epilog.

942 98 10
                                        

Kilka miesięcy później...

Na podwórku przed domem stał wielki, okrągły stół. Dookoła niego siedziała cała rodzina Prevc oraz Kamil, który od długiego czasu był częścią tej rodziny, chociaż jeszcze nieoficjalnie. Wszyscy dyskutowali zawzięcie.

- Kiedy planujecie wrócić? - zapytała kobieta, która trzymała w ręku lalkę swojej najmłodszej córki.

- Nie wiem mamo, chcemy uciec na jakiś czas, musimy od tego wszystkiego odpocząć, może chociaż tam dziennikarze nas nie znajdą, nie wiem czemu robią taką wielką aferę związaną z tym, że jesteśmy parą, jakoś wcześniej wszystko obyło się bez tragedii - odparł jej syn.

- No tak, ale wtedy jeszcze się nie zaręczyliśmy, swoją drogą, nie mam pojęcia skąd oni o tym wszystkim wiedzą, przecież to było tajemnicą - powiedział Kamil.

Peter spojrzał na niego, siedzieli obok siebie, cały czas miał go na wyciągnięcie ręki, uśmiechnął się delikatnie i powiedział:

- No co ty Kamil nie powiesz, kto się najwięcej chwalił? Oczywiście, że ty. Jeszcze tego samego dnia dzwoniłeś do Piotrka, Maćka i Dawida. Moi koledzy wszystkiego dowiedzieli się od moich braci, widocznie moja poczta pantoflowa zawiodła i wszystko się wydało - zaśmiał się patrząc na braci.

- Oczywiście wszystko to nasza wina - powiedział Domen, zerkając na starszego brata - Cene, czym sobie zasłużyliśmy na takie oskarżenia!? Co zrobiliśmy nie tak?

- Ja nie zrobiłem nic, to tylko i wyłącznie twoja wina - odparł, w tym samym momencie zabrzęczał jego telefon, odczytał wiadomość - O kurde, muszę się zbierać. Anze na mnie czeka.

Odszedł od stołu, matka patrzyła na jego odchodzącą sylwetkę z uśmiechem, po chwili zwróciła się do najmłodszego syna.

- A ty nie byłeś przypadkiem umówiony z tą ładną blondynką?

- Kurcze, dobrze, że mi przypomniałaś! Muszę uciekać, cześć wszystkim. Trzymajcie się na tych wakacjach, wyślijcie mi pocztówkę, bo pewnie długo się nie zobaczymy! Pa! - wykrzyczał i zniknął w drzwiach domu.

- Na nas chyba też już pora, musimy się jeszcze spakować, a czasu coraz mniej - powiedział Peter, po czym wstał i ruszył w stronę samochodu.

- Nie zapomniałeś o czymś? - zapytał Kamil.

Pero rozejrzał się dookoła, sprawdził czy zabrał wszystko ze stołu, włożył ręcę do kieszeni, wszystko było na miejscu. Spojrzał na Kamila i wzruszył ramionami.

- Pożegnałeś się? - zasugerował.

- Ach, no tak, głupi ja, cześć mamo, pa tato, hej dziewczynki, będziemy do was dzwonić.

- Do widzenia - dodał Kamil.

Ruszyli w stronę samochodu, trzymając się za ręce. Rodzice Petera jeszcze długo śledzili ich wzrokiem, ale kiedy zniknęli za ogrodzeniem, wiedzieli, że ich wzrok już ich nie dopadnie. Prevc zatrzymał się.

- Myślisz, że dobrze robimy wyjeżdżając? - zapytał.

- Pewnie, potraktuj to jako podróż przedślubną - odparł Kamil.

- Szkoda mi zostawiać to wszystko, nie wiemy nawet kiedy wrócimy, ba, nie wiemy czy w ogóle tu wrócimy. Strasznie będzie mi tego wszystkiego brakowało.

Polak chwycił twarz swojego chłopaka, spojrzał mu głęboko w oczy, tak jakby chciał przejrzeć go na wylot, zobaczyć co chowa na dnie serca.

- Wiem, że będziesz za tym wszystkim tęsknić, ja pewnie też, ale to teraz nie jest ważne. Musimy od tego wszystkiego odpocząć, od dziennikarzy, reporterów, chce w spokoju cieszyć się tym co mam, chce w spokoju cieszyć się tobą - odparł.

- Obiecujesz, że mnie nie zostawisz? - zapytał Peter.

-  Przetrwaliśmy razem już tak wiele, że nikt ani nic nie da rady nas rozdzielić - wyszeptał Kamil - Nigdy cię nie zostawię, obiecuję. 

do you remember? || prochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz