jeszcze pytasz? Naprawdę nie grzeszysz inteligencją. - nagle jej wyraz twarzy zmienił się, tak jakby nagle się czegoś wystraszyła, podniosła rękę i zasłoniła dłonią usta – O jej , to by znaczyło, że ja też... o jej. - popatrzyła na Katrinę – Nie powinnaś się do mnie zwracać jak do obcego , ba, nie powinnaś do mnie mówić jak do osobnej osoby. - odsłoniła usta i się uśmiechnęła – Ponieważ ja jestem tobą, a ty mną.

Katrina zmrużyła oczy.

-Więc... jesteś moim drugim ja?

Dziewczyna nagle spoważniała.

-I tak i nie. Właściwie... chyba nazywanie mnie drugą osobowością nie jest adekwatne do rzeczywistości. Przynajmniej dopóki nie dopuścisz mnie do głosu, tak jak nasz ukochany Michael, ale... nie wydaje mi się żebyś była do tego skłonna.

-W takim razie czym właściwie jesteś?

Nie odpowiedziała od razu, popatrzyła na Katrinę z dziwnym nieodgadnionym wyrazem twarzy.

-Twoją siłą. - powiedziała i zniknęła

Katrina się wzdrygnęła i rozejrzała. Po jej bliźniaczce nie było jednak śladu.

-Tu jestem! - wampirzyca aż podskoczyła i obróciła się gwałtownie, dziewczyna stała za nią.

-Przepraszam – powiedziała milutkim głosem – za dużo emocji, to trochę dziwne ale moje uczucia są osobne od twoich, nie jestem pewna czy to normalne... ale nieważne.

-Jesteś moją siłą? Co masz przez to na myśli? - zapytała zaintrygowana Katrina

Dziewczyna przekrzywiła głowę.

-Hmmm.... jak by to ująć.... można powiedzieć, że beze mnie byłabyś słaba jak człowiek. To mnie karmisz krwią, to ja jej potrzebuję by żyć i nie, nie możesz się mnie pozbyć. Czasami, u tych naprawdę silnych wampirów, my, ośrodki ich potęgi przeradzamy się w coś co nazywane jest istigh. Jestem twoją wampirzą siłą, tym co czyni cię szczytowym ogniwem łańcucha pokarmowego.

Katrina syknęła pod nosem, ktoś już użył tego określenia, ktoś kto już nie żyje.

-O, zdenerwowałam cię. - dziewczyna się zmieszała – Przepraszam. Nie chce, żebyśmy zaczęły się traktować jak wrogowie, weź pod uwagę, że jesteśmy ze sobą nierozerwalnie złączone.

-W porządku – mruknęła Katrina – Jeśli możesz, wyjaśnij mi jedną rzecz, co miałaś na myśli mówiąc, że Michael dopuścił swoją siłę do głosu?

Dziewczyna uśmiechnęła się w bardzo szczery i serdeczny sposób.

-Bardzo go kochasz. - stwierdziła – wiem bo znam twoje uczucia, jestem częścią ciebie. Odnośnie pytania, pamiętasz jak Michael opowiedział nam tą historię z szałem wywołanym głodem? Wtedy gdy po raz pierwszy się posiliłaś.

-Pamiętam. - odpowiedziała Katrina odpędzając złe wspomnienie

-On jest bardziej wrażliwy, niż może ci się wydawać. - dziewczyna popatrzyła Katrinie w oczy – Nie wiem tego na pewno ale podejrzewam, że nie był w stanie znieść tego co zrobił. Wspomnienia nie dawały mu spokoju więc chciał oddać je komuś... na przykład swojej sile. - jej twarz wyrażała smutek – Trudno to wyjaśnić, sama nie do końca to rozumiem. Musiało się wtedy coś stać, nie wiem... może oddanie wspomnień sile powoduje, że staje się ona bardziej tobą i zyskuje władzę nad twoim ciałem... Jednak, nie wydaje mi się żeby oddał mu jedynie wspomnienia. Nie wiem dlaczego ale kiedy ratowałaś Michaela, wcale nie osłabłam chociaż powinnam, poczułam za to coś dziwnego. Trochę tak jakby Michael... miał znacznie więcej potęgi ale nie mógł z niej korzystać. To trochę pokręcone.

-Bardzo... ale zastanawia mnie skąd to wszystko wiesz.

Teraz twarz dziewczyny  wyrażała wyraźne zdumienie

-Ty naprawdę jesteś... nieczuła... Od dawna usiłuje przedrzeć się do ciebie, sprawić żebyś zrozumiała jak potężna jesteś. Ja cały czas się wzmacniam i chciałam żebyś o tym wiedziała. Podjęłam wysiłek uwolnienia twojej prawdziwej formy i nadania jej jak największych rozmiarów by dotarło do ciebie, że coś jest narzeczy. Nie rozumiesz? Byłaś słaba tylko na początku, cały czas twoja potęga się zwiększa. Nie każdy pionier jest w stanie tłumić aurę i nie każdy zmieni się w kilkunastometrową bestię. Jestem wstanie niemal prześwietlić każdego wampira którego dotkniesz, bo to twoja wampirza zdolność, która też się wzmacnia. - umilkła na chwilę – Czy teraz dociera wreszcie do ciebie jaki masz potencjał? Zacznij wreszcie z niego korzystać, bo to do czego dążysz uważam za piękne i nie che byś dalej żyła w przekonaniu, że nie stać cię na więcej niż zostanie pionierem.

Katrina przypominała teraz sowę, patrzyła na dziewczynę wytrzeszczonymi, zielonymi oczami. Wiedziała, że to wszystko prawda i uświadomiła sobie jak bardzo była ślepa Nie rozumiała dlaczego nie dostrzegła tego wcześniej.

-Sondowanie każdego kogo dotkniesz, to nie jedyne co jesteś w stanie zrobić. - powiedziała dziewczyna – Wszystko ci pokaże, musisz jedynie słuchać...



Ponure szeregi ciemnych postaci posuwały się naprzód w absolutnej ciszy. Łowcy widzieli jedynie czarne zarysy ich sylwetek i czerwone, jarzące się w mroku niczym węgle, oczy.

Danny nerwowo zacisnął dłoń na rękojeści długiego srebrnego ostrza, w drugiej ręce trzymał pistolet pełen srebrnych pocisków. To niebyły zwykłe szaraki chowające się wśród ludzi, to byli żołnierze, wyszkoleni i zdeterminowani.

Poczuł jak stojąca obok Jenny opiera dłoń na jego ramieniu, oboje się bali, wiedzieli, że dziś zginie wielu łowców i oni również mogą się znaleźć na liście poległych. Mimo to jej dotyk działał kojąco, nie czynił przeciwników mniej morderczymi, a zagrożenia mniej realnym ale uspokajał.

Nagle chłopak poczuł się zupełnie dobrze, tak jakby nie działo się nic wielkiego, zupełnie znikąd wzięło się przeświadczenie, że ktoś nad nim czuwa.

Na znak dowódcy rzucił się do ataku, w absolutnej ciszy.

Czerwona Łowczyni !!!Stara Wersja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz