Rozdział 12

339 31 1
                                    

*Luna*

Zdenerwowana rzucam torbę w kąt pokoju i zaczynam chodzić bezmyślnie w kółko. Zaciskam pięści i przez zaciśnięte zęby wyzywam Matteo. Chłopak kompletnie wyprowadził mnie z równowagi. 

Jak mógł pomyśleć, że łączy mnie coś z Deanem? Jak mógł mnie nie wysłuchać?! 

Smutek, który towarzyszył mi podczas podróży do domu przemienił się w nieustającą wściekłość. Jeszcze przez chwilę krążę po pomieszczeniu po czym gwałtownie podnoszę mojego trampka z podłogi i ciskam nim z całej siły w drzwi. I w tym momencie pojawia się Dean z wesołym okrzykiem.

-Pakuj się Aniołku. Jedziemy na waka.... - nie kończy, ponieważ niebieski Vans trafia go centralnie w brzuch. Zatykam usta dłonią, a Dean teatralnie upada na podłogę i szczerze jęczy z bólu.

-Jeju Dean! I-m really , really sorry! - podbiegam do przyjaciela i patrzę na niego zdezorientowana. 

-Masz rację! Zabij mnie! - krzyczy sfrustrowany -  Właśnie po to tu przyjechałem! 

-Przecież mówię, że BARDZO Cię przepraszam Idioto! 

-A moje uszkodzone wnętrzności mają się niby wypchać tym przepraszam? Co?!

-Kurde Dean! Nie zachowuj się jak baba!

-Ja? - mówi piskliwym głosem.

-Nie kurde, Twój kot! - kręcę głową z politowaniem i siadam na kanapie włączając kolejny odcinek Pretty Little Liars.  A chłopak dopiero po chwili się podnosi.

-Rozumiem, że nie zależy Ci na czasie i wolisz mieć tylko dwie godziny na pakowanie? 

-Śmieszne! Nigdzie nie jadę! - nie odrywam wzroku od telewizora i tylko podnoszę natężenie dźwięku w głośnikach. 

-Śmieszne to będzie to jak za dwie godziny przyjedzie transport a Ty pojedziesz bez walizki!

-Czekaj... - obracam się w jego stronę - Ty tak na serio?

-Bardzo serio, Luna!

-Kuffa Dean! Mogłeś tak od razu - wbiegam na górę omal nie zabijając się na schodach.

-Nienawidzę kobiet... - szepce

-Słyszałam damska dziwko!

-Wypraszam sobie!!! - olewam jego dalsze argumentacje i wyciągam walizkę.

-Dean!!!!

-Jeju! Bębenki mi pękną! Nie drzyj się tak, stoję tuż o bok - mówi pocierając swoje uszy.  

-Skąd niby miałam wiedzieć, że Tu stoisz? - kręci głową z zażenowania i zbywa moją uwagę machnięciem ręki - Gdzie jedziemy, bo nie mam pojęcia co pakować.

-Przecież nie powiem Ci gdzie jedziemy - mówi zażenowany przerzucając z ręki do ręki mój różowy sweter. 

-To jak mam się niby spakować, huh? - wyrywam mu ubranie z prawej dłoni - Na przykład spakuje do walizki same krótkie spodenki a Ty wywieziesz mnie do jasnej cholery na Alaskę!

-Ej... - uśmiecha się głupokowato, a ja przyglądam mu się z politowaniem - To byłby dobry pomysł, może jeszcze uda mi się zmienić rezerwację, wystarczy kilka tele...

-ANI MI SIĘ WAŻ!

-Ok, ok - unosi ręce do góry w geście obronnym - Spakuj się w tę najmniejszą walizkę, wsadź do niej jakieś T-shirty, krótkie gatki i coś do spania. I szpilki czy spódniczki nie zdają egzaminu - chłopak posyła mi buziaka w policzku i wychodzi.

Nadzieja Jest BroniąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz