~Jedno spojrzenie.
Czasem więcej warte,
Niż tysiąc komplementów. ~Na kolejnej przerwie postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o Matteo Balsano. Z pomocą Ambar, jest wspaniała. Jest dla mnie jak siostra. A więc z Jej pomocą dowiedziałam się, w której sali lekcję ma równoległa klasa i po udaniu się pod znaleziony numer odszukałam wzrokiem siostry Matteo. Nie było to trudne, bo dziewczyna była do Niego bardzo podobna, tylko oczy miała inne. Niebieskie. Gdyby nie ten inny kolor oczu powiedziała bym, że są bliźniakami. Dziewczyna zawzięcie dyskutowała o czymś z Gastonem. Z informacji jakie posiadam wiem, że jest Jej chłopakiem. Podchodzę do nich bliżej.
-Naomi, tak?
-Tak. Kim jesteś?
-Jest Luna. Luna Valente. Chodzę do równoległej klasy. Możemy porozmawiać. - podałam Jej rękę. Po czym dziewczyna nie pewnie skinęła głową i pokążyła za mną do pustej klasy.
-O czym chcesz rozmawiać?
-Chcę Cię poznać. Wydajesz się być...
-Nie macie lepszych wymówek, co? Chodzi Ci o mojego brata, tak?
-Nie zupełnie. - kłamanie coraz lepiej mi wychodzi. Brawo Luna. - O Niego też, ale chcę się też zaprzyjaźnić. Jesteśmy w tym samym wieku. Słyszałam też, że lubisz tę samą muzykę, więc może.... - wyciągnąłam ponownie rękę w stronę dziewczyny. Spojrzał na mnie i ją uścisnęł.
-Jesteś zupełnie inna niż Twój brat.
-Mamy odmienne charaktery. - tłumaczy trochę zmieszana. Nagle zadzwonił dzwonek. Serio? Kocham Pana Panie woźny. Naprawdę. W tej chwili.
-Jak chcesz pogadać możemy się spotkać po szkole. Co ty na to?
-Naprawdę jesteś inna niż brat. - zaśmiałam się - Tak chętnie się spotkam. Masz mój numer. Zdzwonimy się. - uśmiechnęłam się i opuściłam salę.*Naomi*
Siedzę właśnie z Luną w kawiarni. Domyślam się czego może chcieć. Słyszałam, że wszędzie wtyka nos. Jednak wydaje się być bardzo przyjazna. Jednka będę uważać.
-Długo mieszkasz w Buenos Aires? - pyta mnie szatynka.
-Od kąd pamiętam. A Ty?
-Przeprowadziłam się Tu miesiąc przed rozpoczęciem nauki w liceum. Wcześniej mieszkałam w Cancun. - powiedziała z wielkim uśmiechem.
-To w Meksyku prawda?
-Tak.
-Och, zawsze chciałam tam pojechać. Kocham podróżować. Choć moje podróże kończą się na miejscach w naszej okolicy. - powiedziałam zrezygnowana.
-Rodzice nigdzie Was nie zbierali? Ja z moimi bardo często podróżujemy. - stałam się powstrzymać łzy. Nikt nie wiedział co się stało tamtej nocy i co działo się przed nią. Bez sensu było walczyć ze smutkiem. Skoro ja się tak czuję jak musisz czuć się Matteo? Na samą myśl tego zrozumiałam, że byłam przez te lata dla Niego zbyt ostra. Ani razu nie postanowiłam się w Jego sytuacji.
-Wszystko w porządku?
-Muszę iść Luna. Zdzwonimy się. - wyszłam zostawiając zdziwioną szatynke. Po chwili dotarłam do domu.
-Naomi co się stało?
-Przepraszam Cię Matteo. Byłam dla Ciebie zbyt ostra. Naprawdę Cię przepraszam. Nie potrafiłam się postawić na Twoim miejscu. Poczuć to co Ty czułeś....
-Spokojnie. Bardzo chciałbym Cię też przytulić siostro, ale wiesz, że nie potrafię. To nadal....
-Wiem. Jednak doceniam to, że z tym walczysz. - od początku tej rozmowy pierwszy raz spojrzałam na brata.
-Jezu. Matteo co Ci się stało w ręke? - miał całe rozcięte ramię.
-Nic takiego.
-Powiedz mi.
-Nie mogę.
-Ale.... - nie dokończyłam, bo wyszedł.*Matteo*
Nie mogę powiedzieć Jej prawdy. Nie potrafię. Nagle napotykam dobrze znany mi wzrok. Spuszczam głowę i obracam się w przeciwnym kierunku. Modląc się by mnie nie zauważyła. Jednka na marne.
-Poczekaj!!!- dziewczyna krzyczy i dotyka mojej ręki. Wzdrygam się a prze głowę przebiega mi masa wspomnień.
Było późno. Wracam do domu. Właśnie odprowadiłem Nao (zrobienie od Naomi) do Gastona. Wchodzę do domu. Pierwsze co czuję to zapach alkoholu. Przesuwam się w głąb pomieszczenia. Widzę tam obcego mężczyznę....
-Hej! Wszystko ok? - pyta szatynka wyrywając mnie z zamyśleń.
-A Ty co siedzisz mnie? - rzucam.
-Czy Ty musisz taki być?
-Jaki?
-Oschły, zimny...
-Skąd wiesz, że taki ni...- dziewczyna zignorowała moje słowa i mówiła dalej.
-Poznałam Twoją siostrę - zaraz, że Co? Kogo poznała? - Jest inna niż Ty, a zarazem tak bardzo podobna. Powiedz mi czemu taki jesteś?
-Nie potrafię być inny, to NIE TWÓJ INTERES, VALENTE - chcę odejść. Jednka mnie zatrzymuje.
-Czemu boisz się dotyku?
-Nie Twój interes. - warczę. Nie potrafi zaprzeczyć. Dotyk mnie przeraża.
-Poczekaj... Co Ci się stało w ręke? - Spojrzałem jeszcze na swoją rękę. Faktycznie nie wyglądała za ciekawie. Wokół była krew, a na Niej gdzie nie gdzie były małe kamyczki.
-Nic takiego...
-Muszę to opatrzyc. - dotyka ponownie mojej dłoni na co się wzdrygam.*Luna*
-Dzięki, ale nie trzeba dam sobie radę. SAM- mówi, akcentując ostatnie słowo, i zabiera swoją dłoń. On Matteo Balsano właśnie mi dziękuję. MI. Zwykłej szesnastolatce Lunie Valente.
-Nie interesuje mnie czemu się boisz jak Cie dotykam - Co ja gadam. Cholernie chce się dowiedzieć czemu, ale chwila.... Wszystko po mału. -Ale to trzeba opatrzyc. - Mówię stanowczo. Kiedyś bym się bała powiedzieć coś takiego i takim tonem do Niego, ale widzę, że jak jest,, sam,, jest inny.
-Dobrze Pani doktor. - mówi i rusza za mną. Zdziwiona prowadzę Go w stronę mojego domu. Rodzice poszli na randkę. Tak. Moi rodzice są inni. Czasami zachowują się jak nastolatki. Matteo siedzi właśnie na fotelu w salonie a ja kucam obok Jego zranionego łokcia i starannie przemywam ranę wodą utlenioną. Piana pojawia się na zranieniu jednka On nie reaguje. Wpatruje się w jeden punkt. Na zdjęcie moje z rodzicami. Usmekgsmy się od ucha do ucha. Zdjęcie było zrobione rok temu na wakacjach w Grecji.
Z Jego oczu nadal nie potrafię nic wyczytać. Jednka wiem już jedno, wiem, że On coś czuję. Myśli nad czymś. Wspomina?
-Matteo? - zwracam się do Niego nie pewnie. Nie wiem jak zareaguje. Chłopak nie patrzy na mnie. - Powiesz mi co się stało? - wzdycha ciężko. - Dobra nieważne. - osuszam ranę ręcznikiem papierowym i owijam ją bandażem.
-Dzięki. - patrzy na mnie pierwszy raz od momentu naszej znajomości. Nie wiem czy mogę to tak nazwać. Wiem jednak jedno. Jest w nim coś co mnie pociąga. A Jego spojrzenie? Mogę w nim zatonąć.
-Matteo....Ja C....
CZYTASZ
Nadzieja Jest Bronią
Novela Juvenil-Wszystko dobrze? - zapytałam. -Nie Twój interes. - na ton Jego głosu przeszedł mnie dreszcz. -Dlaczego taki znowu jesteś? -Jaki? O co Ci do cholery chodzi?! -BEZUCZUCIOWY. Najwyżej notowane : #1 w Lutteo - 22.06.2018 #118 Dla Nastolatków - 15...