Rozdział 7

332 30 5
                                    

*Matteo*

Ze słuchawkami w uszach przemierzam uliczki Buenos Aires podążając w stronę lokalnego szpitala. Równo tydzień temu zaczęły się nasze wakacje i równo tydzień temu Nel zaczęła samodzielnie oddychać. Z uśmiechem na ustach wsłuchuję się w kolejne dźwięki ,,I'll Make It Up To You" Imagine Dragons nucąc piosenkę pod nosem. 

Przechodzę przez główne drzwi szpitala i kieruję się długim, białym korytarzem pod salę nr. 216. Po drodze zatrzymuje mnie mężczyzna na oko około 30paru lat. Uśmiecha się do mnie pogodnie.

-Mam wiadomości dotyczące Nel Hart.... - zaczyna. A ja przystaje i wpatruje się w niego uważnie. Nigdy wcześniej go Tu nie widziałem - Zajmowałem się nią już kiedyś. Naprawdę pozytywna osoba - uśmiecham się.

-Oj tak! Nel jest osóbką, która ma wielką pogodę ducha... 

-Jest coś o czym musi pan wiedzieć! - zaczyna - Obudziła się,ale... - nie daje dokończyć lekarzowi. 

Biegnę przez korytarz i wpadam do sali,w  której jak zwykle zastaje Liam'a. Nel przenosi na mnie spojrzenie. Uśmiecham się do niej jednak coś mi tu nie gra. Wzrok dziewczyny przepełniony jest strachem a oczy są zaszklone. Patrzy się na mnie intensywnie i cofa pod sam koniec łóżka oplatając kolana rękoma. 

-Nel.. - szepce i robię parę kroków do przodu.

-Nie dotykaj mnie! Nie zbliżaj się!- szepce przerażona. 

-Nel ja przecież nie robię Ci krzywdy, Nel ja...

-Zostawiłeś mnie... - szepce w kolana.

-Nel...

-WYJDŹ Z TEJ SALI! 

-Proszę, Nel...

-WYJDŹ! - cofam się i patrzę zdezorientowany na Liam'a, który tylko smutno kręci głową.

-Ty też wyjdź! - rudowłosa zwraca się do chłopaka, który uśmiech się blado i bezszelestnie wstaje z krzesła. Klepie mnie po plecach i wychodzimy z sali.

-C-c--co jej jest? - pytam zszokowany i opadam na zielone, plastikowe krzesło znajdujące się przed salą.

-Przeżywa szok. Twój ojciec.... - zaczyna Liam,a łza spływa po jego policzku - On ją wykorzystał Matteo, ale w najgorszy możliwy sposób.

Chłonę słowa chłopaka i zastanawiam się nad ich dokładnym sensem. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę  tego co miał na myśli. Wstaję z krzesła i wymijam chłopaka próbując opanować drżenie dłoni.  

Wchodzę do toalety i ochlapuje twarz zimną wodą. A dopiero teraz wszystko mi się układa. Układa to, dlaczego mnie odepchnęła...

*Luna*

Poprawiam torbę na ramieniu i sięgam do zimnej, metalowej klamki. Zatrzymuje na niej dłoń i obracam się zaciskając wargi i przeglądam w szybie na przeciwko. 

Krótkie różowe spodenki opinają moje nogi. Biały, krótki top z czarnym napisem sięga mi do połowy pępka. Na stopy wciągnęłam sandałki na koturnie w odcieni beżu. Włosy upięłam w luźnego kucyka, z którego wychodziły przednie pasma. Na twarzy miałam lekki makijaż i malinowy błyszczyk. 

Po rozmowie z Naomi dużo myślałam i przez tydzień próbowałam odnaleźć siebie. Chociaż mój look wrócił do normy, ja sama w środku czułam pustkę. Pogubiłam się we wielu rzeczach i trudno jest mi je sobie poukładać. 

Biorę wdech i wchodzę do sali. Zamykam drzwi. I stoję jak z paraliżowana. Łzy napływają mi do oczu i zaczynają spływać po moich policzkach. Upadam na podłogę i ląduje na gołych kolanach. Moja torba spada z mojego ramienia z impętem na płytki. Z moich ust wydobywa się głośny szloch. Dopiero w tym momencie zwracam na siebie uwagę osóbki w pomieszczeniu.

Ciemne tęczówki wpatrują się we mnie nie pewnie i z zaskoczeniem. 

-Luna... - szepce dziewczyna - Jeju... To na prawdę Ty? - przytakuję a kolejne łzy wypływają z moich oczu. Dziewczyna wyciąga dłoń w moją stronę. Wstaję z podłogi i łapię jej drobną, zimną rękę.

-Czemu płaczesz? - pyta z troską, chociaż to ona prawie kopnęła w kalendarz. 

-Bo wszystko jest nie tak jak powinno - szlocham unikając jej spojrzenia - Wszystko popsułam, Nel - szepce przez łzy.

-Opowiesz mi co masz na myśli? Bo wiesz na dobre dwa miesiące zapadłam w sen zimowy - śmieje się i kręcę głową. Uwielbiam tę dziewczynę. Mimo, iż to ja właśnie powinnam ją pocieszać to Ona to robi. Pragnie mi pomóc mimo, iż dopiero się wybudziła. 

-Popełniłam cholerny błąd, Nel. Po tym co się stało zrobiłam coś czego nigdy nie powinnam. Zmieniłam się...

Opowiadam całą historię z uczuciami jakie mi w tym czasie towarzyszyły. Czasami szlocham, czasami gdzieś się uśmiecham.

-Co sprawiło, że postanowiłaś... - zaczyna rudowłosa - Huh...Wrócić? - zastanawiam się i uśmiecham.

-Matteo na balu... - po raz pierwszy patrzę w oczy szesnastolatki. Uśmiecha się. Uśmiecha się smutno - A potem Naomi, która wparowała mi do domu - śmieję się cicho - Zrozumiałam, że... - biorę głęboki wdech - Wpadłam w dół i zakopałam w nim wszystkie dobre uczucia, rzeczy i wspomnienia. A teraz trudno mi je wszystkie odzyskać i czuję cholerną pustkę...

-Kochasz go jeszcze? - uwierzcie, spodziewałam się wszystkiego, ale nie takiego pytania.

-Nie wiem Nel. Nie wiem jak... - kręcę głową i spuszczam wzrok.

-To co zakopiemy jest o wiele trudniej odkopać - mówi dziewczyna i bacznie się mi przygląda - Ale powinnaś spróbować to odzyskać. Doceniam to, że tu przyszłaś - bez pytania obejmuje słabą przyjaciółkę i gwałtownie mrugam odganiając łzy. Szesnastolatka jednak sztywnieje i nie odwzajemnia uścisku.

-Wszystko u Ciebie dobrze? - pytam przypominając sobie o tym co ją spotkało i z czym musiała się zmierzyć.

Prawie. J-a-a-a... - jąka się - Ja się boję - szepce - Nie chce żeby ktoś mnie dotykał. Nie mogę patrzeć na chłopców. Boję się. Tak cholernie się boję. I ranię bliskie mi osoby, Luna...

-Rozumiem... - szepce i zamykam oczy -... ale mimo, że się ,,zapadłam" nadal wiem jedną rzecz Nel. Matteo Cię kocha i jedyne co chce to Cię chronić. Jesteś dla niego drugą siostrą...

-Ja się staram...

-Wiem Nel, wiem! - przytakuje - Możesz powiedzieć mi co się tam wydarzyło?!

-A mogę bardzo ogólnikowo? - rudowłosa się uśmiecha a ja kiwam głową.

Słucham opowieści Nel i jeszcze chwilę z nią rozmawiam po czym opuszczam salę. Biorę głęboki wdech i zdaję sobie sprawę, jak bardzo brakowało mi czyjejś bliskości. Przyjaciół. Kolejne łzy napływają mi do oczu kiedy opuszczam budynek szpitala.

*Matteo*

Po jakiejś godzinie się uspokajam i postanawiam wrócić do domu. Nie mam zamiaru drugi raz patrzeć na przerażoną Nel. Nie chce ponownie sprawić jej przykrości. Nie chce jej straszyć, ale nie chce także żeby Ona bała się mnie.

Nie patrząc gdzie idę trzaskam drzwiami wejściowymi i wychodzę ze szpitala. Szarpię się z poplątanym kablem od słuchawek aż w końcu ciskam go w kieszeń i klnę pod nosem. W pewnym momencie zderzam się z czyjąś sylwetką i słyszę dziewczęcy pisk. Ten dziewczęcy pisk. Schylam się i chwytam szatynkę w ramiona.Przyglądam się jej i nie widzę już plastikowej lali czy mrocznej i bezdusznej bogaczki. Widzę bezbronną dziewczynę z zapłakanymi, pustymi od nadmiaru emocji oczami, które uważnie śledzą mą twarz. 

-Nic Ci nie jest? - pytam stawiając ją na ziemi. Kiwa głową i spuszcza wzrok. Łapię jej pod brudek i zmuszam do patrzenia w moje oczy.

-Wróciłaś... - szepce i ostrożnie zmniejszam odległość między nami i szepce tuz przy jej wargach:

-Wróciłaś do mnie Luna....

Nadzieja Jest BroniąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz