Rozdział 33

310 26 1
                                    

Od wyjazdu Kate minął tydzień. Ja nie chodziłam do szkoły, rodzice wrócili do domu. Ehh tyle się wydarzyło.

Najbardziej szkoda mi Mark'a. Biedaczek nie wychodzi z domu ma chyba depresje. Nie jest z nim dobrze, z resztą ze mną też.

Jacob bardzo się o mnie troszczy, codziennie przychodzi i wysyła mi lekcje na pocztę internetową.

„Rodzice" jeżeli mogę ich tak nazwać, nie znają Jacob'a. Nie mieli okazji go poznać, no ale ja sie pytam jak?? Skoro cały czas są w robocie. Mam z nimi słaby kontakt prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy.


Połączenie FaceTime od Kate ❤️•

- Hej jak tam? - pytam i przecieram twarz ,a by chociaż trochę ukryć zaczerwienione od płaczu oczy.

- Jakoś idzie a u ciebie? - rzuciła oschle spuszczając głowę.

- Co?! Jakoś idzie? Halooo, chodzisz do nowej szkoły, nowi chłopcy, nowi znajomi, nowe otoczenie!

- Nie mówi mi o chłopcach i znajomych okej?! - krzyknęła załamującym głosem.


Wiem jak to się skończy....


Po nie całych 5 minutach rozmowy obie beczałyśmy. Dzieliły nas tysiące kilometrów, a my nie mogłyśmy nic z tym zrobić.

Zamknęłam laptopa i rzuciłam się na łóżko. Dlaczego to wszystko mi się przytrafia?!

Leżałam tak dosłownie chwilę. Usłyszałam pukanie do drzwi. To tata. Miał jakieś pudełko pod pachą. Czy to znowu prezent dla mnie? Już mnie mdli.


- Hej. Znów płaczesz?

- Nawet nie udawaj że cię to obchodzi.

- Obchodzi mnie, bo jesteś moją córką.

- Mam to gdzieś.

- Może to ci poprawi humor...


Podał mi białe pudełko na, którym było zdjęcie laptopa a po bokach napisane MacBook Air.


- Widziałem, że męczysz się z tamtym starym laptopem.

- Tsaaa.... kupiłeś mi go pół roku temu.

- Serio? Widzisz jak ten czas szybko płynie.

- Ychym bardzo. Coś jeszcze?

- Ja i mama idziemy do pracy. Kasę masz przypiętą magnesem do lodówki. Przyjedziemy jak najszybciej się da.

- Czyli o 21?

- No może się uda.

- Było by super. - rzucam z sarkazmem.


Jeżeli zawsze marzyliście o takich rodzicach, to cieszcie się z takich jakich macie serio.

Odpaliłam nowy sprzęt. Nie wiem po co mi on skoro wcześniej miałam, równie dobrego laptopa no ale, cóż.

Zrobiłam lekcje przez internet i obejrzałam parę lekcji jako video.

Moja szkoła jest bardzo nowoczesną szkołą. Wiadomo czemu do niej chodzę (bogaci starzy itp.) Mogę odrabiać zadanie przez internet i od razu wysłać je do nauczyciela, żeby sprawdził i odesłał mi poprawiony sprawdzian, kartkówkę, lub wypracowanie. Nasze lekcje są też nagrywane, więc kiedy nie ma mnie w szkole mogę obejrzeć je w domu.

Po skończonych „lekcjach" postanowiłam się ogarnąć. Zdjęłam piżamę i weszłam pod prysznic. Umyłam włosy szamponem o zapachu truskawki i ciało mydłem waniliowym. Owinęłam się w ręcznik i rozczesałam włosy. Wyszłam z łazienki i stanęłam przed moją wielką szafą.

Kiedy minęło 15 minut byłam mniej więcej ogarnięta. Dzisiaj założyłam czarne dresowe szorty i czarny top na ramiączkach. Usiadłam na łóżku i postanowiłam puścić muzykę. Otworzyłam spotify na moim telefonie i połączyłam się przez Bluetooth z wierzą u mnie w pokoju. Zaczęła grać moja jedna z ulubionych piosenek. Przeglądnęłam też moje social media. Nie obyło się od hejtujących mnie komentarzy.

„Dziwka", „Odpieprz się od Jacob'a", „Jacob jest mój", „Ale ty jesteś brzydka nie pasujesz do Jacob'a" czytałam po kolei. Zablokowałam telefon i rzuciłam go na łóżko. Rozbeczałam się. Tyle hejtu na mnie to za dużo. Nie wiem jak kiedykolwiek mogłam myśleć, że obejdzie się bez niego.

Alicja była w szkole, z resztą tak samo jak Jacob. W tej chwili pomyślałam o Mark'u. Przecież on też na pewno siedzi w domu. Wyłączyłam muzykę i zbiegłam po schodach na dół. Założyłam klapki chwyciłam mój telefon, klucze i wyszłam z domu zakluczając po sobie drzwi.

Po nie całych 30 minutach byłam pod domem Mark'eya. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi drzwi chłopak, którego nigdy bym nie poznała...

Five thousand miles ~ J.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz