*Matteo*
Mocniej obejmuje rudowłosą i nie pozwalam się jej ruszyć. Poluźniam uścisk dopiero po chwili kiedy zdaje sobie sprawę, że nie tylko ja stęskniłem się za tą kruszynką. Odsuwam ją od siebie i patrze na jej promienny uśmiech po czym odsuwam się na bok.
-Neli! - krzyczy Mads i rzuca się na Nel, która ledwo utrzymuje równowagę.
*tydzień później*
*Luna*
Ziewając schodzę po schodach i przekręcam szyje. Wchodzę do kuchni i siadam na stołku przy blacie.
-Cześć Panienko, wysapałaś się? - pyta uśmiechnięta Maredit. Odwzajemniam uśmiech.
-Nigdy tak dobrze nie spałam - mówię nadziewając kawałek naleśnika na widelec.
-Domyślam się - śmieje się gosposia - Jest już 11.00 - gwałtownie wstaje a krzesło z impętem ląduje na podłodze.
-Nie! Nie! Nie! - łapię się za głowę - Za godzinę powinnam być na lotnisku.
-Jestem pewna, że panicz Dean zrozumie roztargnienie.
-Na pewno, ale... - wzdycham - Poproś Marcusa żeby czekał na mnie przed domem za 20minut, dobrze?
-Jasne księżniczko - uśmiecham się z wdzięcznością i wbiegam do toalety, aby wziąć szybki prysznic.
Po 15minutach opuszczam garderobę i zbiegam na dół, wciągając beżowe koturny na stopy. Prostuje się i przyglądam swojemu odbiciu w lustrze. Mam na sobie pudroworóżowy top z czarnym kołnierzykiem, który jest wpuszczony w białą, zwiewną spódniczkę przed kolana. Włosy zaczesałam na jeden bok i podpięłam wsówkami. Poprawiam jeszcze wisiorek z gołębicą i wybiegam z domu.
-Cześć Marcus - witam się z mężem Meredit i siadam na miejscu pasażera.
-Hej księżniczko, to co chłopak przylatuje?
-Tak! - uśmiecham się promiennie i śmieje kiedy Marcus unosi brwi.
-Ile jesteście razem?
-Huh... - liczę na palcach - Rodziliśmy się na jednej porodówce...
-Łohoho!
-Ale tak praktycznie to nasze mamy od ósmego miesiąca ciąży codziennie pijały zieloną herbatkę i nas sobie przedstawiały, wiec no... - śmieje się.
-Kochasz go?
-Cholernie mocno.
-Na ile do Ciebie przylatuje?
-Na dwa tygodnie - rozmarzam się.
-Cieszysz się, prawda?
-Oj, nawet nie wiesz jak.
-Nie boisz się, że przez tę odległość wasz związek się rozpadnie?
-Co? Nie! Wiem, że nie będę w stanie nikogo tak pokochać i wiem, że on czuje to samo.
-Musicie sobie ufać... Skoro nie boisz się, że jakaś inna dziewczyna skrada mu teraz buziaki...
-Proszę? - pytam zszokowana - Co? Aaaa nie - śmieje się - Dean to nie mój chłopak, jest moim niebiologicznym bratem.
-Oj przepraszam mój błąd, ale wiesz na starość ludziom się wszystko pieprzy - śmieję się i szturcham Marcelo.
-Nie sądzę, że 45lat podchodzi pod starość,a poza tym wiek to tylko liczba - mężczyzna się śmieje,a pod jego oczami pojawiają się drobne zmarszczki.
CZYTASZ
Nadzieja Jest Bronią
Teen Fiction-Wszystko dobrze? - zapytałam. -Nie Twój interes. - na ton Jego głosu przeszedł mnie dreszcz. -Dlaczego taki znowu jesteś? -Jaki? O co Ci do cholery chodzi?! -BEZUCZUCIOWY. Najwyżej notowane : #1 w Lutteo - 22.06.2018 #118 Dla Nastolatków - 15...