Musiałam wstać o godzinie 6:00. Ten cholerny budzik musiał mnie obudzić.Wstałam i odrazu poszłam do łazienki. Opukałam twarz, wytarłam ją suchym i miękkim ręcznikiem, wytuszowałam rzęsy i zakryłam korektorem moje niedoskonałości oraz wory pod oczami po nieprzespanej nocy. Nigdy nie dawałam podkładu na twarz, bo wyglądałam wtedy jak typowa tapeta.
Włosy rozczesałam i wyprostowałam prostownicą. Założyłam bieliznę, czarne jeansy z przetarciami na kolanach, białą bluzkę z czerwonym napisem levis. Stwierdziłam, że do tego założę jeansową, niebieską kurtkę i moje biało-czarne superstary.
Nie wspomniałam wam o tym, że w Ameryce w pierwszy dzień szkoły można ubrać co się chce. Nie trzeba ubierać się na galowo tak jak w polskich szkołach.
Wyszłam z łazienki. Pościeliłam łóżko, złożyłam piżamę w kostkę i wsadziłam do szafy.
Zeszłam na dół do kuchni i zaczęłam robić sobie śniadanie. Po chwili usłyszałam dźwięk SMS.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Była godzina 7:00. Miałam jedną nieodebraną wiadomość:
Od Książę ❤️👑
7:00AM Stoję przed drzwiami otwórz.
Podeszłam do drzwi, przekręciłam klucz, zobaczyłam pięknego szatyna opierającego się o filar. Miał czarne jeansy z dziurami na kolanach i biały t-shirt. Włosy miał jak zwykle idealne. W rękach trzymał telefon i szarą bluzę, bo dzisiaj miało być chłodno.
Gdy zorientował się, że otworzyłam drzwi popatrzył na mnie swoimi pięknymi zielono-brązowymi oczami.
- Hejka kochanie! - uśmiechnął się.
- A no witam! - odpowiedziałam śmiejąc się i całując go w policzek.
- A tak serio to liczyłem na coś więcej - powiedział i zrobił dziubek z ust.
Pocałowałam swoje palce i położyłam mu na ustach. On zrobił pytającą minę i weszliśmy do środka.
- Nie zjadłam jeszcze śniadania - powiedziałam wyjmując tosty z tostera i parówki z mikrofali.
Jacob usiadł przy wyspie w kuchni, ja stałam oparta o blat i zabrałam się za spożywanie swojego posiłku.
- To jak?? Zdenerwowana? - zapytał chłopak.
- No trochę. - odpowiedziałam. - Nie będziemy chodzić razem do klasy, co jak mnie nikt nie polubi?
Po co to powiedziałam lol?
- Ciebie nie da się nie lubić - odparł.
- Awww, dziękuje - uśmiechnęłam się.
Po skończonym śniadaniu wsadziłam talerz do zmywarki i oznajmiłam Jacob'owi, że idę do łazienki umyć zęby.
Około 10 min później byłam już na dole. Była godzina 7:20.
- Za 10 min wyjdziemy - powiedział Sartorius spoglądając na ekran telefonu.
- Okey, a więc mamy 10 minut dla siebie - poruszyłam komicznie brwiami.
- A więc ?? Co proponujesz? - spojrzał na mnie.
- No nie wiem ... - odparłam i zaczęłam zbliżać się do Jacoba który, wstał z krzesła odkładając swój telefon na blat od wyspy.
Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Czas jakby się zatrzymał, widziałam tylko jego. W zwolnionym tempie zbliżaliśmy się do siebie. Tą piękną chwilę musiał przerwać mój dzwoniący telefon, który wyrwał mnie z transu.
- Kurwa serio?
- Nadrobimy to - odpowiedziałam śmiejąc się.
Podeszłam do stołu i odebrałam dzwoniący telefon, to mama Alice.
- Halo, hej ciociu.
- Hej. Dzwonię, żeby ci powiedzieć że Alice będzie lądować na lotnisku o 21:00.
- Ok. Pojadę po nią Taksówką.
- Dobra. Koniecznie zadzwońcie jak już będziecie w domu. To pa!
- Dobrze, pa!
Rozłączyłam się i położyłam telefon na stole. Jacob spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Moja kuzynka Alice dzisiaj przylatuje - uśmiechnęłam się.
- O to super! Nareszcie ją poznam, ale wtedy nie nadrobimy tego co twoja ciocia przerwała.
- Nadrobimy, wystarczy tylko spiknąć Alice z Cameronem, ona od zawsze się w nim kocha. Tylko nikomu nie mów,że ci powiedziałam.
- Nie powiem, a co do Camerona i Alice to zrobię co w swojej mocy, księżniczko.
- Dobrze książę ale trzeba się już do naszego pałacu zbierać, bo się spóźnimy - mruknęłam.
- Pałacu? Chyba raczej lochów - parsknął.
- No racja.
Ubraliśmy buty, ja zabrałam torebkę do której pozbierałam wszystkie potrzebne rzeczy czyli np. telefon, chusteczki i jakiś błyszczyk. Wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i wrzuciłam go do torebki. Szliśmy dobre 5 minut w ciszy, postanowiłam ją przerwać.
- Jedziesz ze mną po Alice na lotnisko?
- Jasne! O której ??
- o 21 ląduje.
- Ok. Bierzemy taksówkę czy zapytać mamy czy nas weźmie.
- Myślałam o taksówce, nie chce zabierać twojej mamie czasu.
- Nie zabierzesz. Zadzwonię do niej na pewno się zgodzi - mrugnął uśmiechając się.
- No dobrze - wzruszyłam ramionami.
Zobaczyłam jak Jacob wyciąga telefon z kieszeni i wybiera numer do swojej rodzicielki. Po chwili skończył rozmowę i się uśmiechnął:
- Mama się zgodziła.
- Super, dziękuje.
- Nie ma sprawy. Ile w ogóle Alice ma lat?
- Tyle co ty czyli 17.
- Ok. Weźmiemy Camerona ze sobą? - komicznie poruszył brwiami.
- Jasne!
Stanęliśmy przed wielkim budynkiem, był bardzo zadbany. Zobaczyłam wchodzących uczniów przez duże drzwi wejściowe. Wielka guła stanęła mi w gardle. Nie miałam odwagi iść dalej...

CZYTASZ
Five thousand miles ~ J.S
Fanfiction15 a w dalszych rozdziałach 16 letnia Megg Rose, dzięki zmianie zamieszkania poznaje wówczas 17 letniego Jacoba Sartorius'a. Ich życie bardzo się zmienia, kiedy zaczynają kumplować się z całą paczką młodych gwiazd zaczynając od Marka Thomas'a, Hunte...