Rozdział 25

429 34 5
                                    


Zatrzymałam się w miejscu. I wytężyłam wzrok. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Chłopak również stanął. Odszukał mojej twarzy i spojrzał w moje przestraszone oczy. Parę łez spłynęło po moich policzkach. Chłopak to zauważył. Oderwał swoje oczy od mojej twarzy i ,,monitorował" dokładnie każdy kawałek mojego ciała z odległości ok. 2o metrów. Poczułam się jakby stała tam zupełnie naga. Moje potargane włosy z kawałkami gałązek opadały luźno na moich ramionach. Biały top był teraz niemal szary. Moje czarne getry miały nie równe dziury na kolanach. Chłopak ponownie odnalazł moje oczy i się uśmiechnął. W moim brzuchu pojawiły się motylki i najszybciej jak mogłam ruszyłam w stronę postaci. Chłopak zrobił to samo. Wpadłam w jego silne ramiona. Złapał mnie i zamknął w strzelnym uścisku. Moje oczy ponownie się zaszkliły. 

-Bałem się, że Cię straciłem, że już Cię nie przytulę - wyszeptał w moje włosy i złożył pocałunek na moim czole, po czym ponownie mnie do siebie przyciągnął. Wtuliłam się  w niego i pozwoliłam otoczyć się jego ciepłem. Czułam się bezpiecznie. W tamtej chwili marzyłam tylko o tym, aby zostać w jego silnych ramionach już na zawsze. Jednak mój umysł ponownie zaczął pracować i przywołał obraz Nel, sam na sam z grupką porywaczy! Odsunęłam się od Matteo i spojrzałam w jego wielkie, ciemne źrenice. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknęłam, nie widząc od czego zacząć. 

-Myślałem, że zobaczę Nel pierwszą, ale nie myślałem, że potrafisz biegać szybciej niż ona - Matteo zaśmiał się cicho. Na wzmiankę imienia rudowłosej stanął obok nas Liam - To gdzie Ona jest? - zapytał uśmiechnięty. Zagryzłam dolną wargę, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Wyraz twarzy mojego chłopaka uległ zmianie, a Liam pobladł. 

-Ona... ona... uwolniła mnie - wykrztusiłam, tylko na tyle było mnie stać, ponieważ do moich oczu napłynął wodospad łez, który nie pozwolił mi zrobić nic więcej. Matteo wziął mnie na ręce i mocno przytulił. Kiedy doszliśmy do bazy posadził mnie na kanapie w rogu pomieszczenia. Bardzo szybko całe towarzystwo zebrało się wokół mnie. Matteo i Naomi zajęli miejsca obok mnie, na sofie. Spodziewałam się tysiąca pytań i mętliku w głowie. Zamiast tego otrzymałam ciszę i spojrzenia wlepione w podłogę. Nikt nie śmiał spojrzeć  mi w oczy. Nie miałam zielonego pojęcia dlaczego. Minęło parę minut, które spędziliśmy w kompletnej ciszy. W końcu odezwał się Caleb:

-Luna, nie wiemy co tam się działo,ani jak możemy pomóc Nel, więc jeśli możesz nam wszystko opowiedzieć, najprościej i najbardziej szczegółowo jak tylko potrafisz? - przełknęłam ślinę i przytaknęłam. Wzięłam dużego łyka wody, która nie pamiętam jak znalazła się w moim posiadaniu. Wzięłam głęboki wdech, spojrzałam na Matteo i zaczęłam opowiadać im całą historię....

*Nel*

Szybko zamknęłam kratę i wycofałam się w najciemniejszy kąt pomieszczenia. Położyłam się na brudnej ziemi i zamknęłam oczy. Modliłam się w duchu, aby Lunie nic nie było. Miałam też cień nadziei, że mafia Mai uzna, że narkotyk jeszcze działa i tak naprawdę od podróży się nie poruszyłam. Usłyszałam szelest łańcucha oraz huk, który spowodowało jego opadnięcie. Przeciągliwe skrzypniecie oznaczało otwieranie drzwi/kraty czy co to tam było. Jeśli się dobrze wsłuchać można było usłyszeć tupot stóp wywołany przez dwie osoby. Mój puls przyśpieszył i z całych sił starałam się opanować oddech. Nic! Żaden najmniejszy szczegół nie mógł w tej chwili zdradzić, że ,,normalnie" funkcjonuje od dobrych dwóch godzin. Skupiłam całą swoją uwagę na dobrych chwilach z mojego życia. Na czymś co sprawiłoby, że się uspokoję. Na początku nie mogłam znaleźć takiej rzeczy, a kroki były coraz bliżej. Poszukałam bliżej. Przed moimi oczami pojawił się Liam. Mój umysł pragnął odsunąć jego obraz od siebie, ze względu na to, że mnie zranił. Jednak coś w środku, coś silniejszego kazało mi trzymać się tej wizji. Wciągnęłam powietrze nosem i skupiłam całą swoją uwagę na chłopaku. Na jego umięśnionych ramionach. Szczupłej sylwetce. Hipnotyzujących ciemnych oczach. Brązowych, idealnie ułożonych, w każdym momencie włosach. Na szczerym uśmiechu i białych zębach. Na motylach w brzuchu, które ten gest wywoływał. Na gładkich dłoniach, które kiedyś przez przypadek musnęły moje palce. Na dreszczach, które wstrząsnęły wtedy moim ciałem. Na zapachu jego perfum, który drażnił moje nozdrza, ilekroć go spotykałam. Słodkim i intensywnym zapachu. Skupiłam się na jego silne, ambicji, skromności. Na tym jaki był kochany i troskliwy... Wypuściłam powietrze a mój oddech się uspokoił. Parę sekund potem przy moim skulonym i bezbronnym ciele stanęły jakieś osoby. Jakby przez mgłę słyszałam ich ciche szepty przekazywane z ucha do ucha. W obawie, że jednak mogę je usłyszeć. Kupili to? Jestem bezpieczna? 

Po chwili szepty ucichły. Poczułam nierówny (ktoś się musiał chyba zdenerwować) oddech tuż przy mojej twarzy. Do moich nozdrzy wdarł się zapach dymu, nikotyny. Wstrzymałam powietrze,aby nie zakaszleć. Lecz po chwili wypuściłam powietrze z cichym świstem. Moje serce szybciej zabiło w obawie, że ten drobny, ledwie słyszalny dźwięk mógłby mnie zdradzić. Osoba wstała i odsunęła się ode mnie. Wychwyciłam, z ich ponownych szeptów, że niczego się nie domyślili jednak zamierzają poszukać Luny. Kiedy myślałam, że jestem już całkowicie bezpieczna dostałam mocnego kopniaka w brzuch. Zwinęłam się z bólu, wkładając jednak całą silną wolę, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Jednak nikt niczego nie zauważył. Postacie opuściły pomieszczenie a ja usłyszałam dźwięk zamykanych krat. Mimo wszystko bałam się otworzyć oczu i byłam zbyt słaba aby się poruszyć. Poczułam pieczenie oczu, a po chwili z pod moich zamkniętych powiek polały się łzy. Wzięłam wdech, który miał pomóc mi się uspokoić, jednak zamiast tego do mojej buzi dostał się kurz z betonu przez, który nie mogłam złapać oddechu... W tamtym momencie czułam się jak śmieć, jak wyrzutek. Czułam się gorzej niż podczas policzkowań ojca. Nie mogłam krzyczeć, nie mogłam się ruszyć, nie mogłam racjonalnie myśleć. Mogłam tylko płakać. W tamtej chwili czułam, że jestem sama jak nigdy. Czułam, że przegrałam....

Nadzieja Jest BroniąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz