Rozdział 30

407 30 1
                                    


*Luna*

Po dziesięciu minutach wszyscy zebrali się w fabryce i otoczyli mnie szczelnym kręgiem. Wzięłam głęboki wdech. Wszystkie oczy były wpatrzone we mnie. Nie mogłam się na niczym skupić! Zamknęłam oczy żeby nie eksplodować!

-Po co nas tu tak wcześnie zrywałaś, nie wiedząc co chcesz powiedzieć? - syknął Caleb po czym ziewnął. 

-Bo wiem gdzie jest Nel, do cholery - naskoczyłam na chłopaka i wzięłam głęboki wdech. Po chwili Katy położyła dłonie na moich ramionach.

-Możemy dajmy jej trochę wolnej przestrzeni, co? - zapytała spokojnie - Każdy z nas chce dowiedzieć się co się dzieje i o co w tym wszystkim chodzi,a Luna...

-STÓJ! - dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana.

Ostatnia niedziela, czip, Balsano, więzienie... 

Wszystkie brakujące części układanki powracały do mnie ze zdwojoną siłą. Z trudem złapałam oddech. 

-On..on... zgwałcił mnie...

-Aaaaaaaaa - krzyknęłam łapiąc się za głowę i upadłam na podłogę. Po chwili obok mnie pojawił się Zach i uklęknął obok mnie. Włożył wystające pasma moich włosów za ucho i złapał mnie za dłoń. Odtrąciłam jego rękę, wiedząc, że Matteo się to nie spodoba. Położyłam dłonie na podłodze i zaczęłam ciężko oddychać.

Osiem kilometrów od bazy, przystanek...

Zacisnęłam mocniej powieki i próbowałam ułożyć wszystko chronologicznie.

-Luna? - Naomi usiadła obok mnie. Złapałam jej dłoń i ponownie zamknęłam oczy. 

Przystanek, 2o0 metrów, staruszka...

-Wiem! - gwałtownie wstała z betonu zderzając się z głową Max'a. Posłałam mu przepraszające spojrzenie, a słowa zaczęły ze mnie płynąć.

-Będąc w fabryce Nel pomagała mi uciec. Stworzyła mapę. Zaznaczyła na niej... - przeszukałam moją głowę w poszukiwaniu odpowiedniej liczby - osiem punktów. Zabrali nas do jakiejś piwnicy zamkniętej metalową kratą. Było tam zimno, zero okien. W rogu był jeden materac. Śmierdziało tam zgnilizną. Nel powiedziała mi, że 8 kilometrów od tego miejsca znajdę naszą fabrykę. Po wyjściu z piwnicy dzięki kracie wentylacyjnej i zeskoku z drzewa dotarłam na przystanek oddalony od tamtego miejsca na ok. 200 metrów. Autobus, który miał być moim ratunkiem odjechał, więc zapytałam się jakiejś staruszki jak dostać się na Cecilla Gierson. Skręciłam w prawo i potem  biegłam prosto, wpadając na was. Podczas ucieczki kratą usłyszałam rozmowę Mai i z jakimś chłopakiem o tym, że wczoraj mieli uwolnić jej ojca i Balsano z więzienia i zdobyć jakiś czip! - powiedziałam na jednym wdechu i straciłam równowagę od nadmiaru informacji. A moja głowa pulsowała. Liczyłam na spotkanie z podłogą jednak Zach zdążył mnie złapać. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i pozwoliłam mu, aby pomógł mi wstać.

-Jesteś pewna, że mówili, że wczoraj mieli uwolnić mojego ojca? - zapytał Matteo przełykając ślinę i patrząc na mnie i na Zacha swoimi smutnymi, czarnymi oczami. Kiwnęłam głową i odsunęłam się od ciemnowłosego. Podeszłam do Matteo chcąc go przytulić. Jednak chłopak wyminął mnie i usiadł obok roztrzęsionej Naomi tuląc ją do piersi. Oczy zaszkliły mi się na ten widok. 

-Jeśli zdobędą czip będzie po wszystkim - westchnął Matteo - Znowu zacznie wszystko, zaczną, demolować, psuć i niszczyć... Zniszczą naszą fabrykę, nasze wspomnienia, a potem wszystko po kolei, co dawało nam szczęście. - chłopak mocniej objął siostrę i ukrył twarz w jej włosach. Rozejrzałam się dookoła. Max obejmował szlochającą Katy i gładził ją po plecach. Caleb pociągnął Ambar i udali się do komputerów, stukając w ich klawiatury zawzięcie. Maddy osunęła się po ścianie i utkwiła spojrzenie w Matteo i Naomi. Max usiadł obok swojej dziewczyny i uścisnął jej dłoń, aby dodać jej otuchy. Fioletowo włosa uśmiechnęła się z wdzięcznością i położyła głowę na ramieniu chłopaka. Liam oddalił się w drugi kąt pomieszczenia i straciłam go z pola widzenia. Zach zachował stoicki spokój i wykonywał jakiś telefon na prośbę Matteo. Nie widziałam o co chodzi, ale byłam na tyle skupiona, że mogłam śmiało wywnioskować jedną rzecz. 

Szykowało się niezłe bagno, heh.

Wzięłam wdech i uspokoiłam drżenie rąk. 

-Balsano uciekł z więzienia! - zakomunikował przez zaciśnięte zęby Caleb. 

-Okej! Słuchajcie mnie! - wszystkie zszokowane spojrzenia przeniosły się na moją osobę. Wzięłam wdech i weszłam na stolik, modląc się, aby utrzymał mój 58kilogramowy ciężar. Ku mojemu zdziwieniu mebel nawet się nie zachwiał. 

-Nic na razie nie idzie po naszej myśli, ja to wiem, ale nie możemy się teraz poddać...

-Luna... - Caleb pragnął mi przerwać

-Zamknij się! - wszyscy spojrzeli na mnie wielkimi oczami. No co? Nie jestem jakąś księżniczką z zamku. Umiem uciszyć tego mięśniaka budzącego postrach. Pfff... Caleb uniósł ręce do góry i się wycofał. Uśmiechnęłam się triumfalnie. 

-Przez cały dobry boży tydzień zarywaliśmy nocki, trenowaliśmy, szkicowaliśmy... Jednym słowem robiliśmy wszystko, aby uratować Nel i wygrać - klasnęłam w dłonie - Teraz mamy wystarczająco informacji, dobrą formę i motywacje, aby ruszyć i odebrać tej kanali (czytaj. Mai) to co nasze! Mamy coś czego Ona nie ma. Mamy siebie. A razem możemy wszystko - uśmiechnęłam się i zeskoczyłam ze stołu wysuwając rękę do przodu - Kto jest ze mną? 

Maddy natychmiast wstała z ziemi i położyła swoją dłoń na mojej, już ją uwielbiam! Po chwili zrobił to Liam i Caleb. Spojrzałam na resztę. Wszystkie dłonie stanowiły całość, a my niezawodny team. Wiedziałam to już w tamtym momencie. Bo najważniejsze to stawić czoła danej sytuacji razem, a nie stanowić podziałów. Miałam nadzieję, że nie będzie jeszcze na nic za późno. 

-Naomi... - zaczął Matteo patrząc na siostrę, kiedy nasze ręce po wyszczeleniu w górę się rozłączyły - Jeśli nie miałabyś nic przeciwko... Gaston zabierze Cię do Maiami do jego dziadków - chłopak spuścił wzrok, nie widząc jakiej reakcji ze strony siostry się spodziewać. Dziewczyna jednak zaskoczyła nas wszystkich i rzuciła się w objęcia Matteo.

-Dziękuję! - wyszeptała.

Nadzieja Jest BroniąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz