Znajoma Jeffa

526 29 3
                                    

Każdą następną noc Katrina spędzała włócząc się z Michaelem.Poprosiła go żeby opowiadał jej o życiu wampira, mówił jej więc o niepisanych zasadach istniejących w wampirzej społeczności.Wampiry były różne, wśród masy słabszych pojawiali się pionierzy obdarzeni większymi umiejętnościami, którym lepiej było nie włazić w paradę. By nie toczyć ze sobą nieustanych walk posiadali oni swoje rewiry których zazdrośnie strzegli. Słabe wampiry takie jak Katrina czy Michael żyły spokojnie na owych terytoriach ignorowani przez pionierów dopóki byli im ulegli. Gdzieś tam daleko w świecie byli też oczywiście tacy którzy nie żyli w miastach ukryci wśród ludzi, tacy którzy toczyli regularne bitwy z łowcami. Michael przestrzegł ją by, jeśli spotka pioniera którego rewirem było to miasto, była zawsze posłuszna jego rozkazom, inaczej tamten po prostu ją zabije. Dał jej też wskazówki jak go rozpoznać.

 - Jak go zobaczysz sama się zorientujesz, że coś jest na rzeczy. Twój instynkt cię ostrzeże. - tłumaczył chłopak – Na wszelki wypadek jednak powiem ci że nasz pionier ma ze dwa metry wzrostu i wielką bliznę na lewym policzku. Najlepiej po prostu unikaj gościa który pasowałby do takiego opisu.

 - To trochę dziwne, w tym mieście mieszkają przynajmniej trzy rodziny łowców w tym mój brat. - opowiedziała mu wcześniej swoją historię i ostrzegła przed Dannym, wolała by ze sobą nie walczyli - Jak to możliwe, że jednocześnie jest to teren wampira?

 - Pionierzy z miast się ukrywają, tak jak wszystkie wampiry żyjące między ludźmi. Walczą z łowcami tylko w samoobronie i na ogół starają się żeby łowcy o nich zwyczajnie nie wiedzieli.

Zamilkli oboje na dłuższą chwilę. Siedzieli razem na dachu jakiegoś budynku, był późny wieczór i w dole przemykało coraz mniej ludzi.

 - Jak silny jest twój brat? - zapytał nagle Michael

Katrina się zastanowiła. Pamiętała jak inni łowcy często chwalili jej brata, dowódca jednostki do której należał powiedział jej raz,że mało jest wampirów z którymi Danny by sobie nie poradził.Chłopak cieszył się uznaniem.

 - Trudno mi to ocenić ale myślę, że pokonałby mnie i ciebie pewnie też.

 - Aż tak źle?

 - Gdyby było inaczej pewnie już by nie żył. - poczuła bolesne ukłucie w nieruchomym sercu, nie lubiła mówić o Dannym, przypominało jej to o rodzicach.

Teraz niczym się nie różnie od ich zabójcy, pomyślała.

Michael zauważył jej smutek i się skrzywił.

 - Przepraszam. Nie powinienem był poruszać tego tematu. - powiedział

 - Nie szkodzi – rzuciła i wstała – Na dziś chyba wystarczy, idziesz się przejść?

 - Innym razem, mam sprawę do załatwienia. - poklepał leżącą obok torbę

Skinęła głową ze zrozumieniem i zeskoczyła na ulice. Zamrugała bo poczuła specyficzne pieczenie oczu oznaczające, że znów robią się czerwone. Pieczenie zniknęło, teraz nikt nie pomyśli, że jest wampirem dopóki się szeroko nie uśmiechnie. Naciągnęła kaptur bluzy i ruszyła wzdłuż ulicy. Mijała pojedynczych przechodniów za każdym razem denerwując się gdy czuła ich zapach, zapach krwi w ich żyłach. Wędrowała tak dłuższą chwilę w bliżej nieokreślonym kierunku, aż minęła sklep w którym przez wiele lat robiła codzienne zakupy. Przystanęła nagle i uświadomiła sobie dokąd właściwie zmierza. Szła do domu, nie Jeffa ale swojego,domu w którym teraz mieszkał tylko jej brat, Danny. Odetchnęła i już miała zawrócić kiedy dotarło do niej jak bardzo ją tam ciągnie, jak bardzo chce jeszcze raz zobaczyć ukochane cztery ściany choćby z zewnątrz. To nie było ani odrobinę rozsądne czy bezpieczne ale miała to gdzieś, odważnie ruszyła przed siebie.Gdy zbliżyła się na odległość zaledwie kilku domów rozejrzała się czy nikt jej nie widzi i wskoczyła na dach najbliższego.Przeskakując z dachu na dach stanęła wreszcie na domu znajdującym się naprzeciwko jej własnego. Przykucnęła i popatrzyła w okno pokoju Danny'ego. W środku świeciło się światło, była ciekawa co jej brat robi tak późno w nocy ale nie miała odwagi podejść ani odrobinę bliżej. Siedziała tam dobre pół godziny aż wreszcie postanowiła odejść. Czuła smutek jakiego zaznała tylko kiedy zginęli rodzice, łzy pchały jej się do oczu ale powstrzymała je.

Nie miała o tym pojęcia ale światło w oknie Danny'ego prawie codziennie paliło się do późnej nocy gdy chłopak przesiadywał przy biurku gapiąc się na jej zdjęcie. Na własne żądanie został tymczasowo zwolniony ze służby i całe dnie spędzał na szukaniu jej, często kończąc dzień w barze popijając jakiś alkohol. Była jego jedyną rodziną, jedyną osobą na której mu zależało.

Wróciła wyjątkowo wcześnie więc Jeff jeszcze nie spał, zastała go wgapionego w telewizor.

 - Cześć Jeff. - podeszła do fotela w którym siedział

 - Znowu czaisz się za mną żeby ugryźć kiedy stracę czujność? - zaczepił ją z uśmiechem – Nic z tego, nie zamknę oczu ani na chwilę. - wstał i odwrócił się do niej w udawanej pozie bojowej

To była jedna z jego ulubionych zaczepek.

 - Jeff, jesteś moim przyjacielem jakżebym mogła zrobić coś takiego? - odpowiedziała również się uśmiechając

 - Twój uśmiech nie objął oczu. – zauważył chłopak – Coś się stało?

 - Nic o czym bym ci opowiedziała – nie miała ochoty poruszać tematu

Odwróciła się żeby wyjść.

 - Czekaj. Chciałem cię uprzedzić, że jutro wpadnie Jessica, moja znajoma ze studiów z którą robię projekt na uczelnie. - zawołał

 - W porządku.

Mieszkała na pięterku z własną łazienką i kuchnią wspięła się więc po schodach. Z zadowoleniem wyciągnęła się na łóżku, wampiry wprawdzie nie potrzebują snu co nie znaczy jednak, że nie potrafią spać. Nie miała chęci wychodzić gdziekolwiek przez resztę nocy postanowiła ją więc przespać.

Zupełnie tak jakbym jeszcze była człowiekiem, pomyślała na chwile zanim jej umysł zapadł się w ciemność.

Ocknęła się rano i od razu pomyślała o kąpieli. Odświeżona przebrała się w czyste ubranie po czym zeszła na dół. Jeff właśnie szykował się do wyjścia.

 - Gdzie idziesz? - zapytała zdziwiona – Jest sobota, chyba nie masz dzisiaj wykładów?

 - Obiecałem profesorkowi, że przyjdę rano. Chyba ma zamiar sprzątać pracownie więc przyda mu się pomoc.

Katrina codziennie miała ten sam problem, nie mogła wyjść z domu przedzmrokiem. Większość ukrytych wampirów żyła jak ludzie. Mieli własne domy, pracowali i zakładali rodziny niczym nie zdradzając swojej prawdziwej natury. Nigdy nie podejrzewała, że będzie jej brakować możliwości pójścia do pracy. Zanim została przemieniona studiowała prawo a po zajęciach pracowała w kawiarni.Teraz nudziła się jak mops. W dzień starała się czymś zająć sprzątała, oglądała telewizje, szperała po internecie czy nawet grała w szachy z samą sobą czekając na zmrok.

Jeff wrócił dopiero po południu.

 - Zagrajmy w karty. – zaproponował po zjedzeniu obiadu

Chłopak dobrze wiedział jak bardzo Katrina nudzi się za dnia. Zgodziła się oczywiście, rozegrali kilka partyjek siedząc w salonie i wtedy przyszła Jessica. Jeff wprowadził dziewczynę do salonu, gdzie Katrina sprzątała karty.

 - Jessie, to jest moja współlokatorka Katrina. - przedstawił je sobie

Wampirzyca podniosła głowę uśmiechając się z zaciśniętymi ustami i znieruchomiała widząc twarz dziewczyny.

Gdy Jessica ją zobaczyła krzyknęła i cofnęła się kilka kroków,wielkie szare oczy dobrze odcinały się na tle dosłownie białej twarzy.

Dlaczego to musiała być dokładnie ta sama dziewczyna, którą wraz z jej chłopakiem Katrinie przyszło bronić przed drugim ja Michaela?

Czerwona Łowczyni !!!Stara Wersja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz