*Luna*
Po zapakowaniu wszystkich toreb do samochodu poszłam szukać Caleba, który ponoć czegoś ode mnie chciał. Zatrzasnęłam bagażnik i podałam klucze Carterowi po czym wróciłam do środka fabryki. Przymknęłam metalowe drzwi i rozejrzałam się w poszukiwaniu chłopaka. Jednak moje oczy nigdzie go nie wypatrzyły. Spojrzałam na Ambar, która pracowała nad finalizacją zhakowania monitoringu, abyśmy my bezpiecznie mogli dostać się do ,,bazy" Mai. Przeszłam na drugi koniec pomieszczenia i przejrzałam się w dużym lustrze. Moje ciemne włosy podpięłam z tyłu,aby nie wpadały mi do twarzy. Na ramiona zarzuciłam przyległy czarny T-shirt, który wpuściłam w granatowe getry. Na nogach miałam ciężki adidasy. Westchnęłam i spojrzałam na moją twarz. Podkreślone różową pomadką usta, pogrubione rzęsy, róż na policzkach... Może faktycznie tu nie pasuje? Może jednak mam w sobie coś z lalki barbie?
W każdym razie Matteo to nie moja liga! Patrząc w lustro i swoje odbicie uświadomiłam to sobie i wiedziałam, że jedyne co teraz muszę zrobić to odejść. Uwolnić Nel i odejść do swojego wygodnego świata.
-Luna! - usłyszałam niski głos Caleba ponad moim ramieniem, który wyrwał mnie z przemyśleń. Obróciłam się na pięcie i założyłam ramiona na piersi obdarzając chłopaka obojętnym spojrzeniem.
-Okey! Słuchaj gwiazdeczko, jeśli wydaje Ci się, ze to ty jesteś tu tą biedną, to się cholernie mylisz - wycedził - Robisz z siebie Bóg wie jaką ofiarę i rujnujesz wszystkim plany. Nie wiesz co przeżyło każde z nas. To ty masz tu idealną rodzinkę i..
-Och, przestań! - przewróciłam oczami - Jestem pewna, że masz idealne życie, spójrz na siebie. Rodzinne granie w gry, bójki uliczne, wzajemne okładanie się z braćmi...
-Zamknij się! - wrzasnął a siła jego głosu odbiła się od ścian pomieszczenia. Cofnęłam się lekko zszokowana - Od 12lat szukam mojej siostry! Jak ją widziałem ostatni raz miała dwa lata! Dwa! Ja miałem pięć. Zabrali mnie od niej. Próbowali wybić z głowy! - wykrzyczał mi w twarz i łza spłynęła po jego policzku - Ty! Ty...Nie masz pojęcia o żadnym z nas - wycelował we mnie palcem - Ty...
-Co wy robicie?! - do pomieszczenia wkroczyła Ambar. Miała na sobie czarne rurki i crop top w tym samym odcieniu. Na twarzy miała zaledwie rozświetlacz, bezbarwną pomadkę i grubą kreske. W przeciwieństwie do mnie potrafiła się zmienić i pomóc ekipie. A przede wszystkim wspomóc Caleba.
Dziewczyna uśmiechnęła się z lekkim przerażeniem w oczach i delikatnie powiedziała
- Musimy się zbierać, jeśli chcemy odzyskać to co nasze, dobrze? - spojrzała na mnie współczująco. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Caleb posłał mi ostatnie mordercze spojrzenie i podszedł do futryny drzwi. Pocałował blondynkę w policzek i szepnął jej coś do ucha, na co ona z lekka przytaknęła. Zaraz po tym dziewiętnastolatek zniknął z mojego pola widzenia. Ruszyłam powoli do wyjścia. Gładka dłoń dziewczyny spoczęła na moim nadgarstku zatrzymując mnie.
-Luna nie wiem co teraz czujesz - zaczęła - Zdaje sobie sprawę również z tego, że w ostatnim czasie się od siebie oddaliłyśmy i wiem, że wina leży za równo po stronie mojej jak i Twojej - westchnęła i złapała moje dłonie - ale chce żebyś wiedziała, że zawsze jestem dla Ciebie. Zawsze kochanie... - Ambar przytuliła mnie delikatnie. Odepchnęłam ją od siebie. Blondynka spojrzała na mnie zszokowana. Odgoniłam łzy, które zebrały się w moich koncikach oczu i pośpiesznie opuściłam pomieszczenie, mijając ,,przyjaciółkę" bez słowa.
Otworzyłam metalowe drzwi, a świeże powietrze dotarło do mych nozdrzy. Zaciągnęłam się nim jak dobrym papierosem i odchyliłam głowę do tyłu, zamykając oczy. Wypuściłam powietrze i spojrzałam dookoła. Nikt nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Każdy zajmował się przeznaczonym mu obowiązkiem i nic nie mówił. Wiedziałam, że też powinnam była to zrobić, ale moją uwagę przykuł cień rzucany zza drzew. Wychyliłam się i uważnie przyjrzałam. Bezszelestnie zrobiłam dwa kroki do przodu i wytężyłam wzrok.
Księżyc był w pełni i tworzył naturalną latarnię. Niebo tej nocy było spokojne i pełne gwiazd. Dzięki sprzyjającym warunkom pogodowym nie potrzebowałam włączać latarki aby wiedzieć co, a raczej kto, się tam znajduje.
Maddy opierała się swobodnie o drzewo a delikatny wiatr rozwiewał jej fioletowe włosy. Nad jej głową spoczywała umięśniona ręka Cartera. Rozmawiali ze sobą o czymś zawzięcie....
*Maddy*
-...nie martw się . Wszystko będzie dobrze, obiecuje Ci - powiedział pewnie Carter i złożył czuły pocałunek na moim czole. Po chwili odsunął się i odnalazł moje oczy - Nie stresuj się. Uwolnimy Nel i wszyscy razem wrócimy do fabryki na dużą imprezę, huh? - zaśmiałam się krótko i spojrzałam w brązowe tęczówki mojego chłopaka. Położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie pogładziłam jego szorstką skórę, która miękła pod moim dotykiem. Miałam wielką satysfakcję z tego, że w jakiś sposób potrafię działać na Cartera. Uśmiechnęłam się blado.
Przez jakiś czas patrzyliśmy sobie w oczy. Żadne z nas się nie odezwało ani słowem. Byłam pewna, że powód jest ten sam po obu stronach. Baliśmy się wspomnieć o tym co ma się zdarzyć za chwilę, żeby nie popsuć tej chwili ani na moment. Ja wewnątrz cała się trzęsłam. Byłam przerażona. Powiedziałam o tym otwarcie Carterowi, bo byłam pewna, że mnie zrozumie i nie wyśmieje. A ja... w głębi duszy wiedziałam, że On również się bał. Może nie aż tak jak ja, ale się bał. Chociaż tego nie pokazywał czułam to, widziałam. Widziałam w postawie jego ciała, czułym, ale czujnym spojrzeniu, drżącej dłoni opartej na drzewie, lekko zaciśniętych wargach...
-Kocham Cię - powiedziałam nie odrywając wzroku do jego tęczówek.
-Wiem to, wiem - uśmiechnął się.
Chociaż nigdy nie powiedział mi tych dwóch słów (Kocham Cię).... Nie miałam mu tego za złe. Nie musiał ich mówić. Robił to codziennie mówiąc mi aby uważała, abym zapięła pasy, abym zjadła większą porcję obiadu.... On po prostu nie lubił mówić wprost o uczuciach, ale jego gesty, czyny i pojedyncze ,,prośby" mówiły mi, że bardzo mocno mnie kocha. Mi to wystarczyło. Prawdziwe życie to nie książka, w której prędzej i później po wypowiedzeniu ,,Kocham Cię" druga osoba rzuca Ci się w ramiona i wyznaje to samo. W życiu trzeba zwracać uwagę na każdy mały gest, prośbę, wiadomość.... Bo w tych rzeczach można odkryć znaczenie tych słów. Jest to takie nieme ich wyznanie. Ponieważ musimy zdać sobie sprawę, że nie każdy umie mówić otwarcie o swoich uczuciach. Mi dzięki temu ,,bezgłośnemu" wyznaniu Carter parokrotnie w ciągu dnia pokazuje znaczenie tych słów.
Teraz też to robi. Uspokaja mnie choć sam się boi. Jest ze mną zamiast ćwiczyć przed ,,walką", patrzy się w moje oczy kolejną minutę nie czując marnowania czasu w tym... Te gesty mówią mi jak bardzo jestem dla niego ważna, jak bardzo mnie kocha... I mi to wystarcza.
CZYTASZ
Nadzieja Jest Bronią
Genç Kurgu-Wszystko dobrze? - zapytałam. -Nie Twój interes. - na ton Jego głosu przeszedł mnie dreszcz. -Dlaczego taki znowu jesteś? -Jaki? O co Ci do cholery chodzi?! -BEZUCZUCIOWY. Najwyżej notowane : #1 w Lutteo - 22.06.2018 #118 Dla Nastolatków - 15...