Rozdział 31

397 35 10
                                    

*Kilka godzin później*

*Luna*

Zgodnie ustaliliśmy, że jeszcze dzisiaj w nocy wyruszymy to biurowca, w którym znajduje się Gang Mai. Caleb i Max zajęli się przygotowaniem potrzebnego nam sprzętu. Carter i Liam znaleźli wspólny język i razem zajęli się okładaniem worka do boksowania. Maddy i Katy zajęły się planowaniem całego przedsięwzięcia. Caleb i Ambar hakowali system ochronny budynku, abyśmy mogli bezpiecznie i bezszelestnie się tam dostać. Naprawdę nigdy nie pomyślała bym, że z Ambar może być taki pożytek. Dziewczyna pochwyciła moje spojrzenie i uśmiechnęła się po czym wróciła do pracy. Westchnęłam cicho i dołączyłam do Matteo i Naomi, pragnąc pożegnać się z przyjaciółką. Oparłam się o futrynę drzwi i patrzyłam jak Matteo czule obejmuje siostrę, dając jej braterskie rady. Uśmiechnęłam się. Przywitałam się z Gastonem zdradzając swoją obecność rodzeństwu. Naomi oderwała się od brata i spojrzała na mnie. Złapała mnie za ręce i uśmiechnęła się smutno.

-Moja Luna... - zaśmiałyśmy się i obie tłumiłyśmy łzy - wiesz... pamiętam jak pierwszy raz do mnie podeszłaś - uśmiechnęła się - miałam Cię wtedy za jakąś niezrównoważoną psychicznie i cholernie bogatą barbie - zaśmiałyśmy się, chociaż po naszych twarzach leciały łzy.

-Ja miałam Cię za przestrzegającą zasad kujonkę. Widać obie się myliłyśmy - zaśmiałyśmy się ponownie. 

-Zobaczymy się jeszcze prawda? - zapytałam niepewnie.

-Mam nadzieję! - westchnęła - Wiesz, mimo że będziemy setki kilometrów od siebie zawsze będziesz w moim sercu. Zawsze się znajdziemy. Zawsze będziemy razem - uśmiechnęłam się przez łzy i zgarnęłam ją do uścisku. W tym uścisku zawarłyśmy wszystkie nasze uczucia. Bo tak naprawdę przyjaźń to najpiękniejsza odmiana miłości, która mimo kilometrów zawsze zwycięży! 

*Nel*

Wzięłam kawałek szkła do ręki i przyjrzałam się mu bardzo dokładnie. Kiedy miałam wykonać jeden sprawny ruch dłoni kraty się otworzyły. Schowałam narzędzie i zamknęłam oczy modląc się, aby mnie zabili. Usłyszałam stukot obcasów i ciężkie kroki. Gardłowe śmiechy i szepty. Odgłosy nagle ustały. Wiedziałam, że czekają na mój ruch. Jednak ja nie byłam w stanie nic zrobić. Bo co niby? Czy otworzę oczy czy nie i tak zrobią ze mną co chcą. Jestem ich zabawką. Zawsze byłam tylko zabawką. Zabawką moich rodziców. Zabawką Matteo. Zabawką życia...

-Hej, słoneczko  - moje ciało zesztywniało. Nad moim uchem rozległy się śmiechy. Otworzyłam zaczerwienione oczy - Nie pora na drzemki - ponownie odezwała się Maia. Spojrzała na nią przestraszonym wzrokiem. 

-Zzzzabij mnie... - wychrypiałam szeptem, ponieważ słowa te nie chciały opuścić mych ust. Liczyłam na gromki śmiech dziewczyny i wykonanie mojej prośby, jednak dziewczyna odsunęła się.

Maia spojrzała w moje zakrwawione oczy. Na zapuchnięte wargi. Bladą cerę. Wychudzone ciało. Posiniaczoną skórę. Rozcięty nadgarstek. Wzięła wdech i wybiegła z pomieszczenia. 

Zaszlochałam i mimo bólu jaki sprawiał mi każdy ruch przykutymi dłońmi, sięgnęłam po kawałek szkła...

*3godziny później, 20.04*

*Matteo*

-Dobra, ustalmy wszystko od początku, jasne? - wszystkie oczy w fabryce spojrzały w moją stronę, a twarze zebranych wypełniała determinacja i strach za razem. Westchnąłem ciężko.

-Podjedziemy ciężarówką... - spojrzałem na podniesioną do góry rękę Maddy, skinąłem głową chcą usłyszeć pytanie siedemnastolatki. 

-Skąd Ty masz ciężarówkę? - zapytała zszokowana. 

-Serio? - spojrzałem na nią z politowaniem, jednak dziewczyna nie ustępowała. Westchnąłem - Ukradłem spod spożywczaka - spuściłem głowę z zawstydzenie. Maddy zachichotała i pozwoliła mi kontynuować. 

Nadzieja Jest BroniąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz