Rozdział 44

137 13 1
                                    


ROZDZIAŁ JAK ZWYKLE DEDYKOWANY DAGMARZE <3


- Toooo... co robimy dzisiaj? - pyta Mark kładąc się na nasze łóżko.

- Umm no tak o 16 możemy wyjść na miasto. Pokaże wam Kraków i na rynku zjemy kolacje.

- Ok mi pasuje, ale która jest godzina? - odpowiada Jacob, patrząc na nas. 

- 15:30 - rzucam szybko spoglądając na ekran telefonu - to ja idę się zbierać.


Żwawym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Umyłam ręce i przepłukałam twarz zimną wodą, po czym wytarłam ją ręcznikiem. Po wyjściu z toalety, rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu blondyna, który zawsze robił największy hałas w okół siebie. 

- Gdzie Markuś? - pytam Jacob'a usadowionego na łóżku z telefonem w ręku.

- Powiedział, że musi się przebrać i powiedzieć Hunterowi, że idziemy. Gadał coś jeszcze, że musi strzelić dobrego kloca zanim pójdziemy na miasto. - parsknął śmiechem szatyn. - Współczuje Hunterowi, że musi się z nim męczyć.

- No tak - zachichotałam wyciągając kosmetyki z walizki. Stanęłam przed dużym lustrem i zaczęłam robić lekki makijaż. Podkręciłam rzęsy zalotką, następnie je tuszując, podkreśliłam brwi i rozświetliłam niektóre części twarzy takie jak policzki, nos albo kąciki oczu. 


Odłożyłam wykorzystane kosmetyki na komodę i zaczęłam kolejno wyjmować ubrania z walizki. Dzisiaj zdecydowałam się na czarne jeansy z wysokim stanem i biały sweter. Rozczesałam jeszcze swoje włosy sięgające mi po łopatki, ubrałam białe air force 1 pod kostkę i byłam gotowa do wyjścia. 


- Dawaj idziemy! - krzyknęłam w stronę Sartorius'a następnie rzucając w niego poduszką.

- Ja jestem jeszcze nie gotowy! - odkrzyknął odkładając telefon na łóżko. 

- No raczej gotowy nie będziesz siedząc i gapiąc się w telefon - odparłam siadając w fotelu.

- Ok już, już. - odparł szatyn wstając z łóżka. Podszedł do walizki i wyjął z niej czarne rurki i białą hoodie, po czym szybko się w nie przebrał. Stanął przed lustrem roztrzepał włosy i odwrócił się w moją stronę. 

- Ja też jestem gotowy - posłał mi swój piękny amerykański uśmiech. 


Dobry Boże, dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!!


- Co tak patrzysz? - zapytał śmiejąc się. 

- Od tego mam oczy - cmoknęłam w powietrzu.

- Ej zgapiłaś outfit! - krzyknął patrząc to na mnie to na siebie.

- Ja zgapiłam? Pierwsza byłam ubrana! - parsknęłam śmiechem.

- Spoko długo ubrana nie zostaniesz. - mruknął. 

- Pff co tam pierdolisz pod nosem?


Chłopak w odpowiedzi rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać.


- Dość!! - krzyczałam ledwo łapiąc oddech. - Sartorius kurwa!

- Może grzeczniej? - zapytał nie przestając. 

- Ja pierdole znowu się ruchają! - wrzasnął Mark wchodząc z Hunterem do pokoju. 

- Znowu? To było coś wcześniej? - pyta Hunter jakby nigdy nic siadając na łóżku.

- No tak zapomniałem ci powiedzieć! - strzelił face palma blondyn. 

- Jacob dość ! - krzyknęłam. 

- Okej, okej! - odparł chłopak wstając i podając mi rękę - zgoda?


Zignorowałam jego rękę i namiętnie go pocałowałam.


- Jeszcze z tobą nie skończyłem Pani Sartorius - szepnął. 

- To chyba ja jeszcze nie zaczęłam z tobą Panie Sartorius! - warknęłam. 


Tak jak wcześniej wspominałam w Polsce jest zima, więc ubrałam czerwoną puchówkę i czarną czapkę z brązowym pomponem. Spojrzałam na chłopaków, Jacob ubrał białe air force za kostkę, czarną parkę i czerwoną czapkę. Mark kolorową kurtkę z The North Face, czarną czapkę i czarne air force. Hunter natomiast miał niebieską kurtkę z the north face, żółtą czapkę i złote air maxy 97. 


Hunter spojrzał na nasze buty.


- Co wy macie z tymi air forceami?

- No ja je lubię, a oni zgapiają outfity. - wzruszyłam ramionami i podeszłam do walizki wyjęłam białe air max 97. 

- O teraz jesteśmy twins Megg! - krzyknął Hunter.

- Ooo tak! - odparłam wrzucając telefon do kieszeni kurtki i chwyciłam Huntera pod ramię. 

Jacob zakluczył drzwi i wyszliśmy z hotelu. 


- To co gdzie pierwsze idziemy? - zapytałam gdy staliśmy już przed budynkiem.

- Ja bym chyba najbardziej chciał zobaczyć rynek i stare miasto - odparł loczek. - Czytałem, że w Krakowie serio jest tam ładnie. 

- Chyba jako jedyny podzielasz inicjatywę zwiedzania - przyznałam spoglądając na Sartorius'a i Thomas'a, którzy szli wgapieni w telefony. 


Stanęłam na przeciwko nich i szybkim ruchem zabrałam im Iphony. 


- Ejjj!! - wrzasnął Mark. 


Sartorius nic się nie odezwał tylko chwycił mnie za rękę.


- Markuś wytłumaczę. Idziemy grzecznie ulicą nie gapiąc się w telefon, bo wpadniesz pod auto albo się zgubisz. Rozumiesz? - pytam wyłączając oba sprzęty i wręczając każdemu z nich je z powrotem. 

- No okej. - przewrócił oczami blondyn. 


•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Hejkaaaaaa!!! Trochę mnie nie było, ale to z lenistwa przepraszam nic nie poradzę xdd 

                                                                                                                                       Megg XOXO





Five thousand miles ~ J.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz