Rozdział 30

419 38 6
                                    


Po zjedzonym posiłku, postanowiłyśmy się ogarnąć. Parę minut później byłyśmy gotowe.

Założyłam czarne spodnie z dziurami i z wysokim stanem, do tego różowo pudrowy crop top. Na nogi założyłam również różowo pudrowe z białymi elementami adidasy nmd. Włosy związałam w dwa warkocze dobierane. Uczyłam się ich bardzo długo, nigdy nie potrafiłam ich zrobić moja mama też. Na szczęście miałam koleżankę, która zawsze robiła mi idealne warkocze. Nazywa się Magda. Straciłyśmy kontakt po moim wyjeździe.

Alicja wygląda super! Założyła spodnie typu boyfriend, czarny crop top na ramiączkach. Na nogach ma nike'i huarache czarne. Wyprostowała włosy prostownicą, całą stylizacje dopełniały jasne blond pasemka na ciemnych blond włosach. Zawsze jej ich zazdrościłam.

Oczywiście na naszych twarzach nie zabrakło lekkiego makeup'u.

Kurde! Jacob miał być za nie całe 5 minut. Gdzie on jest?!
Postanowiłam do niego zadzwonić.

BRAK SYGNAŁU!

No, kurwa! Gdzie on jest?!

- Alicja!

- Co?! - krzyknęła z łazienki.

- Idę zobaczyć gdzie jest Jacob. Zaraz wrócę.


Wyszłam z domu. Otworzyłam furtkę. Nagle usłyszałam odgłosy kłótni. Wychyliłam się. Spojrzałam na ulice, na jej końcu stał Jacob. Kłócił się z jakąś dziewczyną.


Zawsze rozpoznam ten czarny łeb.


-Luna. - wysyczałam przez zęby.


Ewidentnie się do niego kleiła. Sartorius odpychał ją. Dziewczyna podeszła do niego i pocałowała go namiętnie w usta. 


- Eej!!! - krzyknęłam, już totalnie wkurwiona.


Podbiegłam do nich.  


- Megg, to nie tak jak myślisz! - tłumaczył się Jacob. 

- Wiem co widziałam! - mruknęłam puszczając złowrogie spojrzenie dziewczynie, która ewidentnie triumfowała nad tym co zrobiła

Odepchnęłam lekko Jacoba. Podeszłam do Luny i przywaliłam jej w twarz. Oddała mi. Z mojej wargi zaczęła sączyć się krew. 


- Ej halo wystarczy! - warknął Jacob odpychając Lunę. 


Nie dając za wygraną uderzyłam dziewczynę z liścia. Przyciągnęłam Jacoba do siebie i pocałowałam go bardzo namiętnie w usta. Chłopak na początku zdziwiony ale, oddał pocałunek.


- On jest mój i pogódź się z tym wreszcie - wysyczałam. 


Luna odeszła. Chłopak starł kciukiem moją krew z jego ust.


- Miałem twoją krew na wardze - parsknął. 

- No co ty nie powiesz? - uśmiechnęłam się. 


Cała złość we mnie, zaczynała powoli opadać.

Five thousand miles ~ J.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz