*Luna*
Obudziłam się następnego ranka przykryta kocem na wytartej kanapie w fabryce. Większą część poprzedniego dnia i nocy spędziliśmy na planowaniu. Parokrotnie powtarzałam moją historię, abyśmy mogli cały czas dojść do tych samych zbędnych wniosków. W mojej opowieści brakowało kilku ważnych szczegółów, opisu miejsca, z którego uciekłam. To był punkt kulminacyjny, dzięki któremu moglibyśmy pomóc Nel. Nikt mnie za to nie winił. Nie obarczał winą. Nie mówił jaka to jestem beznadziejna i bezużyteczna, nawet Ambar. Słuchała uważnie i analizowała szczegóły z resztą. Nie winią mnie, bo uznali, że przeżywam szok. Nie winią mnie, bo według nich jestem krucha i delikatna. I teraz zdałam sobie sama z tego sprawę. Zdałam sobie sprawę jak bardzo muszę dojrzeć pod tym względem. Nie winią mnie, bo jestem pod skrzydłami mojego anioła stróża. Pod skrzydłami Matteo. Mimo, że nikt mnie nie wini. Ja nie potrafię tego zrobić. Mimo, że wszyscy na około zapewniają, że wszystko będzie dobrze, ja nie potrafię. Mimo, iż Caleb i Ambar siedzą godzinami w komputerach szukając tropu, ja nie widzę w tym sensu. Mimo, że Matteo, Naomi, Liam i Gaston tworzą plany, ja nie potrafię zrozumieć po co im to, skoro to bezsensu. Mimo, że wszyscy w kółko analizują szczegóły historii, którą każdy już zna na pamięć, ja nie potrafię się w to włączyć. Mimo, że Naomi zbiera grupkę nowych ludzi, którzy lada dzień mają się tu pojawić, ja nie widzę w tym żadnej potrzeby. Potrafię być tylko cholernie zła na siebie, że nie pamiętam tych właśnie szczegółów. Nie potrafię przestać szukać ich w mojej głowie. Nie mogę robić nic poza jedzeniem i picie. Noi oczywiście przeszukiwaniem mojej głowy. Minęło trzy dni! Trzy dni! Przez, które nikt nie odkrył nic nowego. Trzy dni, podczas których nikt się stąd nie ruszył. Trzy dni, odkąd z nikim nie rozmawiam i leżę bezwładnie na starej kanapie. Sam na sam z moimi myślami. Trzy dni, podczas których tak bardzo zawiodłam ludzi wokół mnie. Trzy dni przez, które nikt nie opuścił fabryki. Trzy dni bezsensownych analiz, planów, telefonów. Trzy dni nie przespanych przez innych nocy. Trzy dni krzątaniny i ciężkich, bezsensownych treningów. Trzy dni lekceważenie próśb Naomi, na treningi. Trzy dni w ciągu, których tak bardzo oddaliłam się od Matteo. Trzy dni, w których nie odezwałam się do niego słowem. Trzy dni, podczas których przychodził dotrzymywać mi towarzystwa, tylko po to, aby patrzeć jak go zbywam obróceniem się plecami do niego. Trzy dni, przez które moje uczucia zaczęły wymierać. Trzy dni przez, które to ja traciłam możliwość czucia. Trzy dni,w których zapomniałam jak to jest kochać. Trzy dni, przez które czułam tylko chłód. Trzy dni, w których pozwoliłam moim uczuciom umierać. Trzy dni, przez które straciłam nadzieję i ducha walki. Trzy dni, w których świat pozbawiono koloru. Trzy dni, przez które zrozumiałam jak wiele znaczyła dla mnie Nel i jej motywacja, zaangażowanie i pasja. Trzy dni, w których byłam w stanie myśleć tylko o tym jak cierpi. Trzy dni, przez które męczyły mnie koszmary. Trzy dni, w których miałam obraz zapłakanej i bezbronnej Nel w ciężarówce. Trzy dni, analizowania jej historii z życia. Trzy dni, w których pozwoliłam myśleć sobie, że nigdy już jej nie zobaczę. Trzy dni, w których straciłam Matteo, Naomi i Ambar. Trzy dni, w których Liam nie mógł spać. W których zamiast obwiniać mnie, o to, że nic nie pamiętam, jest w stanie obwiniać tylko siebie za to, że popełnił drobny błąd i zranił Nel. DROBNY BŁAD!!! TYDZIEŃ TEMU! ZA TO SIE OBWINIA?! Trzy dni, w których Liam tylko pracował. Trzy dni, przez które ,,wrosłam" się w tą starą sofę. Trzy głupie dni, które wyrwały ze mnie ducha życia. Trzy dni, przez które odechciało mi się walczyć.
Dzisiaj zaczynamy dzień czwarty. Nie wróżę, żadnych nowości ani eurek. Będzie tak samo bezsensowny jak każdy poprzedni i każdy kolejny. Otworzyłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz telefonu 8.55. Przetarłam oczy i rzuciłam okiem na środowisko wokół mnie. Liam nadal bezsensownie ćwiczył. Ambar i Caleb stukali w klawiatury komputerów, przemieszczając się od stanowiska do stanowiska na obrotowych fotelach. Naomi i Matteo wlepiali nosy w porozrzucane pliki kartek na okrągłym blacie. Czasami zadźwięczał telefon, który odbierała siostra mojego, już raczej byłego chłopaka. Potwierdzając przybycie jakiś osób do fabryki i ustalając sposób niezauważalnego wejścia tutaj. Kolejny bezsensowny dzień, w którym nic nowego się nie wydarzyło... Ach, nie! Przepraszam! Wydarzyło! Ambar i Caleb mieli się widocznie ku sobie,a Liam jeszcze bardziej zmarniał. Spojrzałam na to bez wyrazu, nic nie czując, oprócz wypełniającej mnie pustki. Przewróciłam się na drugi bok, aby ponownie zapaść w sen, jednak przeszkodziła mi w tym Ambar. Dziewczyna szarpnęła moim ciałem zmuszając mnie do przyjęcia pozycji siedzącej. Zerknęłam na jej nienaganny wygląd. Ułożone włosy, pomalowane usta. Czarny T-shirt idealnie wciągnięty w czarne getry. Perfekcyjnie schowane sznurówki do wnętrza różowych adidasów. I pomyśleć, że to kiedyś byłam ja. Prychnęłam. Dziewczyna spojrzała na mnie z goryczą.
-Możesz się łaskawie ruszyć! Nie jesteś żadną księżniczką! Każdy przeżywa to co ty! A niektórzy mocniej! Przestań być taką cholerną egoistką i pomyśl o tym co musi czuć Matteo i Naomi, którzy znają Nel od najmłodszych lat. Co muszą czuć, kiedy po tylu latach znowu byli razem, ale nieszczęsny los ich rozdzielić! Pomyśl co musi czuć Liam, który darzy Nel silnym uczuciem! - wykrzyczała mi w twarz. Jednak jej słowa nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Osoby przebywające w fabryce ponownie się przy mnie zebrali. Podniosłam się na rękach i posłałam im gniewne, pełne poirytowania spojrzenie.
-Na co się tak patrzycie? Wy wiecie, że to co robicie jest bezsensu prawda?! - zapytałam wypruta z emocji i opadłam na kanapę. Naomi poleciały łzy po policzkach. Matteo odszedł w kąt. Liam osunął się po ścianie. Ambar wstała z mojej kanapy cała roztrzęsiona. Caleb objął ją, a z ust dziewczyny wydobył się szloch. Zanim zdążyłam zamknąć oczy ponownie stanęła nade mną Ambar.
-Rozumiem! Myśl sobie co chcesz,ale nie odtrącaj nas. Naomi ma Cię za przyjaciółkę - w moim ciele coś się ruszyło - Ja mam Cię za przyjaciółkę - przez mój umysł przemknęło setki obrazów - Caleb wie, że drzemie w Tobie wielka siła - moc z jaką wypowiedziała te słowa, sprawiła, że zaczęłam w nie wierzyć - Nel na Ciebie liczy, wierzy w Ciebie - przypomniałam sobie rozmowę z Nel przed moją ucieczką - I przede wszystkim nauczyłaś kogoś czuć! Ten ktoś Cię mocno kocha - zamknęłam oczy - Matteo Cię kocha! - te ostatnie słowa wypowiedziała przez łzy. Nie mogłam otworzyć oczu - Luna spójrz na mnie - poprosiła, jednak nie zareagowałam. - SPÓJRZ NA MNIE DO CHOLERY! - wykrzyczała, policzkując mnie. Caleb natychmiast odsunął ją ode mnie, szepcząc, że to bez sensu. Odeszli. Przeanalizowałam jej słowa. Otworzyłam oczy i gwałtownie wciągnęłam powietrze...
CZYTASZ
Nadzieja Jest Bronią
Teen Fiction-Wszystko dobrze? - zapytałam. -Nie Twój interes. - na ton Jego głosu przeszedł mnie dreszcz. -Dlaczego taki znowu jesteś? -Jaki? O co Ci do cholery chodzi?! -BEZUCZUCIOWY. Najwyżej notowane : #1 w Lutteo - 22.06.2018 #118 Dla Nastolatków - 15...