Lekarstwo

387 27 5
                                    

Jeff wziął kilka głębszych oddechów.

-To tylko sen, zwykły zły sen, zwykły pieprzony koszmar. -mruczał do siebie

Powoli zaczął się uspokajać, to było tak bardzo realne... wciąż bolała go szyja, jeszcze czuł dziwne odrętwienie. Obmacał dokładnie szyję, ale nic nie wyczuł, wszystko było w jak najlepszym porządku

Prawie wszystko.

Nagle uświadomił sobie, że naprawdę zapomniał o ostatniej dawce trucizny na wampiry. Zerwał się z łóżka jak oparzony i podbiegł do szafki, w której trzymał jej zapas. Sprawnie napełnił strzykawkę i z ulgą wpakował ją sobie w żyłę. Usiadł i przez dłuższą chwilę powoli i głęboko oddychał. Wreszcie jego rozszalałe serce zaczęło zwalniać, a oddech się uspokoił.

-Tak lepiej. - westchnął

Szybko doprowadził się do porządku i już miał wyjść na korytarz, kiedy coś przyciągnęło jego uwagę.

Michael z kimś rozmawiał, chłopak słyszał to bardzo wyraźnie, przyłożył ucho do drzwi.

-...niby dlaczego miałoby jej to pomóc? Nie mam zamiaru sprowadzać tu łowcy. - mówił Michael

-Nie zapominaj, że to nie jest jakiś tam łowca, tylko jej brat. -ten głos był obcy i bez wątpienia należał do mężczyzny

-A co jeśli się mylisz? Co jeśli to tylko pogorszy sprawę? Ona jest już niemal martwa, jedna zła decyzja, a umrze. - oponował Michael

-Jeśli masz lepszy pomysł, to chętnie go poznam. - w głosie nieznajomego dało się słyszę lekką nutę irytacji

-Nie mam, ale też ci nie ufam. Przychodzisz tu nagle i tak po prost umówisz, że znasz Katrinę i wiesz jak jej pomóc, a ja mam ci tak po prostu uwierzyć?

-Zaczarowała cię. - mruknął obcy

-Co?

-Kochasz ją, widzę to. Pewnie mi nie uwierzysz, ale boję się o nią tak samo jak ty.

W tym momencie Jeff niechcący nacisnął klamkę i niemal wypadł z pokoju. W ostatniej chwili złapał równowagę i się wyprostował, dwa stojące w korytarzu wampiry umilkły i popatrzyły na niego. Zapadła niezręczna cisza, Jeff spojrzał na nieznajomego pytająco. Był to wysoki szatyn z dziwnymi, bursztynowymi tęczówkami, miał też jedną, dość niepokojącą cechę, jego kły były tak długie, że ich końcówki wystawały na dolną wargę.

-Dobry wieczór. - przywitał się obcy - Nazywam się Slade Tempest. - uśmiechnął się blado i wyciągnął rękę na powitanie

-Miło mi. - wydusił Jeff, nie wiedział dlaczego ale przerażenie ścisnęło mu gardło - Jeffrey Waller.

Chłopak nie wiedział czego właściwie się boi, ale z trudem udało mu się zmusić, by uścisnąć dłoń Sladea. Michael przyglądał się wymianie grzeczności z dziwnym wyrazem twarzy. Nagle, bez słowa podszedł do drzwi wyjściowych i chwycił swoją kurtkę, wiszącą na wieszaku obok.

-Jeff, popilnuj proszę Katriny. - rzucił nie patrząc na nich i chwycił za klamkę.

-Gdzie idziesz? - spytał zdezorientowany chłopak

-Po lekarstwo dla niej. - odpowiedział wampir i wyszedł

Gdy drzwi się zatrzasnęły, Jeff usłyszał jak Slade cicho się śmieje, powoli odwrócił się do niego.

-Twój przyjaciel nie chciał mnie dopuścić do Katriny. - zaczął wampir spoglądając na niego - Nie chcę być niegrzeczny i wpychać się siłą, ale bardzo chciałbym ją zobaczyć.

Czerwona Łowczyni !!!Stara Wersja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz