Rozdział 18 - Ucieczka

1.8K 91 9
                                    

Max POV:

Gdy usłyszałem krzyk, który dochodził z mojej sypialni, od razu pobiegłem na górę. Widok, który tam ujrzałem, przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Cały pokój był zdemolowany. Jednak nie to mnie zmartwiło, tylko to, że nigdzie nie było Laury. Podbiegłem do okna i wyjrzałem na zewnątrz. Niestety niczego nie dostrzegłem. Ponownie rozejrzałem się po pokoju. Na łóżku dostrzegłem małą karteczkę. Czym prędzej wziąłem ją i zacząłem czytać:

Jeśli chcesz, żeby dziewczyna żyła, przyjdź jutro pod naszą kryjówkę o zachodzie słońca. Masz być sam, jeśli się nie posłuchasz, to już nigdy jej nie zobaczysz.

Cholera! Mogłem się domyślić, że rebelianci będą chcieli mnie dorwać po tym jaki im uciekłem. Jakim ja jestem idiotą. Wiadomo, że jeśli tam pójdę to wpadnę w pułapkę, a jeśli nie, to zabiją moją dziewczynę. I co ja mam zrobić?

Laura POV:

Jedyne co czuję to pulsujący ból głowy. Ręce i nogi mam związane. Na ustach mam taśmę, a na oczach opaskę. Nie mam pojęcia gdzie jestem, ani jak długo. Wokół siebie słyszę głosy, ale nie jestem w stanie ich rozpoznać. Chwilę później czuję igłę, która dość boleśnie wbija mi się w ramię. Potem już nic nie czuję...zapadam w ciemność.

Max POV:

Patrzyłem wyczekująco na ojca i czekałem na jego odpowiedź. Po tym jak przeszukałem swój pokój w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki, lub czegoś co może mi pomóc, zszedłem na dół i dokładnie opowiedziałem tacie całą historię związaną z Laurą, mną, Liamem i buntownikami. Słuchał mnie uważnie, ale wzrok miał nieobecny. Cóż właśnie dowiedział się, że jeden z jego synów go zdradził, więc to musiał być dość duży cios. W końcu spojrzał na mnie i mruknął:

- Sprawa jest poważniejsza niż myślałem.......Trzeba to dobrze rozegrać,ale tak żeby nikt nie ucierpiał. Musimy zniszczyć ten bunt tak żeby się nie rozprzestrzenił. Na naradzie u króla dowiedziałem się, że tylko czarne i szare wilki chcą walczyć, natomiast inne rody sobie odpuściły. Jeżeli będziemy w stanie pokonać buntowników, to szare wilki się poddadzą i zakończymy ten idiotyczny spór.

- Dobrze, ale co z Laurą?! Nie zostawię jej na pastwę losu.

- Postaramy się ją uratować, ale jest możliwość, że nam się nie uda i....

- Nie, nie ma takiej możliwości, uratuję ją! Słyszysz? Nie zostawię jej!

- Synu, spokojnie, nie myśl na razie o niej. Mamy mało czasu, a musimy wymyślić plan działania. Dzisiaj zadzwonię do wszystkich najważniejszych wilków w naszym stadzie i zwołam zebranie. Idź na górę i przygotuj się do niego, będziesz musiał wszystko dokładnie opowiedzieć.

- Dobrze, już idę. - mruknąłem. Miałem ochotę wybiec i już dzisiaj uratować Laurę, ale zapewne nie skończyłoby się to dla mnie najlepiej. Wątpię, żeby i tym razem tak łatwo udało mi się tam wejść, a poza tym musiałbym walczyć z większą liczbą wrogów niż kilka wilków i Liam. Ugh...ta bezradność mnie dobija, ale cóż innego mogę zrobić jak poczekać na to zebranie i ustalić plan działania.

Laura POV:

Gdy się obudziłam poczułam jakiś miękki materiał na którym leżałam. Spróbowałam się podnieść. Mimo bólu, który towarzyszył mi przy każdym ruchu, udało się. Rozejrzałam się wokoło. Pokój w którym się znajduję jest mały i obskurny. Na ścianach można zobaczyć pleśń i odpadające kawałki farby. Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do małych drewnianych drzwi, które znajdowały się naprzeciwko mnie. Spróbowałam je otworzyć, ale tak jak myślałam, były zamknięte. Ponownie rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym przebywałam. Oprócz łóżka i jakiegoś metalowego pręta nic w nim nie było.

Nagle wpadłam na pewien pomysł. Wzięłam metalowy pręt i podeszłam do drzwi. Postanowiłam poczekać aż ktoś tu przyjdzie i uderzyć go z całej siły, może wtedy uda mi się uciec. Nie musiałam długo czekać. Gdy usłyszałam skrzypienie drzwi, odwróciłam się i z całej siły zamachnęłam. Mój przeciwnik nawet nie zdążył zareagować. Padł na ziemię i się nie ruszał. Wow, nie spodziewałam się, że mam tyle siły, aby powalić dorosłego faceta. Szybko wciągnęłam go do pokoju i po szybkim przeszukaniu znalazłam pęk kluczy. Wyszłam z mojego więzienia i po kilkunastu próbach znalezienia odpowiedniego klucza, udało mi się zamknąć drzwi. Rozejrzałam się po korytarzu, ale nie zobaczyłam żadnej żywej duszy. Moja intuicja podpowiadała mi, żebym poszła w lewo, więc tak też uczyniłam. Po paru minutach marszu, usłyszałam dwa głosy. Rozejrzałam się dokoła, ale nigdzie nie zobaczyłam niczego za czy mogła bym się ukryć. Po chwili za zakrętu wyszło dwóch postawnych mężczyzn. Spojrzeli na mnie zdziwionym wzrokiem, a już po chwil kierowali się w moją stronę. Nie wiem czemu, ale nie bałam się. Gdy jeden z nich podszedł do mnie i chciał mnie złapać za ramię,ja w tym czasie zdążyłam chwycić jego rękę i wykręcić ją do tyłu. Syknął cicho, ale nie zaprzestał walki. Zauważyłam, że zamachnął się na mnie drugą ręką, ale nie trafił, ponieważ ukucnęłam, a następnie z całej siły kopnęłam go w krocze. Tym razem nie ukrywał jęku. Schylił się i dzięki temu mogłam go ominąć. Niestety został jeszcze ten drugi, który śmiał się z swojego towarzysza. Wykorzystałam moment jego nie uwagi i przyłożyłam mu z prawego sierpowego. Z nosa trysła mu krew. Nie zważając na to, że chce mi oddać, kopnęłam go w to samo miejsce co jego kolegę. Nie patrząc na jego reakcję ruszyłam biegiem w nieznaną mi stronę.

Po kilku minutach dotarłam do metalowych drzwi. Wzięłam klucze i po raz kolejny dzięki intuicji udało mi się trafić na odpowiedni klucz. Kiedy wyszłam na zewnątrz i zamknęłam wrota, skierowałam się w stronę dochodzącego światła. Niestety nie był to dobry ruch. Gdy dotarłam na miejsce ujrzałam czterech chłopaków, którzy siedzieli przy ognisku. Już po chwili dostrzegli mnie i zaczęli kierować się w moją stronę. Nawet nie próbowałam z nimi walczyć, bo wiedziałam, że i tak mi się nie uda. Bez zastanowienia, pobiegłam w stronę ciemnego lasu. Biegłam ile miałam sił w nogach. Nawet nie zwróciłam uwagi dokąd biegnę, byle by tylko uciec od porywaczy. Po kilkunastu, a może kilkudziesięciu minutach zdałam sobie sprawę, że ich zgubiłam. Ucieszyłam się, ale mimo to nie zwolniłam biegu. Nie wiem co, ale coś prowadziło mnie w którą stronę mam biec. Nie myliłam się. Niedaleko mnie zobaczyłam dom. Podbiegłam do niego i kiedy byłam już blisko, spostrzegłam, że jest to dom Max'a. Jak oparzona podbiegłam do drzwi i pociągnęłam za klamkę. Zamknięte - pomyślałam. Zaczęłam walić w nie pięściami dopóki się nie otworzyły. Kiedy moim oczom ukazała się znajoma sylwetka mojego chłopaka, poczułam się bezpieczna. Nagle poczułam jak tracę wszystkie siły i nim się obejrzałam, byłam w ramionach chłopaka. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.

Narracja trzecioosobowa POV:

- Idioci! Jak mogliście pozwolić na to, żeby uciekła!

- Pani....my....sami nie wiemy, ona była niezwykle silna i.....

- Dosyć! Mam dość waszych wymówek! Nie po to tyle się starałam, aby ją tu ściągnąć, żebyście wy, banda idiotów pozwoliła jej uciec. Macie ją znaleźć. Macie czas do rana, jeśli tego nie zrobicie to inaczej z wami porozmawiam.

- Oczywiście, pani.

Patrzyłam na siedem sylwetek, mężczyzn, którzy dali uciec naszemu więźniowi. Szczerze nie mogłam pojąć jakim cudem jej się to udało. Niech się cieszy wolnością, bo nie długo znów ją straci.

Witam wszystkich:) Wstawiam nowy rozdział. Osobiście nie jestem z niego za bardzo zadowolona, ale może wam się spodoba. Oglądaliście wczoraj Eurowizję? Według mnie Michał Szpak świetnie zaśpiewał swój utwór.

Zmieniłeś mnie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz