Rozdział 23

2.9K 564 526
                                    

Baekhyun

- Auć - syknąłem, wybudzając się z płytkiego snu przez uszczypnięcie w dole moich pleców.

- Co się stało? - zapytał sennie Chanyeol, leżąc tuż obok z ramieniem luźno przerzuconym przez mój tors.

W odpowiedzi jedynie westchnąłem, przekręcając się na drugi bok i z niemałym żalem uświadamiając sobie, że po moim stanie upojenia alkoholowego pozostał jedynie ćmiący ból głowy. Zignorowałem nagłą pobudkę w postaci bólu w dole pleców i zamknąłem oczy z zamiarem ponownego zaśnięcia.

Niestety, moje plany pokrzyżował powrót kującego uczucia, a ja szybko skojarzyłem czym może być ono spowodowane, piorunując śpiącego Chanyeola spojrzeniem.

- Przestań - syknąłem, odpychając go.

- Co? - wymamrotał sennie, unosząc się na łokciu.

Nasza rozmowa obudziła śpiącego w rogu namiotu Rocketa, który uniósł łeb, przypatrując się nam zmęczonymi oczyma. Gdyby umiał mówić z pewnością kazałby nam spierdalać.

- Uszczypnąłeś mnie w tyłek - wycedziłem.

- Co? Ja nie...

- Auć! - syknąłem. - Znowu, kurwa.

- Uspokój się, Baek - powiedział tym swoim chłodnym opanowanym głosem.

- To ty się uspokój, bo to przestaje być, kurwa, śmieszne. AUĆ.

- Baekhyun.

- Szyczpiesz mnie.

- Wcale nie.

- AUĆ. CHOLERA. ZNOWU.

- To nie ja! - podniósł głos Chanyeol i uniósł obie dłonie w obronnym geście.

Spojrzałem na niego i w tym samym momencie poczułem kolejne uszczypięcie, przez które wyskoczyłem ze śpiworu jak poparzony. Wszystko trwało tylko ułamek sekundy, gdy panikując niemal rozerwałem zamek namiotu i wypadłem na świeże, nocne powietrze, rozmasowując bolące pośladki.

W ślad za mną ruszyli Chanyeol i Rocket, będący jedynymi świadkami tego, jak z furią nałożyłem na bose nogi trampki, po czym prychając pod nosem skierowałem się w stronę dogasającego ogniska.

- Dokąd idziesz? - zapytał Yeol.

- Nie wrócę tam - odparowałem, patrząc na niego przez ramię.

- Hej, to tylko szczypawki. Nie powinieneś się...

- Szczypa... co?

- Szczypawki - wyjaśnił powoli Chanyeol, idąc za mną. - Czasami wchodzą do namiotów. No cóż, zdarza się.

- Chcesz powiedzieć, że weszły właśnie do naszego namiotu?

Park westchnął i zatrzymał mnie, zagradzając drogę. Jego duże dłonie znalazły się na moich ramionach tak szybko, jak szybko zdołałem spiorunować go moim srogim spojrzeniem.

- Uspokój się - powiedział. - Zaraz się ich pozbędę i wrócimy do namiotu, okay? Przysięgam, że nie pozwolę już, aby cokolwiek cię uszczypało.

Te słowa wypowiadane jego głębokim, opanowanym głosem brzmiały po prostu śmiesznie, więc nie mogłem się powstrzymać przed cichym parsknięciem. Doceniałem jednak fakt, że zareagował na mój atak nieuzasadnionej histerii tak cierpliwie.

- Dobra - westchnąłem.

Dłonie Parka przeniosły się z moich ramion na policzki, by chwilę później troskliwie pogładzić jego kciukami.

Only Boyfriend | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz