*Pół godziny później*
*Luna*
Po przemówieniu Matteo cofnęłam się pod ścianę i osunęłam się po niej. Zamknęłam twarz w dłoniach, a z moich oczu wytrysnął wodospad łez. Przez całe przemówienie Matteo ani razu na mnie nie spojrzał. Wymawiał z goryczą moje imię i udawał jakby mnie nie było. Wszyscy byli zajęci przygotowaniami i nikt nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Jak mogłam być taka głupia? Zach chciał mnie tylko dla siebie! Zamiast się do niego oddalić, zbliżyłam się do niego, pocieszałam i dałam się zwieść! Wiedziałam, że coś do mnie poczuł! Jednak nic sobie z tego nie robiłam! Zaszlochałam! Powinnam była się od razu odsunąć od Zacha, powinnam skupić się w 100% na odzyskaniu Matteo! Jestem skończoną idiotką!
Pod moimi nogami wylądowała torba. Wytarłam oczy i zamrugałam kilkakrotnie, aby przywrócić im dobrą widoczność. Wzięłam torbę w dłonie i spojrzałam w górę. Nade mną stał Matteo. Może wszystko będzie dobrze? Iskierka nadziei, która szybko się we mnie zapaliła, równie szybko zgasla.
-Matteo.... - wstałam - ja-a-a-a...
-Nic nie mów! - warknął - Skoro jesteś przyjaciółką Nel to weź się za swoją robotę, bo za 10 minut wyjeżdżamy! Chyba, że w tym też skłamałaś?! - zapytał.
-Nie Matteo! Nigdy Cię nie okłamałam. Kocham Cię i....
-NIE WAŻ SIĘ! TO NAJGORSZE KŁAMSTWO JAKIE KTOŚ MÓGŁ MI KIEDYKOLWIEK POWIEDZIEĆ!
-Nie, Matteo! Ja nie kłamię... - powiedziałam przez łzy - Nigdy nie kłamałam w tej kwestii.
-Rób co do Ciebie należy - powiedział niechętnie i wycofał się. Łzy spłynęły po moich policzkach. Chłopak po chwili odwrócił się, przypominając sobie coś.
-A i jeszcze jedno! - powiedział przez zaciśnięte zęby, nie obdarzając mnie spojrzeniem - Po tej akcji nie chce Cię tu widzieć! Nie chcę Cię nigdzie widzieć! Masz zniknąć z mojego życia, tak szybko ja w nie weszłaś! Masz zostawić moją rodzinę w spokoju! Zostawić moje życie w spokoju i mój świat! Wróć sobie do swoich luksusów, apartamentu, pokojówek, kucharek, lokai, szofera, markowych ciuszków, wysokich butów, kosmetyczki, wygodnego łóżka, ogromnego pokoju, swobody, do basenu na podwórku... Wróć tam gdzie twoje miejsce i NIGDY NIE WCHODŹ BUTAMI DO INNEGO ŚWIATA, ABY ZABAWIĆ SIĘ CZYIMIŚ UCZUCIAMI! - wykrzyczał ostatnie zdanie i odszedł.
Nie zdawał sobie nawet sprawy jak jego słowa mnie zabolały! Miałam ochotę szarpnąć jego ramię i wykrzyczeć mu w twarz co o tym sądzę. Co sądzę o jego stwierdzeniu! Powiedzieć mu jak bardzo się myli! Ale nie miałam na nic siły. Upadłam na kolana, gdyż moje nogi nie utrzymały mojego ciężaru. Położyłam dłonie na betonowej podłodze wiedząc, że już nigdy jej nie dotknę.
Poczułam obejmujące mnie ramiona. Zaszlochałam i wtuliłam się w nie.
-Powiedz mi jak bardzo beznadziejna jestem? - zapytałam się Maddy.
-Nie jesteś beznadziejna Luna - powiedziała z przekonaniem - jesteś osobą, która zagubiła się w tym całym bałaganie! Jesteś osobą z wyższej półki i ta sytuacja Cię przytłacza... - przerwałam jej i osunęłam się.
-Nie jestem lalką barbie! Okey? - wycedziłam i odsunelam się od fioletowowłosej.
-Nigdy bym tak o Tobie nie pomyślała! Prędzej o Ambar niż o Tobie! - powiedziała i wstała - Chciałam być miła, okazać Ci wsparcie, ale nie to nie?! - prychnęła i otrzepała kolana.
Ugh!!! Jestem beznadziejna!!! Podniosłam się z ziemi i kopnęłam metalowy kubeł stojący w kącie. Katy popatrzyła na mnie ze współczuciem i podniosła kosz, po czym podeszła do mnie.
-Jesteś nam potrzebna Luna - zaczęła - Prawdziwa Ty! Chociaż na te parę godzin weź się w garść - złapała moje dłonie - Wiem, że Ci ciężko, ale spróbuj dobrze? - zapytała łagodnie. Przytaknęłam. Czarnowłosa przytuliła mnie szybko i wycofała się kończąc swoją pracę.
Westchnęłam i podniosłam leżącą w kącie torbę. Wzięłam wdech i podeszłam do magazynku z bronią, w której zastałam Caleb'a.
-Widzę, że wróciłaś do żywych po raz drugi - zaśmiał się - Przypuszczam, że jesteś kotem i masz sześć żyć, huh? - zapytał nie oczekując odpowiedzi i wrócił do zapełniania magazynku broni. Pokręciłam głową z irytacji i podeszłam do szklanej półki...
*Maddy*
-Carter... - podeszłam do mojego chłopaka zawiedziona rezultatem rozmowy z Luną. Naprawdę chciałam dobrze, ach.
-Coś się stało? - zapytał troskliwie mój chłopak i odłożył papiery na bok biorąc mnie za ręce i uważnie przyglądając się mojej twarzy.
-Chciałam jej pomóc, wiesz? Ale nie umiem - westchnęłam - Jestem do niczego.
-Hej, hej - Carter uniósł mój podbrudek i spojrzał mi w oczy - Jesteś niesamowita. Pomogłaś Matteo i chciałaś pomóc Lunie. Nie wolno Ci myśleć inaczej, dobrze? - zapytał gładząc moją dłoń. Przytaknęłam i wtuliłam się w chłopaka.
-Tak bardzo Cię kocham - wyszeptałam i mocniej go objęłam.
-Wiem, ja to wiem - pocałował mnie czule w czubek głowy. Uśmiechnęłam się i odsunęłam od bruneta.
-Chyba muszę wrócić do pracy, huh? - zaśmiał się i przytaknął głową - Cieszę się, że Cię mam. Gdybyś mnie wtedy nie uratował... - westchnęłam.
-Nie myśl o tym co by było gdyby, dobrze? Skupmy się na tym co jest teraz! Nikt nie wygra wojny patrząc tylko na to co będzie gdyby - uśmiechnął się i pogładził mnie po ramieniu.
-Ale wiesz... - zaczęłam uśmiechnięta - Gdybyś nie przeanalizował co było by gdyby, nie pozwolił byś mi wciągnąć się w długą grę, bo chciałam przeżyć wspaniałą historię miłosną jak Josh i Maya i może powinnam sobie znaleźć innego chłopaka, bo skoro nie chcesz patrzeć w innych kierunkach - droczyłam się z nim, a na mojej twarzy zawitał triumfalny uśmiech. Carter pokręcił ze śmiechem głową.
-Nienawidzę Cię i tych twoich seriali - zaśmiał się.
-Wiem! Ty to kochasz - przesłałam mu buziaka w powietrzu i machnęłam włosami idąc na drugi koniec fabryki. W oddali usłyszałam jeszcze jego cichy śmiech.
Carter Hero był całym moim światem! Jeśli go zabraknie, mój świat się skończy!
-Nie wiem jak wyście się dobrali - zaśmiała się Katy - jesteście tacy różni.
-Wiesz przeciwieństwa...
-... się przyciągają, tak, tak - zaśmiałyśmy się.
-Wiesz, w sumie może powinnam podziękować temu gościowi. Bo gdyby nie pomylił mnie z jakąś Stephanie i nie chciał mnie wsadzić do samochodu Carter nigdy by mnie nie uratował. Nigdy nie bylibyśmy razem.
-Nie! Nie zbliżysz się do Johnsonów! - ostrzegła mnie Katy. Zaśmiałam się i zasalutowałam.
-Tak długo jak Carter żyje nie zbliżę się do Johnsonów! Tak długo jak on żyje ja istnieje! - powiedziałam z pewnością i przytuliłam przyjaciółke po czym razem zabrałyśmy się do pracy...
CZYTASZ
Nadzieja Jest Bronią
Teen Fiction-Wszystko dobrze? - zapytałam. -Nie Twój interes. - na ton Jego głosu przeszedł mnie dreszcz. -Dlaczego taki znowu jesteś? -Jaki? O co Ci do cholery chodzi?! -BEZUCZUCIOWY. Najwyżej notowane : #1 w Lutteo - 22.06.2018 #118 Dla Nastolatków - 15...