Rozdział 11. (66)

687 36 11
                                    

Dopiero odpoczywając na dobre po pierwszym koncercie na trasie, zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo tego wszystkiego mi brakowało przez te dwa lata. Wracaliśmy z Waszyngtonu, z miejsca, gdzie wszystko na nowo się rozpoczęło. Zaczęliśmy kolejną trasę, kolejną przygodę z fanami i nową płytą, i tak naprawdę dopiero po tym pierwszym koncercie znów mogłem poczuć, że to jest właśnie moje miejsce na świecie i że to tutaj chcę być - pośród fanów, razem z moimi wspaniałymi przyjaciółmi.

Decyzja o pozostaniu w zespole i naszym powrocie była jedną z najlepszych, jakie podjąłem w swoim życiu. Teraz mogłem to poczuć.

Koncert w Waszyngtonie był nowym początkiem. 

Tak więc teraz w spokoju wylegiwałem się w swoim pokoju hotelowym w Waszyngtonie, gdzie mieliśmy spędzić kolejną noc, ciesząc się z naszego nowego początku.

Chłopacy uznali, że nie chcą bezczynnie siedzieć w hotelu, więc gdzieś się rozeszli. Wydaje mi się, że Niall i Louis wymknęli się jakoś między fanami i wyszli gdzieś na miasto, a Liam nie chcąc narażać się na oblężenie przez fanów, zszedł na dół do siłowni. 

A ja zamiast zrobić coś pożytecznego, po prostu się leniłem. Patrzyłem w sufit, myśląc o tym, jak bardzo się cieszę, że tu jestem. 

W pewnym momencie wpadłem na pomysł, co mógłbym zrobić, zanim te ćwoki nie wrócą do naszego apartamentu. Wziąłem do ręki telefon i wybrałem numer, do którego przypięte miałem zdjęcie uroczej blondynki. 

Jak zwykle nie dodzwoniłem się za pierwszym razem - ona nigdy nie zdążała dobiec od razu do telefonu, gdy była w domu. 

Zadzwoniłem więc po raz drugi i tym razem odebrała po pierwszym sygnale. Mogłem się założyć, że tylko czekała z telefonem w ręku i czekała aż zadzwonię jeszcze raz. 

- Hey, Harry! Co się nagle stało, że dzwonisz? - zapytała podejrzliwie. Bo przecież nie mogłem zadzwonić po prostu bezinteresownie, jeśli dzwoniłem to przecież musiałem od razu czegoś chcieć. Typowe...

- Po prostu się stęskniłem, a ty od razu do mnie z tekstem, że czegoś od ciebie chcę. Chyba powinienem przestać do ciebie dzwonić - powiedziałem z uśmiechem. Tęskniłem za tym naszym przekomarzaniem się, które kiedyś było dla nas codziennością, a teraz zdarza się tylko od czasu do czasu, gdy znajdujemy chwilę, żeby do siebie zadzwonić. 

- Nigdy nie dajesz mi odczuć, że się stęskniłeś, więc czego się dziwisz - zaśmiała się. - A tak naprawdę, to gdzie teraz jesteś?

- Waszyngton. Siedzę sobie w hotelu, czekając aż chłopacy wrócą - powiedziałem, układając się wygodniej na łóżku. - A co u ciebie?

- Po staremu. Byłam dzisiaj z mamą w Manchesterze, uparła się, że chce jechać na zakupy i nie miałam wyboru - stwierdziła i juz chciałem się odezwać, gdy nagle zawołała: - Właśnie! Nie zgadniesz, kogo z mamą spotkałyśmy!

Zastanowiłem się przez chwilę, kogo z moich znajomych mogły spotkać, ale nie wpadłem na żaden pomysł. Ale i tak czułem, że nie będzie mi się to podobało, słysząc z jaką radością dziewczyna to mówiła.

- Byłam w galerii - zaczęła tłumaczyć - i spotkałam twoją dziewczynę. Wydawała się być bardzo zdziwiona, gdy nas zobaczyła. 

Za to ja byłem szczerze zaskoczony, gdy to usłyszałem. 

- Nie mam szczerze pojęcia, co tam robiła. Nie wspominała mi, że wybiera się do Manchesteru - przyznałem. Naprawdę zacząłem się zastanawiać, dlaczego mi o tym nie powiedziała. Przecież rozmawiałem z nią zaledwie wczoraj. 

Music was the Beginning [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz