Rozdział 21

734 35 2
                                    


*Luna*
Głowa mi pęka. Już trzecią godzinę siedzimy i dumamy nad Maią Simonetti.
-Ej, ludzie - zwróciłam na siebie uwagę. - Dumamy nad tym o co jej chodzi, ale chyba powinniśmy też pomyśleć co zrobić żeby więcej nikomu nie zrobiłam krzywdy, nie?
-Nie zrobi Wam krzywdy - odezwała się Nel.
-Masz tego pewność? - zapytała Ambar przez zaciśnięte zęby. Jeju, co jej się stało?
-Nel czy Ty coświesz?- Naomi przybliżyła się do mnie opierając łokcie na moim barku. Nel westchnęła.
-Po prostu... - zawahała się. - Mam pewną hipotezę, ale...
-Nel? - Matteo wstał z kanapy i podszedł do stołu przy, którym pracowali Nel, Liam i Ambar.
-Chodzi o to, że Maia i .... - urwała wraz ze spojrzeniem w prawo. Również odwróciła wzrok w tamtym kierunku. Moja przyjaciółka, Ambar, obecnie przymilała się do Liama. A dokładniej rzecz biorąc chyba miała w zamiarze Go pocałować. Nie mam pojęcieco jej odbija. Chłopak poczuł na sobie nasze spojrzenie i chyba dopiero teraz się ocknął, prostując się. Spojrzał na Nel, zrobiłam to samo. Jej oczy przekazywały tysiące emocji, których nie mogłam odczytać. Jeśli chodzi o rozszyfrowywanie uczuć i ukrywanie ich to Nel jest w tym ogromną mistrzynią. Liam uśmiechnął się nerwowo. Nel zignorowała to i z powrotem przeniosła wzrok na mojego chłopaka. Podeszłam do nich. Matteo objął mnie w pasie i cmoknął w policzek. Nel się .... uśmiechnęła.  Dobra naprawę ta dziewczyna jest dla mnie wielką zagadką.
-Jutro wszystko Ci...Wam wyjaśnię - powiedziała ze zmęczeniem.
-Nie wiem czy jutro będę... - zaczęła Ambar.
-Nie Tobie Ambar! Nie znam Cię - wycedziła. Spuściłam wzrok. Mnie pewnie też to nie tyczy.
-Nel ja jutro...  

-Nic nie mów! Liam Ciebie to też nie dotyczy. Słyszałam o waszej randce. Szepczcie ciszej - prychnęła Nel. Posłałam mordercze spojrzenie Ambar, na co Ona tylko przewróciła oczami.

-To nie randka, Nel ja...
-Nie tłumacz mi się, nie jestem nikim ważnym w Twoim życiu. Mając WAM miałam na myśli Matteo, Naomi i Lunę - zszokowana podniosła wzrok na przyjaciółkę mojego chłopaka. Posłała mi pośpieszny uśmiech. Wcisnęła papiery do swojego plecak i zgarniając kurtkę z wieszaka wyszła z domu. Spojrzałam na Matteo. 

-Spotkajmy się za 2 godziny w fabryce. Dogonie Nel i jej powiem - Naomi zaczęła się zbierać.

-Koniec zebrania. No już wszyscy do domu -Matteo wygonił wszystkich z mojej rezydencji i szepnął coś swojej siostrze, która tylko przewróciła oczami. Ja w tym czasie wycierałam stół. Po chwili poczułam ramiona oplatające mnie w tali. Uśmiechnęłam się i odwróciłam.
-Przepraszam Cię za to zamieszanie...
-Jest ok. Nawet było... hmmm.... ekscytująco - zaśmiał się - No co podobało mi się.
-Nie chcę żeby coś Ci się stało.
-A Nel? Jeśli ją teraz dopadnie? Albo...
-Hei, spokojnie. Dzwoniłem do mojego przyjaciela. Wszystko mam pod kontrolą. Nic nam nie będzie. Musimy się dowiedzieć co miała na myśli Nel i co planuje Maia.
-Jesteś niesamowity - uśmiechnął się.
Położył dłoń na moim policzku i złączył nasze usta w pocałunku. Mój pierwszy pocałunek z Matteo. Położyłam dłoń na jego piersi. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Stykaliśmy się czołami. Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił uśmiech.

-Nie chce na Ciebie naciskać,ale chcę żebyś wiedział, że.... - zawahałam się. Chłopak spojrzał na mnie swoimi ciemnymi tęczówkami - Kocham Cię Matteo. Naprawdę, cię kocham - Chłopak stał chwilę bez ruchu. Bravo Luna. Znowu, znowu wszystko popsułaś. Ugh, powinnam napisać sobie na czole.... Yyy... W sumie sama nie wiem co. Jejku, muszę się ogarnąć. Z moich zamyśleń wyrwała mnie rzecz, której bym się nigdy nie spodziewała. Matteo zagarnął mnie w mocny uścisk.

-Luna ja.... - i wtedy oto zadzwonił dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.

-Zapomniałam Ci powiedzieć. Powiedziałam Nel przed spotkaniem, że chciałabym z nią porozmawiać po spotkaniu, więc pewnie wybiegając o tym zapomniała, ale jej się przypomniało - posłał mi to jedno ze swoich spojrzeń - Hej spokojnie chce wiedzieć czego się spodziewać na spotkaniu w fabryce - zaśmiałam się.

-Wiesz co ja chyba też już powinienem się zbierać - również się zaśmiał. Miałam zamiar go pocałować kiedy to zabrzmiał kolejny dźwięk dzwonka. Zaśmialiśmy się - Do zobaczenia - skierował się do wyjścia.

-Matteo, ej... - obrócił się - Wyjdź kuchnią - zaśmiał się i ruszył w przeciwną stronę. 

Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Dziewczyna opierała się o futrynę. Uśmiechała się, ale.... Właśnie, ale... Miała smutne spojrzenie. 

-Hej co jest? - zapytałam.

-Przecież wszystko jest dobrze, o co.... 

-Oczy - powiedziałam. Dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie. Matko, jak jej spojrzenie przypominało to Matteo.

-Wszystko dobrze, naprawdę - zapewniła.

-Przecież widzę. Mnie nie okłamiesz. Może jestem mega rozczepaną Luną - zaśmiałam się - Jednak zwracam uwagę na szczegóły - dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało. - Chodzi o Liama?

-O Liama, co? Nie... Czemu miało by o niego chodzić.

-Zależy Ci na nim.

-Luna, proszę skończmy tę rozmowę. Chłopcy są na razie ostatnią rzecz, o której chce myśleć, mam inne rzeczy na głowie. A poza tym nie oświadczył mi się, ani nic - zaśmiałam się. - No co? - pokręciłam głową z poirytowania - Dobra, wiesz co nie ważne mamy co innego na głowie. 

Dziewczyna minęła mnie w drzwiach i  weszła do środka. Miała na sobie czarne getry i granatową bluzę w stylu crop top. Jejku jaki Ona miała brzuch. Chyba zacznę więcej ćwiczyć. Włosy upieła w wysokiego kucyka, z którego wystawały pojedyncze pasma z przodu. Pewnie dlatego, że biegła. Na nogach miała zwykłe białe conversy. Chyba nie widziałam jej w innych butach. Pokierowałam ją do mojego pokoju. Ja jeszcze szybko wpadłam do kuchni po napoje. Stał tam jeszcze Matteo dyskutując z gosposią. Zaśmiałam się zwracając na siebie ich uwagę.

-Maredit wiesz On ma już właścicielkę - zaśmialiśmy się.

-Ach, tak? No cóż miło było poznać - Meredit się zaśmiała i podała mi dwa kubki oraz butelkę wody mineralnej oraz soku jabłkowego. Pocałowałam Matteo (na pożegnanie)w policzek i pobiegłam na górę. Uważając żeby się nie przewrócić na schodach z napojami w ręce. Weszłam do pokoju a Nel spojrzała na mój strój.

-Luna masz zamiar iść w białych spodniach na trening do naszej piwnicy?
-Yyyyy... - nie wiedziałam co powiedzieć.W sumie miałam taki zamiar, ale Ciii, bo chyba zbytnio tego nie przemyślałam. Nel się zaśmiała. 
-Zrobimy tak. Wprowadzisz mnie do swojej wielkiej garderoby, która jest wielkości mojego domu - zaśmiała się. - Ja coś wybiorę. Ok?
-Ale za to j a zabiorę Cię na zakupy..
-Luna. Nie stać mnie - powiedziała spuszczając głowę.
-Jak to? Przecież masz świetne ciuchy... - naprawdę byłam zdziwiona.

  -Większość przerabiam sama. Np. jakieś za małe spodnie obcinam, albo wycinam i szyję coś nowego -zamurowało mnie - dostałam też ostatnio torbę od Pana Johnsona.  

  -Kogo? - Nel widocznie nie wiedziała co powiedzieć - Nie ufasz ludziom co?
-Niezbyt
-Czemu? Chodzi o to, że Matteo Cię zostawił czy...
-To skomplikowane...- już miałam coś powiedzieć kiedy dziewczyna mnie wyprzedziła - Mamy 40 minut. Więc może pokaż mi co masz w szafie?  - otworzyłam drzwi do gareroby. Nel rzuciła okiem ja sterty ciuchów, które niedawno wraz z moją gosposią układałyśmy.

-Luna nie masz nic ciemnego?
-Yyy.... - podrapała się po głowie coś szacując?!
-Nie mam czasy żeby pobiec do mnie, ale może coś znajdę - kiedy Nel przeglądała moje ciuchy ja weszłam na spotifly i włączyłam pleylistę z piosenkami One Direction. Chwilę potem Nel podała mi wybrane przez nią ciuchy.
-Włóż to - podała mi złożone na kupkę ciuchy i opuściła moją garderobę. Ja w tym czasie zabrałam się za zakładanie wybranego przez Nel kompletu. 

Po chwili miałam na sobie ciemno różowe leginsy oraz biały top ze złotym napisem Sol (słońce po hiszpańsku). Na nogi włożyłam granatowe trampki a włosy upięłam w koka. Spojrzałam w lustro i zamknęłam drzwi od mojej ,,szafy".
-Dobra Nel przyznaje wyglądam dobrze - dziewczyna się zaśmiała i pociągnęła w stronę wyjścia.
-Chodźmy. Nie chcę się spóźnić na trening.

Nadzieja Jest BroniąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz