Rozdział 35

252 24 4
                                    

- Zjecie? - zapytała, wskazując na naleśniki.

- Z wielką chęcią. - odpowiedział Jacob.


Usiedliśmy do stołu. Po 15 minutach byliśmy najedzeni i odeszliśmy do mojego pokoju. W między czasie podziękowaliśmy mojej rodzicelce.


Zamknęłam drzwi pokoju i od razu usłyszałam pytanie:

- A więc...... dużo o mnie opowiadasz?? - poruszył komicznie brwiami.

- Powiedziałam tylko, że mam chłopaka i ma na imię Jacob - parsknęłam śmiechem.

- Ahaammm... Jasneee ...


Podeszłam do niego i zakryłam jego usta swoimi rękami.

- Nie lubię jak robisz ten swój sarkazm i przeciągasz litery w wyrazach.


Jacob zdjął moje ręce z jego ust i powiedział:

- Serioooooooo??

- Awww zamknij japę - pocałowałam go.


Chłopak rzucił się na moje łóżko i od razu musiał coś powiedzieć.


Czy ten człowiek nie może być cicho na chodź jedną krótką chwilę?! - pomyślałam .- Ale i tak go kocham.


- To co dzisiaj robimy?

 - A ja wiem?? Ja podobno jestem chora a ty spierdoliłeś ze szkoły. - zaśmiałam się cicho.

- A No tak zapomniałem.

 - Ej a co z zaległościami?

- Z jakimi zaległościami? - zapytał ze zdziwieniem szatyn, obracając głowę ku mnie, ponieważ wcześniej patrzył w sufit, ja natomiast siedziałam na obrotowym fotelu do biurka.

 - No ja nas dzisiaj w szkole nie było to musimy nadrobić wszystkie lekcje co nie?

- Nie - parsknął śmiechem. - Kto ci tak powiedział?

 - Chyba nie chcesz mi powiedzieć że w Ameryce jak nie chodzisz do szkoły to nie musisz potem nadrabiać wszystkiego w domu, prawda?

- Właśnie to chce ci powiedzieć.

 - Ahh to super - uśmiechnęłam się.


Po nie całych 5 minutach, ja i Jacob siedzieliśmy na telefonach, to zdecydowanie nie jest to co dawniej. Wiecie o co mi chodzi, przyzwyczailiśmy się do siebie. Dawniej jak się spotykaliśmy żadne z nas nie używało telefonu, woleliśmy patrzeć na siebie nawzajem, Jacob ciągle mnie gdzieś zabierał. Teraz tego nie ma.

- Jacob...

- Mhm...?

Zeszłam z krzesła i podeszłam do łóżka, dałam znać chłopakowi, żeby się przesunął bo mam zamiar położyć się koło niego. On nie zareagował.


- Jacob! - powiedziałam trochę głośniej.

- Mhm...? - mruknął nawet na mnie nie spoglądając.

- Ja pierdziele Jacob!!!- wrzasnęłam.

- Jezu, no co? - zapytał teraz już na mnie patrząc, ale dalej trzymając telefon w rękach.

- Nie jestem Jezusem. Przesuń się.


Chłopak przesunął się, lecz dalej patrzył w telefon. Wyrwałam mu go.


- Ej ej jej !! Co ty robisz?!

- Zabieram ci telefon - wzruszyłam ramionami. - Nie oddam go dopóki ze mną nie porozmawiasz. - wyłączyłam telefon, wstałam z łóżka i wrzuciłam go do kieszeni bluzy zawieszonej na krześle.

- Tak?! Tak się bawimy? Okej. 


Chłopak podszedł do mnie i popchnął mnie na łóżko. Potem rzucił się na mnie...

Five thousand miles ~ J.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz