Ukochany brat

423 27 2
                                    

Znajdowali się w wielkiej sali w podziemnej części dość zwyczajnie wyglądającego budynku. Połowa podłogi była pusta, a na drugiej ustawiono stoły i krzesła, pod jedną ze ścian znajdowało się też małe podium, światło lamp było przygaszone i panował półmrok. Katrina denerwowała się jak nigdy w życiu, wszędzie wokół były wampiry i było ich znacznie więcej niż się spodziewała. Oczywiście jakby tego było mało ona wzbudzała spore zainteresowanie, była nowa.

-Nooo... Michael, kogo to ze sobą przyprowadziłeś? - zaczepiła ich jakaś wampirzyca

-Sandy poznaj Katrinę, Katrina to moja stara znajoma Sandy. -przedstawił je sobie Michael

-Miło poznać. – powiedziała niepewnie Katrina podając nieznajomej rękę

-Mnie również. - Sandy uśmiechnęła się serdecznie – Wydaje mi się, czy jesteś nowa?

Znajdujące się wokół wampiry przyglądały im się zaciekawione, a teraz zamilkły całkiem, nadstawiając uszu.

-Tak, od kilku miesięcy jestem jedną z was. - potwierdziła Katrina udając że nie zauważyła ogólnego zainteresowania.

-No to witamy. - to zabrzmiało dość dwuznacznie bo nie zostało powiedziane zbyt radośnie, Sandy patrzyła na nią wręcz ze współczuciem

Nie tylko zresztą ona, przyglądające się wszystkiemu wampiry zdawały się być smutne.

-Chyba trochę jeszcze poczekamy zanim przyjdzie pionier. - powiedział Michael usiłując zmienić temat i rzucił Sandy wymowne spojrzenie

-Taa... zawsze tak robi, zwołuje wszystkich wcześniej, a sam przychodzi po paru godzinach. - wampirzyca uśmiechnęła się do Katriny – Dlatego zanim się zjawi, to jest właściwie wielkie spotkanie towarzyskie.

Niespodziewanie z umieszczonych w rogach sali głośników rozbrzmiała muzyka i spora część wampirów podobierała się w pary i przeszła na wolną od stołów część sali. Michael uśmiechnął się widząc zaskoczenie Katriny.

-Wampiry też lubią czasem potańczyć. - odsunął się trochę, stanął naprzeciwko niej, skłonił się lekko i wyciągnął do niej rękę – Mogę cię prosić?

Była tak zaskoczona, że niewiele myśląc się zgodziła. Na szczęście potrafiła tańczyć, kiedy chodziła z Dave'm bardzo często wyciągał ją na różne potańcówki i dyskoteki więc siłą rzeczy się nauczyła. Tańczyli w najlepsze, a Michael okazał się w tym naprawdę dobry, później był odbijany i Katrina znalazła się w objęciach szarookiego blondyna o szelmowskim uśmiechu. Z czasem na parkiecie zrobiło się luźniej, zdecydowanie bardziej rozluźniona Katrina usiadła z Michaelem i Sandy przy jednym ze stołów. Po jakimś czasie przyłączył się do nich młody wampir z urodzenia, Jonatan będący właśnie w wieku licealisty. Swobodne rozmowy o niczym przycichły nagle gdy drzwi do sali się otworzyły i stanął w nich dwumetrowy wampir z blizną na policzku, dopiero teraz zaczęło się prawdziwe spotkanie.

-Zapewne zastanawiacie się, dlaczego po tak długim czasie ciszy nagle was zwołałem. - zaczął pionier stojąc na podium – Kto przypuszcza, że to dlatego bo dzieje się coś poważnego, ma rację. Nasi bracia dzielnie walczą z łowcami i odnoszą sukcesy, czas najwyższy jednak byśmy i my przestali się kulić pod butem ludzi.- uśmiechnął się złowrogo – Wkrótce nastąpi kontratak i królowa rzuci wszystkie siły by zdobyć większe terytorium i to właśnie nasze miasto będzie wśród nich. Nie sądzicie, że należałoby się na to przygotować? Zapewne królowa ucieszyłaby się gdyby zastała tereny bez łowców, gotowe by przejąc władzę nad tymi żałosnymi i słabymi ludźmi. Tymi którzy tłamszą i polują na nas, prawdziwych panów tego świata. Nas, szczytowe ogniwo łańcucha pokarmowego. - celowo spauzował na chwilę –Jeśli zaatakujemy wszyscy razem wybijemy ich tak szybko, że nawet nie zdążą nas zranić. - wszystkie wampiry stały na baczność uważnie wsłuchując się w jego słowa.

-Jeśli tak zrobimy, to może i parę dni będziemy mieli spokój ale oni tego tak nie zostawią. Potem przyjdzie cały oddział łowców i zrobią to samo z nami. - odezwał się blondyn z którym tańczyła Katrina

-Słuszna uwaga. - pionier znów się uśmiechnął – normalnie tak właśnie by się stało aleee... tym razem jest inaczej. Zaatakujemy na dzień przed uderzeniem królowej, nie zdążą nic zorganizować, a potem... będziemy wolni.

Rozległy się oklaski i okrzyki entuzjazmu, aczkolwiek Katrinie wydały się one trochę sztuczne, gdy aplauz nieco przycichł odezwała się Sandy.

-A co jeśli plan królowej się nie powiedzie? Zmasakrują nas. - w jej głosie słychać było szczerą obawę

-Przykro mi słyszeć, że wątpisz w naszą panią, jednakże królowa obiecała nam bezpieczeństwo, niezależnie od tego czy atak się uda. Chociaż szczerze wątpię, żeby ludzie mieli ją powstrzymać. Dlatego – zwrócił się teraz bardziej do wszystkich – Bądźcie gotowi, niech ci którzy potrafią walczyć udzielą lekcji pozostałym i czekajcie na mój znak. Czas wreszcie wspomóc naszych braci!

Znów wszyscy klaskali i pokrzykiwali radośnie w nieco sztuczny sposób. Pionier uśmiechnięty złowrogo ogłosił koniec spotkania i opuścił salę.

Katrinie szumiało w uszach, a w głowie miała mętlik.

Wybicie łowców!

Kontratak królowej!

Tonie może się dziać!

Tosię nie dzieje naprawdę!!!

Zachwiała się i upadłaby gdyby nie przytrzymała jej silna ręka Michaela. O nic nie pytał, podsunął jej krzesło i pomógł usiąść.

-Danny. - wydusiła w końcu, patrząc na niego wielkimi z przerażenia oczami

-Spokojnie Katie, coś wymyślimy. - próbował ją pocieszyć wampir

Nie było wątpliwości, że do tego dojdzie. Właściwie pionier mógłby się nawet nie bawić w przemówienia i przekonywanie podwładnych, oni i tak musieli go słuchać nieważne czy im się to podobało czynie. Sandy i Jonatan podeszli zaniepokojeni.

-Stało się coś? - zapytała ze szczerą troską wampirzyca

-To nic, długa historia, nieważne. - odpowiedziała cicho Katrina

-Mi też się to nie podoba. - powiedział nagle Jonatan – Nie jestem zbyt silny i nie umiem walczyć.

-Nauczę cię. - zaproponowała z bladym uśmiechem Sandy

-Dzięki. - młody wampir uśmiechnął się rozbrajająco

Wampiry zaczęły się z wolna rozchodzić. Michael objął Katrinę w talii i poprowadził do wyjścia, bo tak się chwiała, że mogła w każdej chwili upaść.

Godzinę później siedziała na podłodze pod ścianą swojego pokoju z kolanami podciągniętymi pod brodę, Michael tkwił obok i milczał nie wiedząc co powiedzieć. Siedzieli tak sobie w ciszy jakiś czas, w końcu Katrina przysunęła się do niego i oparła głowę na jego barku. W odpowiedzi objął ją i lekko przytulił, tylko tyle mógł dla niej zrobić. Była noc kiedy odbyło się spotkanie, teraz była chyba czwarta nad ranem, Jeff nawet nie wiedział, że tu są.

Dlaczego to wszystko spotykało akurat ją?

Jej brat zginie. Umrze razem z jej najlepszą przyjaciółką i całą bandą ludzi których znała i lubiła.

Nie.

NIE, do cholery, NIE!!!

Przez całe jej dotychczasowe życie Danny się nią opiekował, dbał o nią, o to by była bezpieczna.

Kochany brat.

Jej jedyny, niezastąpiony braciszek.

Nikt nie może go skrzywdzić.

Nikt!

Otworzyła zamknięte oczy, tęczówki błysnęły wściekłą, intensywną czerwienią.

Po moim trupie.

Czerwona Łowczyni !!!Stara Wersja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz