Rozdział 25-Telefon

1.3K 87 3
                                    

Z góry przepraszam za nie wstawienie tego rozdziału wczoraj, ale miałam nawał nauki i nie miałam czasu go opublikować:( Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Laura POV:

Z każdym krokiem słabłam coraz bardziej. Opuszczenie szpitala chyba nie było dobrym pomysłem. W dodatku wiał porywisty wiatr, więc nawet ze strony pogody nie mogłam liczyć na wsparcie. Szłam przez las zastanawiając się dlaczego Bóg nie obdarzył mnie w mózg. Przecież dopiero co się obudziłam i powinnam mieć chyba zrobione jakieś badania czy coś.

W pewnym momencie czułam, że całkowicie straciłam siły. Oparłam się o najbliższe drzewo, a następnie powoli osunęłam się na ziemię. Z minuty na minutę coraz bardziej traciłam świadomość. Nie miałam nawet siły krzyczeć, gdyż ból gardła mi na to nie pozwalał. Ostanie co zapamiętałam to czarna plama, która mignęła mi przed oczami. Potem nastała ciemność.

Max POV:

W pokoju nastała cisza. Każdy analizował słowa Harrego. Wiedziałem, że miał rację. Ktoś wykorzystał Amandę, bo doskonale sobie zdawał sprawę z tego, że jest idiotką i można mieć z niej korzyści. Wstałem z krzesła i zacząłem się zastanawiać kto mógłby chcieć uśmiercić Laurę. Przecież to ja jestem głównym celem rebeliantów. Gdyby się mnie pozbyli wataha straciła by alfę, a to by znaczyło, że by się rozpadła. Jedno pytanie nie daje mi spokoju. Po co im Laura? Dobra wiem, że jest wilkołakiem, ale chyba nie jest jakąś ważną postacią do zrealizowania ich planu.

Liam POV:

Biegłem przez las. Byłem wściekły. Wykorzystali mnie! Myślałem, że chodzi o to, aby pozbyć się Max'a, a tym czasem on był tylko przykrywką. Tak naprawdę chcieli dostać........Chwila, czy mnie oczy nie mylą? Podbiegłem do drzewa i zobaczyłem skuloną postać. Laura? Podniosłem zmarzniętą dziewczynę z ziemi i przytuliłem do swojego ciała. Ledwo dało się wyczuć bicie jej serca. Czym prędzej muszę zanieść ją do szpitala.

Gdy już dotarłem do wyznaczonego celu, dziewczyną zaopiekowali się lekarze. Podobno gdyby nie ja umarłaby w tym lesie. Postanowiłem zadzwonić do mojego brata i zobaczyć jak zareaguje na tą wiadomość.

Max POV:

Kiedy rozmawialiśmy nad tym co mamy zrobić w obecnej sytuacji, w kieszeni moich spodni rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Przeprosiłem wszystkich i wyszedłem na korytarz, aby odebrać połączenie. Spojrzałem na wyświetlacz i zamarłem. Tego się nie spodziewałem:

- Halo!-Warknąłem.

- Witaj braciszku, dawno ze sobą nie rozmawialiśmy, co tam u ciebie?

- Liam! Ty zdrajco! Jesteś zwykłym kundlem!

- Spokojnie, nie drzyj się tak, bo mi bębenki w uszach pękną. Mam dla ciebie ciekawą wiadomość.

- Niby jaką?- Miałem ochotę się rozłączyć, ale byłem ciekawy co mi powie.

- Laura jest w szpitalu.

- Serio? To, to ja już wiem od dawna.

- Ty nic nie rozumiesz. Ona uciekła ze szpitala i zemdlała. Gdyby nie to, że ją zalazłem to raczej byś już jej nie zobaczył.

Gdy to usłyszałem serce mi stanęło, a oddech stał się płytki. Jedyne co zdążyłem odpowiedzieć to:

- Zostań tam, zaraz będę.

To tak, dzisiaj postaram się wstawić jeszcze jeden rozdział i to będzie oficjalnie koniec maratonu.

Zmieniłeś mnie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz