Rozdział 1 (część 2)

391 25 4
                                    

*Caleb*

-Cholera jasna! - rzucam przybrudzony plecak w kąt pomieszczenia i siadam za biurkiem. Opieram głowę na dłoniach i próbuję zebrać myśli.

Rude włosy, znamię w kształcie litery H za uchem...

Musi być coś co jeszcze pamiętam o mojej siostrze. Nagły podmuch wiatru przynosi pod moje nogi zgnieciony kawałek papieru wstaję z krzesła i podnoszę papier, który przybył z znikąd

,,Pomóż mi zdobyć władzę, a znajdę Twoją siostrę "

Besos 

Z.

Na odwrocie kartki znajduje również numer telefonu. Rozglądam się i dyskretnie chowam papier do tylnej kieszeni spodni...

Podchodzę cicho do blondynki i zakrywam jej oczy dłońmi, szeroko się przy tym uśmiechając. Czuję, że kąciki jej ust się unoszą.

-Hmm... Matteo to Ty?

-Um.. nie pudło..zgaduj dalej - blondynka śmieje się cicho.

-Max? - wydaje pomruk niezadowolenia a Ambar ściąga moje dłonie ze swoich oczu i składa na moich ustach pocałunek, który odwzajemniam.

-Przecież od początku wiedziałam, że to najwspanialszy chłopak na świecie - blondynka chichocze. Obdarowuje ją uśmiechem i ponownie do siebie przyciągam. Dziewczyna odrywa się ode mnie i wbiega do autobus

-Nie zasłużyłeś sobie na tyle czułości - prycham i kręcę głową.

-Myślałem, że jestem najlepszym chłopakiem na świecie? - Ambar się uśmiecha i wychyla głowę zza okna autobusu. Macham jej na pożegnanie i ciężko wzdycham. Minęło parę tygodni a ja nadal nie wiem co zrobić z przybyłą nie wiadomo skąd kartką. Opieram się o płot i próbuję wymyślić jakiś sensowny plan działania.

 Opieram się o płot i próbuję wymyślić jakiś sensowny plan działania

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*Liam*

-Liam... - Matteo wybudza mnie ze snu i kładzie mi dłoń na ramieniu - Jestem Ci bardzo wdzięczny za to co robisz dla Nel, a powinien wrócić do domu i się przespać w wygodnym łóżku - wzdycham i wstaję z plastikowego krzesła ulokowanego w szpitalnym korytarzu.

-Masz rację, za dużo i tak nie pomagam, Nel.

-Bardzo jej pomagasz uwierz mi - zapewnia mnie osiemnastolatek. Uśmiecham się blado i wychodzę z budynku...

Zerkam na bladą, uśpioną twarz Nel. Minęły dwa miesiące a oprócz pozornej poprawy nic się nie dzieje. Żadnych nowych wieści od dwóch tygodni.

Dotykam zimnego policzka rudowłosej istotki i myślę o tym jak bardzo chciałbym usłyszeć jej głos, zobaczyć jej uśmiech, spojrzeć w jej duże oczy...

Nadzieja Jest BroniąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz