#19 Kamil

516 83 3
                                    

Obudziłem się o godzinie ósmej, zobaczyłem, że po tym jak poszedłem spać dostałem smsa, był od Petera, od razu sprawił, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Pero o mnie myślał, ja o nim też, cały czas. Nawet mi się przyśnił. Śniło mi się, że byliśmy we dwóch na małej żaglówce na środku wielkiego morza. Dookoła nie było nic poza wodą, która w pewnych momentach łączyła się z niebem, tonęliśmy w błękicie. Pero wylegiwał się w samych bokserkach, na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, a jego skóra zaczęła nabierać nieco czerwonawego odcienia. Ja siedziałem obok niego i wpatrywałem się w dal. Nagle Pero odezwał się.

- Kamil, czy to nie piękne? Jesteśmy sami, żeglujemy bez celu. Moglibyśmy to robić do końca świata.

Mówił, ale jego usta się nie poruszały, wtedy już wiedziałem, że to sen, ale chciałem się cieszyć chwilą. Chociaż w ten sposób mogłem mieć Petera przy sobie, nie chciałem przerywać tego pięknego marzenia.

- W końcu nam się to znudzi, dobrze wiesz. Jeszcze to słońce cię poparzy i będziesz chciał wracać do domu - odpowiedziałem w myślach, ale Pero to usłyszał. Magia snów, nieważne czy mówisz czy nie, i tak wszyscy słyszą twoje myśli.

- Przestań, przecież tutaj jest pięknie - zsunął lekko okulary - Jesteśmy tylko my dwoje, mogę nawet spłonąć w słońcu, ważne, że ty spłoniesz razem ze mną.

Zaśmiałem się, nie mówił poważnie albo może mówił, ale ta uwaga zabrzmiała irracjonalnie. Od tego słońca chyba wypaliło mu mózg.

- A co jeśli przyjdzie sztorm? Wtedy znajdziemy się chyba w najgorszej możliwej sytuacji - odparłem.

Pero wstał, rzucił okulary do wody i krzyknął.

- Wtedy po prostu wskoczymy do wody i dopłyniemy do brzegu, gdzieś tam musi być jakiś ląd.

- Ale fale będą nami rzucać, nie odnajdziemy lądu Pero, lepiej zostać tutaj i być chociaż trochę bezpiecznym.

Jak na zawołanie na niebie pojawiły się burzowe chmury, Peter wskoczył do wody i zaczął płynąć przed siebie, wskoczyłem i ja. Płynąłem za Peterem, ale coraz większe fale spychały mnie w zupełnie innym kierunku, w końcu straciłem go z oczu. Niebo znowu pojaśniało, ale nie widziałem ani Petera, ani łodzi, ani lądu. Płynąłem zupełnie bez celu, liczyłem, że go odnajdę, ale przepadł jak kamień w wodę, wtedy się obudziłem.

Sny, a przede wszystkim koszmary, ukazują nasze najgłębiej skrywane lęki. Bałem się, że Pero zniknie mi z oczu, że odrzuci mnie, zostawi, wyrzuci jak zużyte baterię do śmietnika. Bałem się, że nasze szczęśliwe życie zniknie, pryśnie jak bańka mydlana. Potrzebowałem Petera, bez niego byłem sam na środku wielkiego oceanu, wokół mnie krążyły rekina, a nade mną wisiały czarne chmury. Nie mogłem bez niego żyć. Po prostu nie potrafiłem.

Mój telefon zawibrował, połączenie przychodzące, dzwonił Pero.

- Cześć Kamil, mógłbyś mnie zawieść do kawiarni obok naszego, znaczy się twojego mieszkania? - zapytał.

- A po co chcesz tam jechać? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- Chce tam posiedzieć sam, wiesz może coś mi się przypomni, chyba często tam chodziliśmy - odparł.

- Okej, będę po ciebie o 11.

Chwila ciszy, myślałem, że Peter rozłączy się bez słowa, ale po chwili usłyszałem jego oddech.

- Może być o 11, zostawisz mnie tam samego, a potem około 13 po mnie podjedziesz, zrobimy zakupy, bo mama prosiła. Jak będziesz chciał to potem możemy gdzieś razem iść. Ja kończę, cześć.

Nie do wiary, Pero wyraził zgodę na wyjście ze mną, no tego to się nie spodziewałem. Gdzie mógłbym go zabrać i tak nie pamięta gdzie chodziliśmy przedtem, a najlepiej zacząć od czegoś zwykłego. Zabiorę go do kina, on skupi się na filmie, a ja będę wpatrywał się w zarys jego sylwetki, żeby w razie czego nigdy jej nie zapomnieć. 

do you remember? || prochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz