-Tęsknię za Tobą Luna...\
Dziewczyna otwiera usta chcąc coś powiedzieć jednak tę piękną chwilę przerywa głos, którego szcerze nienawidzę.
-Zostaw ją, idioto! - ręce Zacka odpychają mnie od szatynki,a mi nie udaje się utrzymać równowagi, więc upadam na podłogę zwracając tym uwagę całej sali na nas - Nie waż się jej więcej tknąć! - ryczy i ciągnie smutną szatynkę za sobą, a ja czuję, że ponownie ją tracę. Nagle czuję dłoń klepiącą mnie po ramieniu i widzę Max'a, który blado się uśmiecha. Wzruszam ramionami i pozwalam mu sobie pomóc i wstaję z ziemi. Otrzepuje spodnie.
-Czekaj tu, zaraz wrócę - kieruje słowa do blondyna i szukam wzrokiem Josie. Pochodzę do dziewczyny i posyłam jej przepraszający uśmiech.
-Jest ok - mówi i szczerze się uśmiecha - Dziękuję, że ze mną zatańczyłeś. Może chcesz się spotkać jutro i porozmawiać? - pada pytanie z jej ust. Waham się przez chwilę a potem namierzam Lunę, która wtulona w Zacka porusza się z nim w rytm muzyki. Żałuje tylko, że nie widzę jej twarzy. Potakuje więc głową i odchodzę od ciemnowłosej nie kontynuując dłużej rozmowy.
-Spadam stąd! Bawcie się dobrze - posyłam grupce moich przyjaciół najszczerszy uśmiech na jaki mnie stać i obracam się na pięcie, kierując do wyjścia. Po chwili przez moje ramię przeskakuje blondynka i bierze mnie pod ramię.
-Skoro Ty wychodzisz to my też! - oznajmia Mads i obraca mnie. Dochodzą do nas pozostałe osoby.
-Nie! Nie psujcie sobie imprezy przeze mnie...
-A weź przestań! - Caleb klepie mnie w plecy - Wasze imprezy są do kitu - wszyscy wybuchamy gromkim śmiechem.
-A poza tym co to za zabawa bez Nel i Liama... - zaczyna niepewnie Katy - I bez Cartera - kończy i przenosi spojrzenie na swoją przyjaciółkę. Mads przez chwilę stoi nieruchomo po czym zabiera głos stając po środku koła jakie stworzyliśmy.
-Katy ma rację. Zróbmy coś ciekawszego niż oglądanie zgrai tych dzieci.
-Są w twoim wieku Maddy - prostuje Caleb wywracając oczami, na co blondynka poprawia włosy i ucisza go gestem ręki. Śmieję się pod nosem.
-Może warto zajrzeć do Nel i Liama? - zaczyna Ambar - rozpocznijmy wakacje wszyscy razem.
-RAZEM - wołamy równocześnie i podnosimy wspólnie dłonie do góry.
-Stójcie! Musimy wyjść stąd z wielką klasą - zadziorny uśmieszek pojawia się na twarzy Mads, a ja pierwszy raz zgadzam się z jej szalonym pomysłem i przytakuję. Dziewczyna macha włosami i bierze dziewczyny pod ramię. Mads wraz z kompankami porusza się w ,,pierwszym rzędzie", a ja wraz z chłopakami śmiejemy się pod nosem i kroczymy tuż za nimi.
I wiecie co? W tamtej chwili ponownie zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy.
Nic nas nie rozdzieli, nawet śmierć i choroba, te rzeczy mogły zniszczyć nas dwa miesiące temu, jednak nie zrobiły tego. One wzmocniły naszą więź. Mam najlepszych ludzi na świecie u swojego boku i nie mogę pozwolić im odejść. Moim zadaniem jest ich chronić.
*Luna*
Znad ramienia Zacka patrzę jak Matteo po rozmowie z czarnowłosą dziewczyną, której ostatnio dokuczałam ze Steph w galerii, udaje się do wyjścia. A za nim podąża jego gang. Po wymianie zdań z uśmiechami i opuszczają salę i bal. Ale jak opuszczają? Z wielką klasą, zwracając na siebie uwagę połowy zgromadzonych.
Uśmiecham się tęsknię. Nie wiecie ile dałabym żeby móc wyjść teraz z nimi. Ponownie móc żartować z Ambar i poplotkować z dziewczynami. Usiąść na wytartej kanapie i wraz z chłopakami pograć w karty. A przede wszystkim ponownie odzyskać Matteo. Móc go przytulić, pocałować....
-Ej, Lunuś słuchasz mnie - z moich zamyśleń wyrywa mnie Zack, który pstryknięciem palców przywrócił mnie do realnego świata. Prycham i odtrącam jego rękę wylewając poncz na jego koszulę. Niespecjalnie się tym przejmując odchodzę w głąb sali.
-Jeju siska co Ci zrobił ten przystojniaczek?
-Nic konkretnego, Steph - staję przed lustrem i wyciągam kosmetyczkę z torebki.
-Jak to nic? - blondynka patrzy na mnie podejrzliwie.
-Wiesz co? - chowam jednak wszystko ponownie do mojej kopertówki - Źle się czuję. A ten PRZYSTOJNIACZEK ma na imię Zack i jest wolny, więc proszę bardzo Steph, bierz się za niego. Ja mam dość! - całuję ją w policzek i nie zwracając uwagi na jej pytające spojrzenie wychodzę z toalety.
-A ty gdzie?! - woła blondyna wychylając się zza drzwi.
-Wychodzę! Wracam do domu! - przeciskam się przez tłum i wsiadam w pierwszy lepszy autobus.
Po upływie ok. 30 minut znajduje się pod moją rezydencją. Wpisuje kod i wchodzę do środka. Wysokie szpilki rzucam byle jak w kąt. Zapalam światło w kuchni i zrywam żółtą kartkę z lodówki.
,,Hej kochanie. Mam nadzieję, że bal się udał , jak wrócę liczę na szczegółową relację. Bardzo szczegółową! I nie, nie liczę na nią! Jesteś na nią skazana. Wrócę z samego rana więc się dobrze przygotuj. Mocno Cię kocham ♥ Mama "
-Też Cię kocham mamo - uśmiecham się szczerze i pokonuje schody prowadzące na piętro. Zostawiam otwarte drzwi do mojego pokoju i rzucam się na łóżko. Beznamiętnie obserwuje biały sufit w moim pokoju, dopóki mój laptop się nie włącz z powiadomieniem o nowych e-mailach. Wzdycham i ciskam poduszką w urządzenie, na którego wyświetlaczu pojawia się zdjęcie uśmiechniętego Matteo. Miałam zmienić tą tapetę. Nagle czuję przypływ emocji, które tłumiłam przez dwa miesiące, a z moich ust wydobywa się donośny szloch. A z oczu wytryskuje wodospad łez. Tulę do piersi puchową, różową poduszkę w kształcie serca. Tylko ona pozostała ze mną. Tylko ona jest pamiątką z okresu dawnej, kolorowej, promiennej Luny. I tylko ona mnie nie opuściła. Opieram się o ścianę i mocniej tulę poduszkę.
-Zostawiłam go... zostawiłam ich wszystkich.... - szlocham - Carter mnie uratował....to ja go zabiłam.... nie zasługuję na ich przyjaźń.... muszę dalej grać tę nową Lunę... - kolejny potok łez opuszcza moje oczy i zasłania mi otaczający mnie świat.
Emocje, które ukrywałam przez dwa miesiące napływają do mnie ze zdwojoną siłą. A wszystko przez to, że nie umiałam od niego uciec. Wszystko przez tą bliskość, która pojawiła się między nami. Bliskość, która sprawiła, że uwierzyłam, że będzie jak dawniej. Cholerna bliskość, która dała mi NADZIEJĘ, która mnie zabija. NADZIEJĘ, która sprawiła, że pomyślałam, że On nadal mnie kocha. Ale czy ja nadal kocham Go? To jest myśl, która siedzi w mojej głowie i osadza się w każdej cząstce mojego mózgu. Za dużo udawania sprawiło, że przykryłam kocem również moje prawdziwe uczucia i teraz nie mam zielonego pojęcia czy ja nadal go kocham. Wiem jednak jedno. Nadal jest coś... coś.... coś takiego... coś we mnie.... coś co nie chce zniknąć .... coś co go pragnie i nie radzę sobie z tym....
CZYTASZ
Nadzieja Jest Bronią
Teen Fiction-Wszystko dobrze? - zapytałam. -Nie Twój interes. - na ton Jego głosu przeszedł mnie dreszcz. -Dlaczego taki znowu jesteś? -Jaki? O co Ci do cholery chodzi?! -BEZUCZUCIOWY. Najwyżej notowane : #1 w Lutteo - 22.06.2018 #118 Dla Nastolatków - 15...