#9 Kamil

564 85 5
                                        

Siedziałem w poczekalni w szpitalu, ale nie odważyłem się iść do sali Petera ponownie. Liczyłem, że może mu się coś przypomni albo, że sam zechce ze mną pogadać i poprosi kogoś, żeby mnie zawołał, ale tak się nie działo. Po może dwóch godzinach przyszedł do mnie ojciec Petera, poprosił, żebym poszedł z nim pod jego salę. Stał tam Domen, Cene i ich matka. Kiedy podszedłem kobieta odezwała się:

- Powinniśmy porozmawiać, wiem, że szpital nie jest odpowiednim miejscem na tego typu rozmowy, ale zależy mi na szybkim przeprowadzeniu tej rozmowy. Musimy pomyśleć co zrobić kiedy Peter będzie mógł wyjść ze szpitala. Kamil wiesz, że cię uwielbiamy, ale uważam, że rozsądniej będzie jeśli Peter przez pewien czas zatrzyma się u nas. Będziesz mógł go odwiedzać, ile razy będziesz chciał, o ile Pero wyrazi na to zgodę.

Kiwnąłem głową, nie miałem zamiaru zmieniać jej planów, skoro uważa, że tak będzie lepiej dla Petera, to ja się z tym po prostu zgodzę. Wątpię, że chciałby mieszkać z osobą, której kompletnie nie poznaje. Swojej matce ufa, więc nie lepiej zostanie u niej.

- Teraz druga kwestia, która dotyczy nas wszystkich. Niech nikt nie mówi Peterowi o jego atakach, tak wiem, że od 3 lat żadnego nie miał, ale teraz kiedy on nie poznaje Kamila być może to może wrócić, ale jeśli mu o tym nie przypomnimy może pozbędziemy się tego raz na zawsze. Jeśli jego pamięć nie wróci, będziemy mieli z tym święty spokój, a jeżeli wróci no to przecież przypomni sobie też o tobie - spojrzała na mnie - i będzie jak dawniej. Miejmy nadzieję, że jednak sobie o wszystkim przypomni. Ciężko będzie budować swoje życie na nowo. Przecież Pero jest teraz jak dziecko we mgle, błądzi i nie wie dokąd zmierza.

Trafna uwaga. Dziecko we mgle, nie mogła użyć lepszej metafory. Szkoda tylko, że to dziecko wyrzuciło mnie ze swojej głowy. Kochałem Petera, byłem w stanie wytrzymać wszystko, ale myśl o tym, że wyparowałem z jego głowy, była bolesna. Skoro Pero mnie nie pamiętał, to nie mógł mnie też kochać, a to było jak wielki sztylet, który przepołowił moje serce. Ja cały czas go kochałem, po jego wyjściu ze szpitala miałem zamiar o niego walczyć. Walczyć o nas. O naszą wspólną przyszłość.

- Dobrze się wszyscy zrozumieliśmy mam nadzieję. Pero mieszka u nas i ani słowa o atakach, to by chyba było póki co na tyle. Kamil jedź już lepiej do domu, Peter naprawdę cię nie poznaje, jeśli poprosi o rozmowę z tobą to ktoś z nas po ciebie zadzwoni, nie masz co marnować czasu siedząc tu. - powiedziała i przytuliła mnie.

Miała rację, nie mam co marnować czasu, ale jeżeli pójdę do domu, to będę tracił czas tam. Postanowiłem się przejść. Chciałem iść na długi spacer bez celu, żeby wszystko przemyśleć, żeby spróbować się pogodzić z sytuacją, w której się obecnie znajdowałem.

Już od kilku dni nie usłyszałem z jego ust, że mnie kocha. A te słowa były dla mnie balsamem, który sprawiał, że chciało mi się żyć. Teraz Pero nawet nie wiedział kim jestem, nie wiedział, że jeszcze parę dni temu mnie kochał. Chciałem, żeby Pero sobie wszystko przypomniał. Te wspólne trzy lata nie mogły pójść przecież na marne. Jeszcze tyle było przed nami, jeszcze tyle mogliśmy wspólnie dokonać, ale co jeśli Peter nie odzyska wspomnień, a moje próby ponownego rozkochania go w sobie legną w gruzach. Co jeśli nie zakocha się we mnie po raz drugi i całą naszą miłość szlag trafi. Nie dopuszczałem do swojej głowy takiej myśli, ale wszystko było możliwe, nie mogłem odrzucać tej opcji, była chyba najgorszym pomysłem, ale była możliwa, i to bolało najbardziej.

do you remember? || prochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz