Strategie i zagadki

206 14 1
                                    

-Panowie i panie, jestem pewien, że wszyscy bardzo dobrze zdajemy sobie sprawę jak trudna jest sytuacja. - Mówił Richard Whitford podczas pierwszej narady po bitwie. - Straciliśmy znaczną część ludzi i maszyn, niemal połowa myśliwców została strącona, a nasi najsilniejsi sojusznicy omal nie zginęli. W dodatku raporty potwierdzają nasze najgorsze przypuszczenia, ten atak był tylko małą zaczepką, najprawdopodobniej mającą na celu przekonanie się do czego jesteśmy zdolni. Jeśli królowa zaatakuje na poważnie to z tą taktyką nie mamy szans, dlatego słucham, jakikolwiek pomysł może okazać się cenny.

Zapadła długa cisza. Katrina nerwowo bawiła się skromnym pierścionkiem, który spontanicznie postanowiła założyć. Nie patrzyła na nikogo, wciąż czuła się otępiała po tym jak podczas bitwy bardzo nadwyrężyła swoją moc lecząc skrzydło. Wreszcie stary i doświadczony łowca, niejaki Thomson, postanowił się odezwać.

-Największym zagrożeniem są te wielkie bestie... lordowie, czy takich nazywacie pani Beavers? - Spojrzał na wampirzycę która wreszcie oderwała wzrok od własnych dłoni.

-Tak. - Katie zamrugała z pewnym wysiłkiem skupiając myśli.

-Dzisiaj zdołaliście zabić dwóch, jak wielu podobnych możemy się jeszcze spodziewać?

Wampirzyca nieznacznie się skrzywiła i poczuła na sobie wzrok wszystkich zebranych.

-Królową otaczało czternastu lordów. - Zaczęła. - Jeden dołączył do mnie, trzech innych nie żyje, rachunek jest prosty.

-Jak mamy zabić dziesięć takich bestii i do tego królową, która jest od nich jeszcze gorsza?! - Młoda dowódczyni się poderwała. - Nawet jeśli jakimś sposobem nasza broń mogłaby zabić ją, nie przedrzemy się przez nich.

-W takim razie powinniśmy zmusić królową, żeby się odsłoniła.- Wcięła się Katrina, kiedy kobieta nabierała oddechu.

Znów wszyscy przewiercali ja wzrokiem, w ciszy zakłócanej jedynie ich oddechami.

-Ma pani coś konkretnego na myśli, pani Beavers? - Odezwał się cicho Whitford.

Wampirzyca z coraz większą trudnością wyławiała myśli z chaotycznych głębin własnego umysłu, czuła się tak jakby przyćmiewała je mgła. Delikatny dotyk Michaela na jej ramieniu niespodziewanie ją otrzeźwił.

-Nie mogę tego powiedzieć z całą pewnością, muszę rozmówić się z podlegającym mi lordem. - Zamilkła na chwilę. - Być może będzie wiedział o niej trochę więcej i upewnię się czy to w ogóle możliwe.

-Przepraszam, ale moja pani bardzo potrzebuje odpoczynku. - Wtrącił się nagle Michael.

-Dobrze, rozmówimy się między sobą, a gdy się pani poczuje lepiej osobiście poinformuję panią o naszych ustaleniach. - Powiedział Whitford ze zrozumieniem.

Michael musiał niemalże wywlec Katrinę z sali, nietrudno było zauważyć w jak kiepskiej jest ona formie.

-Musze porozmawiać ze Sladem... - Wymruczała,

-Musisz się przespać... i napić. - Poprawił ją. - Odpocznij chociaż trochę, ja w tym czasie go sprowadzę.

Wampir się pochylił i wziął ją na ręce. Zaniósł Katrinę do jej pokoju, gdzie na stole stała duża przenośna lodówka. Łowcy doskonale znali potrzeby pokiereszowanego wampira.

-Ja też dostałem, choć nie tak dużo. - Skomentował Michael sadzając ją na łóżku. - Dlatego teraz czuję się tak dobrze.

Wyjął jeden z wielu znajdujących się w środku wypełnionych bezcenną zawartością woreczków i podał go Katrinie.

-Odpocznij, ja zobaczę co z Dannym i sprowadzę Sladea, zgoda?

Skinęła głową i opuścił pokój. Jej myśli skierowały się ku Dannemu, w ostatnim czasie nie mieli zbyt wiele możliwości by się widywać i martwiła się o brata bo wizja tak poważnego konfliktu wyraźnie się na nim odbiła. On również brał udział w bitwie ale dowództwo rozsądnie umieściło go na tyłach i ostatecznie został jedyne lekko draśnięty. Podobno koledzy musieli go siłą trzymać kiedy z daleka zobaczył jak Katrina obrywa ogonami lorda. Wampirzyca mimowolnie uśmiechnęła się wyobrażając sobie tą sytuację.

Gdy opróżniła lodówkę grzecznie położyła się na łóżku i zapadła w sen. Miała plan, bardzo konkretny ale potrzebowała rozmowy ze swoim istigh.


Ciasny, pogrążony w półmroku pokoik wcale się nie zmienił. Ledwo Katrina się w nim pojawiła przed nosem stanęła jej czerwonooka wersja.

-I jak? Spodobał ci się mój większy i trochę ulepszony smok? -Jej istigh emanowało dumą artysty.

-Powiedziałabym, że jest idealny... - Zaczęła Katie.

-Ale?

-Ale to nadal za mało by zabić lorda.

-Za dużo ode mnie wymagasz. - Czerwonooka wzięła się pod boki

-Wiem.

Umilkły na chwilę.

-Dlaczego znowu chcesz ze mną rozmawiać? A nieee, czekaj, przecież dobrze wiem... Zastanawiasz się na ile więcej cię stać.

-Trudno żebyś nie wiedziała będąc mną. - Katrina westchnęła. -Przebudzenie istigh oznacza stan kiedy mogę się z tobą porozumieć nie będąc we śnie, zgadza się?

-To coś więcej niż porozumiewanie się, chodzi bardziej o zjednoczenie, wtedy nie potrzebujemy słów.

-Dobrze, ale w takim razie co to znaczy zatracić się w istigh?

-Przecież wiesz, że nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie tak samo jak ty. Jesteśmy jednym. - Istigh lekko się oburzyła. - Ciągle za dużo ode mnie oczekujesz.

-Przepraszam... Katrino, czy mogę jeszcze urosnąć? - Wampirzyca zawsze dziwnie się czuła mówiąc do niej swoim imieniem.

Czerwonooka westchnęła.

-Mogę nadać ci taką formę, że dorównasz wzrostem Sladeowi, zwłaszcza po tym jak mnie teraz nakarmiłaś. Jest jednak jedno ale. To nie potrwa długo, zmienisz się tak ale twoje siły będą wyczerpywać się bardzo szybko, zdołasz utrzymać tą formę co najwyżej pół godziny, a potem musisz liczyć na cud, że nie dostaniesz szału głodowego.

-A to wciąż za mało... - Katrina usiadła na podłodze, a jej druga wersja skopiowała ten ruch.

-Katrino... pamiętaj o jednym. - Istigh popatrzyła jej w oczy. - W istocie to ja jestem potworem, jestem głodem, jestem siłą. Ty to mój dom i moje ograniczenie. Jesteś hamulcem.


Wampirzyca obudziła się gwałtownie i natychmiast w jej głowie pojawiło się pytanie.

Jaka jest prawdziwa natura istigh?

Kiedy Michael zamieniał się miejscami ze swoim, stawał się agresywny i wspomnienie o nim wraz z ostatnimi słowami czerwonookiej Katriny tworzyło konkretny związek. Wampiry, które przebudzą istigh jednoczą się z nim, czy nie oznacza to więc utraty pewnych ograniczeń przez co stają się tak niepokonane? Jednak przecież nie tracą kontroli nad sobą, więc ta sytuacja nie ma takiego charakteru jak u Michaela. Co to wszystko oznacza? Jaki ma ze sobą związek? Jakiego rodzaju stanem może być zatracenie się w istigh? Skłębione myśli wampirzycy zaczęły się plątać. Nagle wszystkie się rozwiały, kiedy do pokoju wszedł Michael.

-Katie? Jak się czujesz? - Podszedł do łóżka. - Sen pomógł?

-Tak... jakby trochę... - Odpowiedziała wampirzyca i nagle odkryła, że faktycznie czuje się znacznie lepiej.

-Slade teraz odpoczywa tak jak ty, ale Danny tu jest. Możesz się za chwilę z nim zobaczyć.

-Powiedz mu, że zaraz przyjdę, muszę się doprowadzić do porządku.

Wampir skinął głową i wyszedł. Katrina wstała i zaczęła się kręcić po pokoju, w jej głowie żywe były ostrzeżenia Vincenta, czymkolwiek był. Nie mogła rozwiązać jego zagadki, musiała więc stworzyć własny plan i już to zrobiła. Teraz należało go wprowadzić w życie, ale najpierw pragnęła choć na chwilę zobaczyć się z bratem.

Czerwona Łowczyni !!!Stara Wersja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz