Rozdział 54.

753 50 23
                                    

Maraton 3/4

- Niedawno skończyła swoją brytyjską trasę koncertową, jej płyta wydana pół roku temu zyskała platynę jeszcze przed premierą i jest zdecydowanie naszą przyszłą gwiazdą, choć nie urodziła się na wyspach. No i przede wszystkim, gościmy ją dzisiaj w naszym studio! Powitajcie Paulę! - zawołał James, a w tym samym momencie ja pojawiłam się na scenie. Nadal nie wierzyłam, że dałam się na to namówić. 

- Hey, James - z uśmiechem na twarzy podeszłam do przyjaciela, żeby uściskać go na powitanie. 

 - Nareszcie do mnie zawitałaś. Z tobą jest się trudniej umówić niż z prezydentem USA, naprawdę - powiedział, gdy ja siadałam na swoim miejscu. 

- Umawiasz się z prezydentem? - uniosłam brew, rozsiadając się wygodnie. 

- Kurde, nikt miał o tym nie wiedzieć - udawał głębokie załamanie, mocno gestykulując, na co oczywiście zaczęłam się śmiać. 

- Mam chyba na ciebie zły wpływ - zauważyłam. 

- Chyba muszę porozmawiać z producentami o tym, kogo oni mi tutaj spraszają - westchnął załamany. 

- Niestety, musisz wytrzymać teraz ze mną tę godzinę. Przykro mi - wzruszyłam ramionami. 

- Dobrze, zróbmy to i będę miał cię z głowy - udawał zdruzgotanego, ale gdy tylko na mnie spojrzał, oboje wybuchliśmy śmiechem. 

- A teraz, Jamesie, rozpocznijmy poważną rozmowę na poziomie - wyprostowałam się i położyłam dłonie na kolanach. 

- A więc dobrze - przybrał poważną minę, także usiadł prosto - Co tam u Stylesa?

To pytanie było tak zaskakujące, że w pierwszym momencie nie zrozumiałam, o co chodzi. Ale gdy tylko dotarło do mnie znaczenie jego słów, podniosłam się ze swojego miejsca. 

- Wychodzę! - zawołałam, udając śmiertelnie obrażoną i zaczęłam iść, a w połowie drogi się zawróciłam i ruszyłam w przeciwnym kierunku. - Sorry, nie w tą stronę. 

- No ej, wracaj tutaj! Bo mi za odcinek nie zapłacą - wołał za mną Corden, a ja powstrzymywałam się przed roześmianiem się. 

Jednak po jakieś niedługiej chwili wróciłam z backstage'u i ponownie usiadłam na kanapie. 

- Znaj moją litość - mruknęłam. 

James przez chwilę mi się przyglądał, a potem znów się odezwał.

- To jak? Dostanę odpowiedź na moje pytanie? 

Zgromiłam go wzrokiem.

- No co? - zawołał zdziwiony.

- Czy ty czasem nie przesadzasz? Zaproś go to się wtedy wszystkiego dowiesz.

- Mieszkacie razem!

- I co w związku z tym? 

- Chcę poznać wszystkie szczególiki waszego życia tam razem! No wiesz, kłótnie, rzucanie krzesłami, nieodzywanie się do siebie przez miesiąc? 

Zaśmiałam się. 

- Jesteśmy pokręceni, ale nie aż tak - powiedziałam. - Wybacz, James, ale my tu wszyscy ciężko pracujemy. 

- Aha. Czyli chcesz powiedzieć, że koniec z twoimi imprezami? - oparł łokcie o blat biurka i nachylił się w moją stronę.

- Pfff... jakimi imprezami? Ja na żadnej w życiu nie byłam - wypierałam się. 

- Podobno, jak wiem z bardzo wiarygodnych źródeł, z imprezy urodzinowej Stylesa wróciłaś dwa dni później - spojrzał na mnie wzrokiem "Mam cię, teraz mi się tu tłumacz".

Music was the Beginning [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz