Rozdział 26

2.8K 575 480
                                    

Chanyeol

Odprowadziłem wzrokiem Baekhyuna, odchodzącego od ogniska ze spuszczoną głową i poczułem jak moje serce pęka. On naprawdę się obwiniał, a ja nie mogłem pozwolić na to, by dłużej żył w przekonaniu, że to jego wina. W głębi duszy skarciłem się za to, że spuściłem go wtedy z oka na rzecz poszukiwań świnki. Zwłaszcza, że Jongdae od początku był dla mnie podejrzany i choć odrobina zainteresowania z mojej strony mogłaby sprawić, że nie bylibyśmy teraz w tak niewygodnej sytuacji.

- Jongdae - zacząłem, gdy Kai i Blue poszli na wieczorny spacer z Pinkie, a przy ognisku zostałem tylko ja, on oraz znudzona Sonya brzdąkająca na gitarze.

- Hm? - podniósł wzrok, grzebiąc patykiem w płonących drwach.

- Przejdziesz się ze mną po resztę rzeczy to auta? - zapytałem, chcąc uniknąć pytania wprost. Nie potrzebowaliśmy publiczności. To miała być prosta rozmowa w cztery oczy.

- Teraz? - spojrzał na mnie z głupim grymasem na twarzy.

- Nie, jutro - prychnąłem z sarkazmem, wstając z miejsca. - Oczywiście, że teraz. 

Być może moja niechęć była aż za bardzo widoczna, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Świadomość tego, że Baekhyun jest sam w namiocie, mając przy sobie jedynie Rocketa i z pewnością czując, że cała wina leży po jego stronie tylko pogarszała sytuację.

- Więc? - zapytał przeciągle Jongdae, gdy zaczęliśmy oddalać się od ogniska. - Wcale nie będziemy przynosić reszty rzeczy z auta, prawda?

- Myśl logicznie. Co mielibyśmy stamtąd przynosić? Już nic tam nie zostało - prychnąłem, przystając, gdy byliśmy w odpowiedniej odległości od obozu, by nikt nas nie usłyszał.

- Och, jakie to błyskotliwe - westchnął, wsuwając dłonie w kieszenie jeansów. - Powiesz mi co jeszcze wymyśliłeś, szefie?

Cała jego osoba budziła we mnie taką irytację, że ostatkami sił powstrzymywałem się od wycelowania mu pięścią w twarz. Wiedziałem jednak, że przemoc nigdy nie jest dobrym wyjściem.

- Może lepiej ty powiesz mi dlaczego, do cholery, śmiałeś napastować Baekhyuna? - zapytałem, mrożąc go spojrzeniem.

Korzystałem z faktu, że był ode mnie sporo niższy, dzięki czemu mogłem okazać swoją wyższość. Nawet, gdyby doszło między nami do rękoczynów, miałbym większą przewagę.

Oczy Kima gwałtownie się powiększyły, a jego usta zamarły lekko uchylone. Nie spodziewał się. Z pewnością nawet nie dopuszczał do siebie myśli o tym, że się dowiem. Wtedy poczułem jak bardzo lubię zaskakiwać.

- No dalej - zachęciłem. - Domyślam się, że byłeś dużo odważniejszy, gdy zapraszałeś go na spacer. Mam rację?

Parsknął, tym razem zaszczycając mnie nieco odważniejszym spojrzeniem.

- Hej, to nie twój pierdolony interes kogo i kiedy zapraszam na spacer, człowieku.

- To mój interes, kiedy chodzi o mojego chłopaka.

- Teraz nazywasz go swoim chłopakiem? - zapytał, udając rozbawionego. - Czemu nie robiłeś tego, gdy on zmuszony był tańczyć w klubach i dawać dupy za gotówkę? Nie sądzisz, że to...

- Nie masz prawa tak o nim mówić - syknął, zmniejszając odległość pomiędzy nami i przysięgam, że jedynie silna wola powstrzymywała mnie przed uderzeniem go.

- Chcesz żyć w iluzji, że tego nie było? Okay, wybacz.

- Nie masz prawa nawet wypowiadać się w temacie jego przeszłości. Kim ty, do cholery, jesteś?!

Only Boyfriend | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz