Rozdział 3

1.4K 82 23
                                    

*dwa tygodnie później*

Dwugodzinna podróż samolotem i znalazłam się w Wielkiej Brytanii, a konkretnie na lotnisku w Londynie. Stamtąd, zgodnie z obietnicą, odebrać miał mnie Niall. Na tyle, na ile znałam blondyna z opowieści Directioners, to jest on bardzo roztrzepany, więc wolałam podchodzić do jego obietnicy dość ostrożnie. Kiedy tylko znalazłam się na lotnisku, postanowiłam zadzwonić do Irlandczyka. Odebrałam swój bagaż i kierując się do wyjścia, wybrałam numer Nialla.

- Tak? - usłyszałam po chwili jego zaspany głos.

- Wiedziałam, że zapomnisz - zaśmiałam się, a sekundę później usłyszałam odgłos czyjegoś upadku. Zapewne to Niall spadł z łóżka. Dzięki temu zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.

- Jeny, zaspałem! Poczekaj, już po ciebie jadę! - zawołał, a ja usłyszałam w tle głośne śmiechy chłopaków.

- Nie fatyguj się. Przyjadę taksówką, tylko podaj mi adres.

- Wyślę ci SMSem. Ale naprawdę bardzo cię przepras... - znowu zaczął swoje, ale nie pozwoliłam mu kontynuować.

- W ramach zadośćuczynienia możesz po mnie wyjść przed dom - powiedziałam.

- Nie ma sprawy! - zawołał i rozłączył się.

Pokręciłam głową w rozbawieniu i ruszyłam do postoju taksówek. Na moje szczęście mogłam od razu wsiąść do jednej z nich. Przekazałam kierowcy adres, który otrzymałam od blondyna, a on od razu udał się w tamtą stronę. W drodze do domu chłopaków miałam okazję poinformować moją przyjaciółkę i inne ważne dla mnie osoby o tym, że jestem już bezpieczna w Londynie. Oczywiście wszyscy pewnie siedzieli w moim domu z telefonami w ręku, czekając na wiadomość ode mnie.

Gdy po 20 minutach taksówkarz zatrzymał samochód pod domem chłopaków, nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Spodziewałam się dużego domu, ale nie spodziewałam się, że będzie tak ogromny.

Przed bramką zauważyłam Nialla, opierającego się o mur ogradzający ich posiadłość. Wysiadłam z taksówki, a przyjaciel pomógł zabrać mi moją walizkę. Zapłaciłam kierowcy za usługę i chwilę później czule witałam się z Horanem. Wyściskał mnie na każdy możliwy sposób, a dopiero potem wziął moją walizkę i zaprowadził mnie do domu. Kiedy tylko przekroczyłam próg, usłyszałam głośne śmiechy moich przyjaciół, choć żadnego z nich nie widziałam. Po cichu zdjęłam buty i razem z Niallem udałam się do salonu. Tam zastałam resztę chłopaków. Louis i Harry siedzieli do mnie tyłem, więc postanowiłam to wykorzystać. Pokazałam Liamowi, aby był cicho i na palcach podeszłam do śmiejącej się dwójki. Jednak ostatecznie postanowiłam oszczędzić Lou. Nachyliłam się nad Harrym i krzyknęłam mu wprost do ucha:

- Dzień dobry!

Harry tak bardzo się wystraszył, że najpierw podskoczył, a chwileczkę później wylądował na podłodze. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Z wyjątkiem jego oczywiście.

- Nie śmieszne - powiedział obrażony Styles, podnosząc się z podłogi.

- Uwierz, że tak i to bardzo. Żałuj, że nie widziałeś swojej wystraszonej miny - Liam próbować opanować śmiech, ale gdy spojrzał na Harrego zaczął śmiać się jeszcze bardziej.

- Dobra, spokój! - powiedziałam, próbując złapać oddech. Ja jestem tu od niecałych dwóch minut, a już zapomniałam jak się oddycha.

- Każesz nam się uspokoić, a sama śmiejesz się coraz bardziej - zauważył Liam, który był najspokojniejszy z nas wszystkich.

Wzięłam głęboki oddech i już miałam odpowiedzieć Liamowi, ale przerwał mi krzyk z holu:

- Harry, kochanie!

Music was the Beginning [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz