Rozdział 39

140 18 2
                                    

(Pamiętajcie, aby zostawić komentarz ☺️)

Kiedy byliśmy już na miejscu, zaczęliśmy wychodzić z auta i wypakowywać swoje walizki o dziwo jako jedna dziewczyna z grupy miałam dwie walizki, reszta chłopaków miała po jednej.

Pobiegłam po wózek na bagaże i przyprowadziłam go pod samochód. Jacob zapakował na niego moje i jego walizki. Chłopaki wieźli swoje, więc nie potrzebowali wózka. Podziękowaliśmy pani Sartorius, ona wtuliła się w swojego syna.

Stała z nim tak dobre trzy minuty dlatego postanowiłam przerwać.

- Muszę go pani porwać, ale za tydzień oddam obiecuję - uśmiechnęłam się do kobiety.

- Ah dziecko ty mi go zabrałaś i raczej już nie oddasz - zaśmiała się smutno i przyciągnęła mnie do wspólnego przytulasa.

Wspominałam, że uwielbiam tą kobietę?

- Okej mamo my na serio musimy już iść - syknął Jacob próbując wyrwać się z naszego uścisku.

- Dobrze, dobrze - odpowiedziała kobieta. - Bawcie się dobrze i pamiętajcie, że ja nie chce być jeszcze babcią - mrugnęła do nas na co ja się zarumieniłam.

Jacob chwycił za wózek i skierowaliśmy się do wejścia, gdzie za szybą czekali już na nas chłopcy.

- Zobaczymy - odkrzykuje chłopak, przyciągając mnie do siebie.

- Chwila... - wyplątuje się z uścisku szatyna i postanowiłam jeszcze raz uścisnąć matkę chłopaka. Podbiegłam do niej i mocną ją przytuliłam - Dziękuję, bardzo dziękuję - mruczę w jej ramię.

- Za co ty mi dziękujesz? - śmieje się kobieta.

- Jest pani jedną z najbliższych mi osób - odpieram dalej ją przytulając.

- Oh skarbie - śmieje się przytulając mnie jeszcze bardziej.

- Normalnie to bym nie przerywał takiego kochanego widoku, ale Megg spóźnimy się - chłopak złapał mnie za rękę.

- Jeszcze raz bardzo dziękuje Pani Sartorius - uśmiechnęłam się i zaczęłam znowu podążać ku wejściu.

- Uważajcie na siebie, Jacob napisz jak dolecicie do nowego jorku i Megg na przyszłość mów mi Pati.

- Dobrze mamo - syczy Jacob przewracając oczami.

****************************************

- Jezu nareszcie! - krzyknął z niezadowoleniem Mark. - Co wy tak długo tam robiliście? - nie czaka na odpowiedź tylko dogania Huntera, który już dawno był pod taśmą, gdzie oddaje się bagaż.

- Cieszę się, że dwie najważniejsze kobiety w moim życiu mają ze sobą tak dobry kontakt wiesz? - wyszeptał mi do ucha Jacob.

- A co z Caroline? - parskam śmiechem.

- No dobra mam trzy najważniejsze kobiety w moim życiu - uśmiecha się i łapie mnie za rękę.

*****************************************
Po oddaniu bagaży skierowaliśmy się w stronę security czyli miejsca, gdzie po sprawdzeniu biletów sprawdzą nas i nasze plecaki.

- Ej a co jak coś zapiszczy? - pyta Mark.

- No to cię wezmą na tak zwaną stronę i będą cię osobno sprawdzać - odparłam.

- Pierwszy raz kurwa samolotem lecisz? - przewraca oczami Hunter.

- No nie - wzrusza ramionami blondyn. - Ale już dawno nigdzie nie leciałem.

- A masz jakieś prochy? - pyta Jacob.

- A zabiorą mi je?

- Tak! - krzyknęłam równo z chłopakami.

- Taki żarcik - mruga do nas.

Po oddaniu bagaży mieliśmy czas dla siebie. Oczywiście ja jak to ja musiałam pochodzić po sklepach z kosmetykami. Co jak co, ale na lotnisku oryginalne kosmetyki są dużo tańsze.

Ciągnęłam za sobą mojego chłopka, który nie był zbytnio tym faktem ucieszony.

- Ej, chodźmy jeszcze na dział z perfumami - zadecydowałam wrzucając do koszyka najnowszy tusz z benefit'u.

- Mogę iść do chłopaków? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

- Nie! Musisz mi pomóc wybrać perfumy. - cmoknęłam go w policzek, a on przewrócił oczami.

Podeszłam do regału wypełnionego perfumami, różnych firm. Zaczynając od tańszych aż po najdroższe Gucci, Versace, Louis Vuitton lub Armani'ego.

Wyjęłam pasek papieru z pojemnika i napsikałam na niego próbką Gucci. Ostatnio wypuścili serie perfum lżejszych. Zawsze były dla mnie zbyt mocne.

- Ok biorę te. - mruknęłam po chwili zastanowienia.

- Jesteś pewna? - spojrzał na mnie Jacob i pokazał na tabliczkę z ceną. - Za 150 ml musisz wywalić 200$.

- No i co? - parsknęłam śmiechem. - Nie ja zarabiam na swoje utrzymanie. Rodzice przelewają mi na konto co miesiąc 1000$ - wzruszyłam ramionami. - Nie spędzają ze mną czasu ani się mną nie interesują to niech płacą za moje zachcianki.

- Okej ja tylko zapytałem. - uśmiechnął się chłopak. - Przynajmniej zawsze ładnie pachniesz. - mruknął odsłaniając moje włosy z szyi.

Po chwili poczułam lekkie muśnięcia. Boże jeszcze nigdy nikogo tak bardzo nie pragnęłam jak w tej chwili.

Chwila co? Co się ze mną dzieje?

Widzę, że jednak to czytacie 😂 Może jest to około 10 osób, ale będe pisać nawet tylko dla nich 😂 

                                                    Megg Xoxo

Five thousand miles ~ J.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz