Rozdział 46-Plan

1.1K 74 1
                                    

Laura POV:

- Zabiję cię!-Warknęłam.

Nie wiem skąd we mnie tyle nienawiści, ale jedno jest pewne, to wszystko jego wina. Miałam ochotę go zagryźć i prawie by mi się to udało, gdyby nie czyjeś silne ramiona, które mnie odciągnęły. Szarpałam się, ale to nic nie dało. Zauważyłam, że któryś ze strażników mnie powstrzymał, natomiast drugi pomógł Louisowi wstać:

- Księżniczko, uspokój się.-Powiedział jeden z nich.

Nie zamierzałam z nimi walczyć. Zmieniłam się w człowieka i nie zwracając na nikogo uwagi pobiegłam do swojego pokoju. Gdy weszłam do środka zauważyłam Susan, która siedziała na moim łóżku z pudełkiem lodów. Podeszłam do niej i mocno się w nią wtuliłam. Odwzajemniła uścisk. Po chwili poczułam, że moja bluzka stała się mokra. Oderwałam się od dziewczyny i zauważyłam, że płacze:

- Susan, co się stało?- Mimo, że sama miałam podły humor, to nie zamierzałam opuścić mojej przyjaciółki w potrzebie.

- To wszystko moja wina.

- Co? Co jest twoją winą.

- Gdybym cię powstrzymała przed spotkaniem z Maxem, to teraz nie było by tego wszystkiego. Król nie wściekłby się na mnie i nie kazałby wychodzić ci za mąż za Louisa za tydzień tylko za dwa lata.

- Przestań tak mówić! Gdybym nie zobaczyła się z Maxem to umarłabym z tęsknoty za nim. Poza tym ty chyba też ucieszyłaś się, że tam poszłyśmy. Ty i Liam nie mogliście się od siebie oderwać. - Dziewczyna zaśmiała się nerwowo, zaczęła się rumienić i chować twarz we włosach.

- No...bo kiedy my tu przyjechałyśmy to rozmawiałam z Liamem parę razy przez telefon. No i potem okazało się, że mamy wiele wspólnych zainteresowań, a na końcu zrozumiałam, że się w nim zakochałam. Kiedy powiedziałaś mi, że idziesz się spotkać z Maxem to nie mogłam przegapić takiej okazji i nie pójść z tobą.

Uśmiechnęłam się szeroko, gdy usłyszałam, że Susan i Liam mają się ku sobie. Nagle wpadłam na genialny pomysł:

- Wiem co zrobić, żeby być z Maxem, a ty z Liamem.

- Co?

- W dniu moich urodzin uciekniemy i wyjedziemy daleko za granicę. Będziemy żyć jak inni, normalni ludzie. No...prawie normalnie. Co ty na to?

- No nie wiem, a co z królestwem. Zostanie bez monarchy.

- Kiedy ja zniknę, na tronie zasiądzie Eric. Wszyscy będą szczęśliwi, a przy okazji utrę nosa temu idiocie.

- Czy ja się aby nie przesłyszałem?

Odwróciłam się gwałtownie. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Eric. Od kiedy się tu przeprowadziłam nie zamieniłam z nim praktycznie słowa. Byliśmy sobie obojętni. Był na mnie wściekły, ponieważ to on chciał być królem, a ja mu to uniemożliwiłam:

- Nie, nie przesłyszałeś się. Jeśli chcesz zostać królem, to siedź cicho.

- Z przyjemnością.- Wyszedł z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na Susan, która wyglądała na bardzo podekscytowaną:

- To co, zgadzasz się na mój plan?

- Zgadzam się.- Odpowiedziała entuzjastycznie.

Przepraszam, że rozdział wstawiam tak późno, ale cały dzień byłam poza domem i nie miałam kiedy go napisać. Następny postaram się dodać wieczorem:)

Komentujecie i gwiazdkujcie:)

Zmieniłeś mnie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz