Rozdział 49-Bal

1.2K 73 4
                                    

Laura POV:

Nareszcie nadszedł ten dzień. Dzień moich osiemnastych urodzin. Dzień, w którym zacznę decydować sama o swoim życiu i dzień, w którym odzyskam swoją wolność. 

Już od rana szykuję się na bal. Włosy związane mam w pięknego koka, na sobie mam suknię, którą wcześniej wybrałam, do tego czarne szpilki i złota biżuteria w postaci naszyjnika, bransoletki i kolczyków. 

Zbliżała się pora rozpoczęcia całej ceremonii, więc zeszłam na dół do sali balowej. Kiedy tam weszłam westchnęłam z wrażenia. Całe pomieszczenie było pięknie przystrojone. Z sufitów zwisały piękne brylantowe żyrandole. Ściany ozdabiały cudowne obrazy. I kwiaty, wszędzie było pełno kwiatów. 

Nagle poczułam czyjeś ramiona, które owinęły się wokół mojego pasa. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Louisa. Zobaczymy jak będziesz się śmiał, gdy okaże się, że uciekłam-pomyślałam:

- Czego chcesz?

- Podoba ci się kochanie? To ja zaplanowałem wystrój sali.- Mówiąc to uśmiechnął się głupio. 

- Jest...ładnie.-Burknęłam.-A teraz, puść mnie.- Niechętnie przestał mnie do siebie tulić.

- Naprawdę nie rozumiem co ci we mnie nie odpowiada. Jestem doskonałą partią. Poza tym mało który wytrzymałby z tak rozkapryszoną księżniczką. Powinnaś się cieszyć, że zgodziłem się być twoim mężem. 

On żartuje tak? Co za prostak! Do tej pory go jakoś znosiłam, ale teraz zdecydowanie przesadził:

- Posłuchaj mnie, jedyną rozkapryszoną osobą w tym pomieszczeniu, jesteś ty! Doskonale wiem, że nic do mnie nie czujesz, a moim mężem chcesz zostać tylko dla władzy!

- Pff, Nie, nie chcę zostać twoim mężem tylko dla władzy. 

- Tak?! A jaki jest inny powód tego ślubu?

- Powiem tak, wiesz czego nie mogę doczekać się najbardziej?

- Niby czego? 

- Nocy poślubnej.

Nie zastanawiając się dałam mu z liścia. Co za idiota! 

30 minut później 

Bal trwał w najlepsze. Wszyscy już zostali powiadomieni o moich zaręczynach, co skutkowało tym, że co chwila ktoś podchodził, aby mi pogratulować. Myślałam, że już nic gorszego się nie zdarzy, a jednak. Louis poprosił mnie do tańca. Chciałam odmówić, ale w pobliżu stał mój wuj, więc nie mogłam tego zrobić. Wszyscy patrzyli na nas, podczas, gdy ja próbowałam wytrwać tą torturę. Gdy piosenka się skończyła, odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na zegar i stwierdziłam, że czas najwyższy wcielać mój plan w życie. 

30 minut później 

Północ. Razem z Susan wymknęłyśmy się na zewnątrz, tłumaczą strażnikom, że musimy się przewietrzyć. Szybko dotarłyśmy na skraj lasu. Rozglądałam się za chłopakiem, ale jego nigdzie nie było. Czyżby mnie wystawił? Nie, to niemożliwe. 

Chwile później poczułam jak ktoś unosi mnie do góry, a następnie całuje namiętnie. Wiedziałam, że mnie nie wystawi. Oddałam pocałunek, przy okazji przylegając do niego całym ciałem:

- Ślicznie wyglądasz.-Powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy.

- Dziękuję.-Mruknęłam, wtulając się w jego umięśnioną klatkę. 

- Chodźmy już, bo spóźnimy się na samolot.- Pocałował mnie w czoło, a następnie odsunął od siebie. 

- Dobrze. 

Zmieniliśmy się w wilki i pobiegliśmy do auta Max'a. Nie zajęło nam to dużo czasu, gdyż po dwudziestu minutach, siedzieliśmy w nim, mknąc w stronę lotniska. 

Mam nadzieję, że rozdział się podobał:) Kończy on ten maraton. Przypominam, że został nam już tylko jeden rozdział+epilog do końca książki.

Zmieniłeś mnie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz