Niegrzeczna Piękność

422 31 6
                                    

Nie potrafiłaby nazwać swoich uczuć jednym słowem. Strach, złość, zdecydowanie, nienawiść... wszystko to było ze sobą tak wymieszane, że nie mogła uznać któregokolwiek z nich za dominujące. Stała przed drzwiami Nory, kryjówki w której chował się pionier wraz z grupą swoich najsilniejszych podopiecznych pełniących funkcję obstawy. Wzięła głębszy wdech, nie wycofa się, zdecydowała o tym już dawno. Weszła do środka, takie miejsca są zawsze zamaskowane, z pozoru był to więc zwykły bar. Podeszła do lady.

-Podać coś? - zapytał uprzejmie barman

Nie odpowiedziała, przymknęła na chwilę oczy, a gdy je otworzyła jarzyły się czerwienią. Mężczyzna wzdrygnął się lekko ale po chwili się opanował.

-Proszę za mną. - powiedział z niepewnym uśmiechem i ruszył w stronę konta sali.

To był klasyczny sposób na maskowanie. Grupka ludzi, zbyt zastraszonych by stanowić zagrożenie, prowadziła bar dla ludzi, byli oni jednak przygotowani na wizytę odmiennych gości. Pokazanie czerwonych oczu lub odsłonięcie na chwilę kłów było sygnałem znaczącym mniej więcej tyle co „prowadź do pioniera". W zamian za tą specyficzną służbę... pozwalano im żyć. Weszli do dość ciemnego korytarza w którym była para drzwi i duże lustro na końcu. Owo lustro okazało się być obrotowymi drzwiami za którymi znajdowała się ciemna wnęka z jeszcze jednymi drzwiami. Barman zatrzymał się przed nimi.

-To tutaj, mnie nie wolno wejść dalej.

Katrina wyminęła go i nacisnęła klamkę. Znalazła się w dużym pogrążonym w półmroku pomieszczeniu, wszędzie stały stoły przy których siedziały wampiry zajęte rozmową, grą w karty czy innymi podobnymi rozrywkami. W jednym kącie stał też stół nieco oddzielony od pozostałych, ten przeznaczony dla pioniera. Jej pojawienie się oczywiście zostało natychmiast dostrzeżone, w przeciągu minuty poczuła na sobie wzrok przynajmniej dwudziestu par oczu. Nie chcąc okazać wahania ruszyła pewnym aczkolwiek niespiesznym krokiem prosto do stołu pioniera. Wampiry powoli traciły zainteresowanie, ot kolejny marudny poddany przyszedł się na coś poskarżyć.

-Proszę, proszę, kogo to widzę, niegrzeczna piękność która odmówiła mi wspólnej kolacji. - odezwał się pionier kiedy znalazła się trzy metry od jego stolika

Dwa towarzyszące mu wampiry się zaśmiały. Katrina nie dała się jednak wytrącić z równowagi, obrzuciła go spojrzeniem mordercy po czym zerknęła na kulącą się na podłodze skąpo ubraną i ciężko wystraszoną dziewczynę. Była człowiekiem, ot zabawka dla potężnych wampirów.

Cholerny zboczeniec.

-Więc – podjął pionier – co cię tu sprowadza, ślicznotko?

Katrina uśmiechnęła się w sposób który przyprawiłby o drżenie nawet najodważniejszych.

-Pewne stwierdzenie – jej oczy błysnęły karminową czerwienią –że za długo już musimy się ciebie słuchać. Rzucam ci wyzwanie.

Milczał chwilę jakby zaskoczony, a potem zaczął się głośno śmiać, zanim powtórzyły to niemal wszystkie zgromadzone wampiry.

-Tyyy...? - sapnął roześmiany ocierając łezkę – zdaje się, że coś ci się skarbie pomyliło.

Spodziewał się, że Katrina się zmiesza, zawstydzi i wycofa ale ona stała w ogóle nieporuszona, a z jej oczu wręcz zionęła czysta żądza mordu.

-Obawiam się, że nie. Chyba po prostu chcę cie zabić. -powiedziała zimno

Teraz się zdenerwował.

-Twoja bezczelność zaczyna mnie drażnić. W porządku, przyjmuję wyzwanie, choć przyznam, że szkoda mi takiej ładnej buźki. -zerknął na zegarek – Za dwie godziny północ, niedaleko stąd jest plac z latarnią pośrodku, tam się spotkamy. Środeczek nocy jest idealny na pojedynki, chyba, że wcześniej stchórzysz. -uśmiechnął się kpiąco

Czerwona Łowczyni !!!Stara Wersja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz