Rozdział 9

322 31 3
                                    

*Tydzień Później*

*Matteo*

Po raz pierwszy od dwóch miesięcy zebrałem się na odwagę, aby przekroczyć próg cmentarza. Biorę głęboki wdech i kieruję się w stronę grobu Cartera. Na ławce obok niego dostrzegam płaczącą Maddy. Podchodzę do niej od tyłu i obejmuje. Dziewczyna przykrywa swoimi dłońmi moje i ociera łzy. 

-Tęsknię za nim... - szepce blondynka, a ja siadam obok niej i wpatruje się w zdjęcie naszego przyjaciela, który szeroko się na nim uśmiecha, a jego włosy są rozwiane przez wiatr. Carter był najprzystojniejszym chłopcem z naszej paczki, jaki szkoły. Leciała na niego połowa dziewczyn z naszej miejscowości. Zdziwiłem się kiedy wybrała jako swoją księżniczkę akurat szaloną Mads, ale cieszyłem się z tego, ponieważ wspaniale się uzupełniali.

-On Cię cholernie kochał Madds.

-Wiem. Doskonale to wiem... - mówi przykładając dłoń do zdjęcia na nagrobku - Ja kochałam go jeszcze mocniej. Ale on kochał również Ciebie - uśmiecha się do fotografii Cartera - Wiem, że to beznadziejnie brzmi, ale byłeś dla niego jak Stiles dla Scotta - spogląda na mnie ze szczerym uśmiechem i obserwuje moją reakcję bacznie przyglądając się mojej twarzy swoimi niebieskimi tęczówkami, przepełnionymi bólem. Patrzę na nią lekko zdezorientowany nie wiedząc co znaczy to porównanie - Stiles i Scott to najlepsza serialowa dwójka z Teen Wolf'a. Mając na myśli ich relację, chciałam powiedzieć, że byłeś dla niego jak brat, którego zawsze mu brakowało, Matteo - uśmiecha się, całuje mój policzek i odchodzi szepcąc mi jeszcze na ucho:

-Wiesz co? Zawalcz o kogoś kogo kochasz, bo nie wiesz czy niedługo go nie stracisz. Wyrzuć dumę, bo każdy popełnia błędy. Sztuką jest je wybaczyć...

*Luna*

Za namową Ambar udałam się na grób Cartera. Z łatwością odnalazłam odpowiednie miejsce, ponieważ przy nim znajdował się Matteo z Maddy. Stanęłam za drzewem i po prostu ich obserwowałam, a w mojej głowie narodziła się dość realistyczna myśl czy czasami nie są parą. 

-Luna? - z zamyśleń wyrywa mnie głos Matteo - Ślicznie wyglądasz - na mojej twarzy pojawiają się rumieńce, spuszczam wzrok i próbuję wychwycić co dokładnie włożyłam.

Mam na sobie zwiewną błękitną spódniczkę, pomarszczoną u boku, w którą wpuściłam biały      T-shirt z kokardkami na ramionach. Na nogi założyłam płaskie, beżowe balerinki, a przednie pasma włosów upięłam z tyłu,aby nie wchodziły mi do oczu.

-Cześć Matteo - wzdycham i siadam obok chłopaka wpatrując się w pomnik przede mną.

-Wiesz, że to co się stało nie jest ani trochę twoją winą, Luna prawda? - nie odpowiadam. Wpatruje się w przestrzeń przede mną - Carter...

-Daj spokój Matteo, nie chce litości!

-Znowu to robisz!

-Ja? Co niby?

-Odtrącasz mnie! - wstaje i wskazuje na mnie palcem. Również się podnoszę i otrzepuje spódniczkę.

-Ty odtrąciłeś mnie pierwszy! Kiedy nie chciałeś mnie słuchać! Równe trzy miesiące temu! Dokładnie trzy miesiące temu postanowiłeś mnie uznać za plastikową lalkę barbie i mnie odtrącić! Nie dziw się, że już nie wiem co czuje! - krzyczę mu prosto w twarz i milknę. 

Przez parę minut żadne z nas się nie porusza, stoimy w tych samym miejscach, centymetry od siebie, wpatrując się w siebie na wzajem. Panuje kompletna cisza, którą co jakiś czas przerywa wesoły świergot ptaków. 

-Przepraszam... - zaczyna szeptem Matteo a ja bacznie przyglądam się jego brązowym tęczówką - Przepraszam, że Cię nie wysłuchałem. Przepraszam, że na Ciebie naskoczyłem...

Nadzieja Jest BroniąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz