Dziennikarze już tacy są, szukają tylko okazji, żeby znaleźć świetny news, sprawę, która da im sławę i znajdzie się na okładce. Wypadek Petera akurat sensacją nie był, wątpię, że w ogóle ktokolwiek poza nami wiedział, że stracił pamięć. Jego rodzice zrobili wszystko, żeby ten wypadek przeszedł bez echa. Może w telewizji coś o nim mówili, ale raczej jakby to była zwykła stłuczka. Nie chcieli, żeby Pero był teraz prześladowany przez dziennikarzy i fotoreporterów. Też tego nie chciałem, ale ten koleś się napatoczył, że też akurat musiał zajmować ten pokój. Na szczęście nie wiedział, że Pero nie pamięta nic ze swojego wcześniejszego życia, bałem się, że właśnie to mu powie. To mogło się źle skończyć.
Czekaliśmy na niego w kawiarni, miał przyjść za pół godziny, jednak kiedy nadeszła pora jego przyjścia nie pojawił się w drzwiach.
- Może sobie odpuścił, chodźmy już lepiej do hotelu, muszę ci wszystko opowiedzieć - rzuciłem.
- Poczekajmy jeszcze chwilę, może coś mu wypadło. W końcu zamienił się z nami, chyba nic się nie stanie, jak wszystko powiesz mi później - odparł Pero.
Nic się nie stanie, oczywiście, że nic się nie stanie, ale chciałem mu to powiedzieć jak najszybciej. Chciałem otworzyć mu oczy, wrócić pamięć, ale minęło już tyle dni. Szanse na to, że wróci powoli stawały się coraz mniejsze, ale nie mogłem tracić nadziei, bo teraz już chyba tylko ona mi pozostała.
Kilka minut później w drzwiach pojawił się dziennikarz, Pero pomachał mu ręką, żeby odnalazł nas w tłumie, który zgromadził się w lokalu. Mimo, że kawiarnia była mała, naprawdę budziła duże zainteresowanie. Może, dlatego że była blisko hotelu. Zresztą to nie miało teraz znaczenia. Musiałem pilnować, żeby Peter nie powiedział czegoś, czego później będzie żałował. Wzbudzanie sensacji wokół siebie na pewno mu nie pomoże. Dziennikarz chyba bardzo się spieszył, kiedy usiadł przy naszym stoliku od razu przeszedł do rzeczy.
- Jesteś najbardziej popularnym sportowcem w Słowenii, jak się z tym czujesz? - zapytał.
Typowe pytanie. Oby zadawał takie już do końca.
- Nie wiem - zaczął Pero - Nie pamiętam jak to jest, nic nie pamiętam.
Cholera, przyjście tutaj było błędem, mogłem odpuścić sobie ten pokój, poczekać aż ten dziennikarz sobie pojedzie, sprawy strasznie się skomplikują, lepiej wkroczyć do akcji już teraz.
- Jak to nie pamiętasz? Coś się stało? Czy to ma jakiś związek z tym, że nie pojawiasz się teraz publicznie, zrobiłeś sobie przerwę od współpracy ze sponsorami? - zaczął wypytywać.
- Niech pan się opamięta, Pero ma teraz chwilę odpoczynku i wolałby nie odpowiadać na tego typu pytania, myślę że powinniśmy już stąd pójść - powiedziałem i zacząłem wstawać, ale Pero chwycił mnie za kolano i błagalnym spojrzeniem zmusił mnie do pozostania na miejscu.
- Kamil, nie ma sensu tego dłużej ukrywać, może znajdzie się ktoś kto mi pomoże - rzucił w moją stronę, spojrzał na dziennikarza - Nie pamiętam nic od czasu wypadku, który miałem kilkanaście dni temu.
Dziennikarzowi aż zaświeciły się oczy kiedy usłyszał te słowa, znalazł swój cel, nadarzyła się okazja, nikt przed nim tego nie opublikuje.
- Jak to jest nic nie pamiętać? Pewnie nadal jesteś rozpoznawalny wśród ludzi, inni cię znają, a ty nie masz nawet pojęcia kim są, jak się z tym czujesz? - zapytał.
- Jak to jest? Okropnie. Nie poznaje nawet swojej rodziny, przebywam wśród ludzi, którzy mnie kochają, ale nie wiem co im zrobiłem, czy kiedyś ich skrzywdziłem. Nie pamiętam nic, nawet siebie. To miłe, że inni mnie rozpoznają w tłumie, w końcu chyba miałem dużo fanów, ale to też strasznie irytujące. Ktoś mi macha - nie wiem czy to fan, przyjaciel znajomy, kolega, nie wiem czy powinienem tego kogoś znać. Chciałbym odzyskać pamięć i wszystkie wspomnienia. Jestem tak zdesperowany, że jestem w stanie zrobić wszystko, byle wróciło do mnie moje wcześniejsze życie.
CZYTASZ
do you remember? || proch
FanfictionKONTYNUACJA "LOST". Kiedy Peter i Kamil odnaleźli wspólną droge, ich życie stało się bajką, ale jak to zawsze w bajkach bywa czar kiedyś musiał prysnąć. Peter ulega wypadkowi w skutek, którego traci pamięć. Nie pamięta nic, nie poznaje nawet swoich...