Przyjaciel w potrzebie

438 29 0
                                    

-Kusi cię to? - usłyszała cichy szept chłopaka

-Co ty najlepszego wyprawiasz?! - zdumiona puściła go i chciała odepchnąć ale objął ją jeszcze mocniej.

-Kusi cię moja krew? - trząsł się ale głos miał spokojny

-Jeff... ty głupku. - powiedziała ciepło - Co znowu nabroiłeś?

Puścił i popatrzył na nią wielkimi oczami przyłapanego winowajcy.

-Chyba się zauroczyłem - spuścił wzrok - ale ona chyba jest wampirem. Zapach trucizny ją odstręcza. Pomyślałem, że przestane wstrzykiwać sobie dawki ale teraz się boję.

Osz w mordę!

-Eeee... to rzeczywiście może być kłopot. Ma w ogóle pojęcie, że coś do niej czujesz?

-Raczej nie. Próbowałem zagadać, chodzimy razem na zajęcia ale ona mnie unika.

-Jesteś pewien, że jest wampirem?

-Krzywi się kiedy stoję blisko, ty też tak czasem robiłaś na początku. Poza tym wczoraj na sali wykładowej ktoś się przewrócił i skaleczył, jej oczy błysnęły wtedy na czerwono. To był moment ale zdążyłem zauważyć.

Nagle Katrinie coś przyszło do głowy.

-Jeśli ona wie, że ty widziałeś, może spróbować cię zabić. -stwierdziła

Wspaniały początek miłości.

Chłopak się skrzywił ale nic nie powiedział.

-Cóż będziesz mnie mieć dziś na ogonie. Muszę pilnować by twoja luba cię nie zabiła.

Katrina się denerwowała, nie chciała wychodzić za dnia ale nie mogła zostawić Jeffa. Najgorsze było to, że chłopak był dziś całkiem„jadalny", a truciznę mógł wziąć dopiero wieczorem.Naciągnęła kaptur jak tylko mogła i spuściła głowę by ograniczyć możliwość przyglądania się jej twarzy. Jeff wyszedł z domu zachowując się jak gdyby nigdy nic, a ona podążyła cicho za nim.

Przez całą drogę nic się nie wydarzyło w końcu dotarli pod budynek uniwersytetu.

-Nie zaatakuje cię w obecności innych ludzi. - szepnęła Katrina -Poczekam tu, pilnuj by nie zostawać z nią sam na sam.

Skinął głową i wszedł do środka. Była cierpliwa, zabrała sobie nawet książkę i czytała ją czekając na koniec jego zajęć i zastanawiając się cóż to za wampirzyca sprawiła, że się zauroczył. Ten poranny numer z krwią nieźle ją zaskoczył ale rozumiała to. Biedak bez wątpienia ciężko walczył ze sobą, po traumie jaką przeszedł obiektem jego westchnień stała się pijawka. To wszystko nie było ani trochę normalne. Ona walcząc z samą sobą nie chciała uznać łowców za wrogów. On, po tym jak wampir wybił mu rodzinę, zamieszkał z jedną wampirzycą, a w drugiej się zakochał.

Ale kto im kazał być normalnymi, w końcu tylko wariaci są coś warci.

Zamknęła książkę i się rozejrzała, nagle zesztywniała. Z naprzeciwka szedł Danny. Pierwszym co poczuła była przemożna chęć rzucenia mu się na szyję i mocnego przytulenia, nie widziała go od dwóch miesięcy. Stłumiła to pragnienie, zacisnęła zęby i pięści po czym odwróciła się, nic się nie stanie jeśli nie zobaczy jej twarzy. Mimo wszystko obserwowała go kątem oka. Gdy się zbliżył była w stanie przyjrzeć się jego twarzy poczuła tak silny ucisk w piersi, że omal nie krzyknęła. Nigdy, przez całe życie nie widziała go tak smutnego, nawet po śmierci rodziców. Ten pozbawiony energii, smutny wrak człowieka w niczym nie przypominał jej dzielnego, zaciętego brata. Danny wyglądał staro, jakby miał przynajmniej dziesięć lat więcej, emanował z niego smutek i zataczał się jak pijany. Nie, on był pijany. Katrinie zeszkliły się oczy, to przez nią, to jej wina. Jej wina! Wyminął ją, szedł dalej wgapiony w chodnik pod nogami, łzy pociekły po jej policzkach. Chciała za nim pobiec, przytulić, pokazać mu, że żyje, jest cała i zdrowa, pocieszyć go. Nie, nie była zdrowa...ona do cholery nie była nawet żywa! Nie żyje!

Czerwona Łowczyni !!!Stara Wersja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz