Rozdział 42- A miało być tak pięknie

1.2K 73 7
                                    

Max POV:

Stałem oszołomiony z trudem oddając pocałunek. Po chwili złapałem twarz dziewczyny w swoje dłonie i delikatnie odsunąłem. Spojrzała na mnie zdezorientowana. Bardzo chciałem żeby ta chwila trwała jak najdłużej, ale najpierw muszę z nią porozmawiać:

- Laura, co ty tutaj robisz?

- Chciałam cię odwiedzić, nie cieszysz się?

- Kochanie, oczywiście, że się cieszę, ale...

- Ale?

- Czy król wie, że tu jesteś?

- Nie i...

- Laura, musisz natychmiast wracać do Londynu. Chodź, podwiozę cię.

Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę samochodu. Nie chciałem żeby przeze mnie pokłóciła się z królem. Gdyby dowiedziałby się, że Laura uciekła tylko po to, żeby się ze mną spotkać, to oboje mielibyśmy problem. Nagle dziewczyna zaparła się nogami i stanęła nie chcąc ruszyć dalej:

- Myślałam, że się ucieszysz, że ty też tak bardzo za mną tęsknisz, jak ja za tobą, ale tobie zależy na tym, aby nie mieć problemów.- Mówiąc to w jej oczach zalśniły łzy, które po chwili spływały po policzkach. Wyrwała swoją rękę, zmieniła się w wilka i uciekła do lasu.

- Biegnij za nią idioto!- Krzyknął mój brat. Wyjątkowo musiałem się z nim zgodzić, jestem totalnym idiotą.

Laura POV:

Tak bardzo mi go brakowało! Codziennie o nim myślałam, zastanawiając się co robi. Chciałam z nim rozmawiać i spotykać się, ale on unikał jakiegokolwiek kontaktu ze mną. Liam mówił mi, że on po prostu cierpi i nie potrafi się pozbierać po naszym rozstaniu. Teraz wiem, że to wszystko to kłamstwa. Potraktował mnie jak śmiecia, którego trzeba się pozbyć. Zatrzymałam się przy jakimś drzewie i zawyłam głośno. Chciałam wyrzucić z siebie cały żal i złość:

- Laura! Nie uciekaj! Porozmawiajmy!-Pff...Teraz chce rozmawiać.-Laura! O...tu jesteś.- Podszedł do mnie i usiadł obok.-To nie tak jak myślisz, nie chcę żebyś miała jakiekolwiek kłopoty i...

- Skończ. Skoro tak bardzo chcesz żebym poszła, to pójdę po Susan i wrócę do Londynu.- Wstałam i pobiegłam do domu Max 'a. Weszłam do środka i to co tam zastałam kompletnie mnie zszokowało. Mianowicie, na kanapie siedzieli Liam i Susan, którzy całowali się tak namiętnie, że nawet nie zauważyli, że weszłam. Nie chciałam im przeszkadzać, zwłaszcza, że oboje nie mieli na sobie górnej części garderoby.

 Nie chciałam im przeszkadzać, zwłaszcza, że oboje nie mieli na sobie górnej części garderoby

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wyszłam na zewnątrz, cicho zamykając za sobą drzwi. Zrobiłam to w momencie, w którym podszedł Max:

- Czemu nie wchodzisz?

- Już tam byłam i wole poczekać na Susan tutaj.

- Czemu?

- Powiedzmy, że twój brat i moja przyjaciółka, zaczęli zbyt intensywnie okazywać sobie swoje uczucia.

- Co?

- To co słyszysz. Ej nie wchodź tam!- Oczywiście nie mógł się mnie posłuchać. Westchnęłam i idąc w jego ślady, ponownie weszłam do środka. Tym razem zastałam Susan, która w pośpiechu zakładała bluzkę i Liama, który posyłał mordercze spojrzenie bratu.

- Nie wnikam w to co chcecie razem robić, ale w ramach przyzwoitości moglibyście iść do twojego pokoju, Liam.- Powiedział Max.

- Przyzwoitka się znalazła.- Burknął Liam. Wziął Susan za rękę i poszedł z nią na górę.

Kiedy poszli zaśmiałam się głośno. Po chwili dołączył do mnie również Max:

- Coś mi się wydaje, że jednak nie możesz nigdzie pójść.- Spojrzał na mnie, a ja od razu zatraciłam się w jego spojrzeniu. Dotknął dłonią mój policzek, a następnie jego twarz zaczęła się przybliżać do mojej.- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem, moje życie bez ciebie nie ma żadnego sensu, kocham cię.-Po tych słowach złączył nasze usta w czułym pocałunku. Słysząc to wyznanie, zrobiło mi się tak ciepło na sercu, a w brzuchu poczułam stado motyli, które wzbiło się w powietrze.- Ja też cię koch...

- Kochanie, jesteś tutaj?- Oderwaliśmy się od siebie, by po chwili zobaczyć tego, który przerwał tą wspaniałą chwilę, czyli...Louisa.

- Tak się o ciebie martwiłem.- Podszedł do mnie i wziął w swoje ramiona.

- Kim ty do cholery jesteś?!- Warknął Max.

- Nazywam się Louis Jefferson. Jestem narzeczonym Laury.

Hejka, witam wszystkich. Dawno mnie tu nie było, ale to tylko dlatego, że w ostatnim czasie miałam (w sumie nadal mam) problemy ze snem. Co jest jednoznaczne z tym, że w dzień jestem ledwo żywa i nie miałam jak pisać, gdyż byłam padnięta. Dzisiaj się przemogłam i mam nadzieję, że rozdział nie jest zły.

Chciałabym wam bardzo podziękować za 9 TYSIĘCY wyświetleń i ponad TYSIĄC gwiazdek:-*Jesteście cudowni:) Z tej okazji zapowiadam, że w dniach 1-3 sierpnia zrobię MARATON:)



Zmieniłeś mnie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz