Rozdział 37

3.1K 413 354
                                    

Sehun

Odśnieżanie nie było moim ulubionym zajęciem, jednak byłem wyjątkowo zdeterminowany, by tego dnia zabrać Luhana na wycieczkę i nawet niespodziewane, obfite opady śniegu nie mogły odwieść mnie od tej decyzji. Mógłbym co prawda poprosić o przysługę Jamesa i w tym momencie spokojnie sączyć kolejną ciepłą kawę, czekając aż mój narzeczony się obudzi, a ja zapoznam go z moim genialnym planem na spędzenie dzisiejszego dnia, jednak wolałem ten jeden raz być samodzielny i po raz kolejny pokazać Luhanowi do jak wielu poświęceń jestem dla niego zdolny.

Tak więc tkwiłem na dwustopniowym mrozie w kurtce i szczelnie naciągniętej na głowę czapce, przeklinając wszystkie stacje meteorologiczne, które w porę nie ostrzegły ludzi przed zaskakującymi opadami. Gdybym tylko wcześniej pomyślał o możliwości spadnięcia śniegu, z pewnością pozostawiłbym auto w garażu, oszczędzając sobie wątpliwej przyjemności w postaci odśnieżania.

- Sehun?

Podniosłem głowę, uśmiechając się na widok Luhana, stojącego na balkonie w blasku porannego słońca, odbijającego się od tafli śniegu.

- Dzień dobry, Hannie - przywitałem go, posyłając w jego stronę łagodny uśmiech. - Dobrze spałeś?

- Tak, ale...

- Wracaj do środka i zjedz coś. Jest za zimno - przerwałem mu, zauważając, że ma na sobie jedynie szlafrok.

W odpowiedzi jedynie uśmiechnął się anielsko i przysięgam, że na sam widok jego uśmiechu otaczający mnie mróz zamienił się w majowy upał.

- Powinieneś wczoraj zostawić samochód w garażu.

- Wiem, że mamy w domu olbrzymi zapas leków na przeziębienie i pewnie bardzo chciałbyś je wykorzystać, ale, błagam, po prostu wracaj do domu. Jest mróz - powiedziałem głosem nieprzyjmującym sprzeciwu. - No dalej. Nie mogę patrzeć, jak stoisz tam, drżąc z zimna.

- Nie jest mi zimno - usiłował mnie przekonać.

- Wracaj zanim sam tam pójdę i wciągnę cię do środka - zagroziłem, odważnie dzierżąc w dłoni szczotkę do zgarniania śniegu.

W odpowiedzi usłyszałem tylko cichy śmiech, a gdy po raz kolejny spojrzałem w kierunku balkonu, Luhan był już w połowie drogi do wejścia.

To nie tak, że usiłowaliśmy zamieść wspomnienia ostatniego incydentu pod dywan i uznać całą sytuację za zapomnianą. W rzeczywistości mój narzeczony nadal był prześladowany wizjami bycia gorszym, a ja nadal trzymałem w ukryciu list, który zostawił tamtego poranka, w obawie, że podobna sytuacja może się powtórzyć.

Być może właśnie to otworzyło mi oczy. Zauważyłem, jak kruchy i niestabilny stał się nasz związek, kiedy to on dawał z siebie wszystko, a ja nie potrafiłem dla niego wykrzesać nawet połowy tego, co powinienem mieć mu do zaoferowania. Wszystko było moją winą i być może właśnie dlatego czułem się zobowiązany do zadośćuczynienia.

Zabranie Luhana na wyjazd było dobrą decyzją. Potrzebowaliśmy odpoczynku i chwilowej zmiany otoczenia. Poza tym zimowa rezydencja moich rodziców była dobrym miejscem, by zapomnieć o wszystkich problemach, których wspomnienia prześladowały nas w ścianach naszego mieszkania.

🌹🌹🌹

- Gdzie jedziemy? - zapytał, kończąc zapinać kurtkę, podczas gdy ja opierałem się o framugę drzwi z zadziornym uśmiechem.

- Okolica jest naprawdę ładna. Zabiorę cię na małą przejażdżkę - odparłem, po czym zwróciłem się do stojącego obok Jamesa, który za moją prośbą zgodził się towarzyszyć nam przez cały okres przebywania w rezydencji. - James, upewnij się, że obiad będzie gotowy na trzecią.

Only Boyfriend | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz