Rozdział 41.

762 39 12
                                    

Droga powrotna do Londynu miała nam zająć maksymalnie cztery godziny ze wszystkimi postojami, więc już planowałam, że spędzę ten czas na uczeniu się do pierwszych zaliczeń. Courtney wysłała mi zdjęcia części notatek, więc spokojnie mogłam zabrać się do przygotowań do sesji.

Z Cardiff wyjeżdżaliśmy z samego rana, następnego dnia po koncercie. Mimo że nie chciałam wracać do Londynu, musiałam.

- Mamy już ze sobą wszystko? - zapytał Tomek, który pakował wszystkie bagaże do busa.

- Mamy jeszcze poczekać na Adriana, miał przynieść resztę sprzętu - odpowiedział mu jeden z chłopaków, którzy rozmawiali o kolejnym koncercie, który mieliśmy zagrać dopiero w drugim tygodniu lutego.

Nie miałam nic do roboty, więc miałam zamiar wsiąść już do busa, bo na dworze nie było zbyt ciepło. Wydawało mi się nawet, że zaczyna pruszyć śnieg.

Kiedy tylko wsiadłam do środka, usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Dzwonił Lou. 

- Co się stało, że dzwonisz? Nie miałeś spędzać czasu z Eleanor? - zapytałam na przywitanie, a na moich ustach pojawił się szczery uśmiech.

- Owszem, miałem i to robię, ale nie chcesz chyba znać szczegółów - zaśmiał się, co tylko jeszcze bardziej poprawiło mi humor. - Po prostu Harry wrócił do Londynu i prosił, żebym z tobą porozmawiał, bo podobno on nie może się do ciebie dodzwonić. - Dobra, cofam to, co wcześniej pomyślałam.

- Nie mam żadnych nieodebranych połączeń - byłam tego w 100% pewna, bo jeszcze chwilę temu korzystałam z telefonu.

- Nie wiem, w każdym bądź razie Styles kazał zapytać, kiedy wracasz do domu - mogłam sobie wyobrazić jak Lou wzrusza ramionami.

- Przekaż mu, że będę około południa - Nie zostało już nawet śladu po moim wcześniejszym dobrym humorze. Znów powrócił ten z koncertu.

- Nie będzie mnie wtedy, jadę do El, więc byłbym wdzięczny, gdybym po powrocie zastał dom w dotychczasowym stanie. Wasza dwójka sama w domu nie wróży niczego dobrego.

- Wczoraj ty byłeś tam sam z El, to raczej ja powinnam się zastanawiać, czy zastanę tam wszystko po staremu - próbowałam z nim żartować, ale naprawdę mój nastrój temu nie sprzyjał.

- Spokojnie, wszystko jest jak było - zaśmiał się, a w tle usłyszałam głos jego dziewczyny. - Muszę już kończyć, mam nadzieję, że porozmawiacie sobie z Harrym, pewnie bardzo się za nim stęskniłaś. To paaa - zawołał i rozłączył się, a ja ze smutkiem odłożyłam telefon na siedzenie obok.

Wyjrzałam za okno. Chłopacy spakowali już wszystkie rzeczy i teraz zbierali się do wyjazdu, co oznaczało, że niedługo wyruszymy w drogę. Wyjęłam z torebki przepisane już notatki i zaczęłam się uczyć, żeby czymś zająć swoje myśli.

Niedługo potem wszyscy chłopacy załadowali się do samochodu i wyjechaliśmy ze stolicy Walii. Pierwszy postój zachciało im się zrobić już po kilkudziesięciu minutach, ale ja nawet nie ruszyłam się z miejsca. Poświęciłam wszystkie swoje myśli nauce i nie zamierzałam się od tego odrywać.

Wreszcie chłopacy zorientowali się, że nie mam humoru i chyba postawili sobie za zadanie poprawienie mi go. Początkowo po prostu starali się mnie zaczepiać i rozbawiać, ale to nie przyniosło im żadnego efektu. Dlatego na kolejnym postoju, gdy wyszłam z busa, żeby się przewietrzyć, oni zabrali moje notatki razem z telefonem.

- Nie wygłupiajcie się i oddajcie mi moje rzeczy. Ja naprawdę muszę się uczyć - powiedziałam znudzonym głosem, siadając na swoim miejscu.

- Najpierw powiesz nam, co się stało - odezwał się stanowczo Jakub.

- Nic ważnego. Po prostu stresuję się trochę tymi wszystkimi egzaminami - wzruszyłam ramionami, nie chcąc dawać im poczucia, że naprawdę coś się dzieje. Nie powinni się tym przejmować. 

- Jeśli nie chcesz mówić, to nie będziemy naciskać - powiedział Marcin. - Ale jeśli coś rzeczywiście by się działo, to tylko przyślij nam wiadomość, komu mamy wpierdolić, ok? 

Spojrzałam na niego, kręcąc głową ze śmiechem. Nawet takim jednym głupim zdaniem potrafili poprawić mi nastrój. 

- Od razu dodam wam adres, żebyście nie musieli zbyt długo szukać - odpowiedziałam, gdy chłopacy usiedli po moich obydwóch stronach. 

- I takiego humoru oczekiwaliśmy - powiedział Kuba, oddając mi mój telefon i notatki. Dzięki Bogu. 

Jeszcze przed ponownym rozpoczęciem nauki chciałam napisać wiadomość do Louisa. Jednak po odblokowaniu telefonu na wyświetlaczu zobaczyłam powiadomienie o nieodebranym połączeniu. Styles próbował się do mnie dodzwonić. 

- Nie oddzwonisz do swojego chłopaka? - zapytał Marcin, wskazując palcem na ekran mojego telefonu. Momentalnie go zablokowałam i odłożyłam z powrotem do mojej torebki. 

- Nie. Pewnie po prostu chciał powiedzieć, że czeka w domu. Lou już mi o tym wcześniej powiedział, a ja nie mam czasu do stracenia, bo został mi zaledwie tydzień, żeby zdążyć powtórzyć cały materiał - mruknęłam, próbując skupić się na notatkach. 

Chłopcy wymienili tylko zdziwione spojrzenia, ale nic nie powiedzieli.

*****

- Dzięki za miło spędzony czas - powiedziałam jeszcze raz do chłopaków, zabierając z busa swoje rzeczy. - To widzimy się za kilka tygodni. 

- Uważaj na siebie, ok? - Kuba spojrzał na mnie z niepokojem w oczach. Uśmiechnęłam się. Nie chciałam, żeby się martwił.  

- Jak zawsze - pokiwałam głową i odeszłam w stronę bramki do posiadłości, w której mieszkałam. 

Dość ciężko było mi tam wrócić. 

Ciągnąc za sobą walizkę, ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych. Jak najbardziej chciałam opóźnić moment mojego wejścia do domu, ale jednak kiedyś musiało to nastąpić. 

Postawiłam swoją walizkę w hallu, zostawiłam tam też moją kurtkę i buty. Słyszałam, że Harry był w domu. Z salonu dochodziła cicha muzyka, więc wiedziałam, że to właśnie tam jest. Idąc przez kuchnię do salonu moje serce biło niemiłosiernie szybko, a ja sama nie wiedziałam, co czuję bardziej - strach, smutek czy złość. 

Jednak, gdy już go zobaczyłam, byłam pewna, że całe moje ciało i myśli objął przytłaczający smutek. On gdy tylko mnie zauważył, od razu podniósł się i podszedł kilka kroków w moją stronę. Chciał podejść bliżej, ale pokręciłam głową, żeby tego nie robił. 

Nie chciałam jego bliskości w żaden sposób. Nawet taki. 

Gdy patrzyłam tak na niego, stojącego kilka kroków ode mnie, ubranego jak zazwyczaj na czarno i z przejęciem malującym się na jego twarzy, chciałam mu współczuć. I pewnie to bym zrobiła, gdybym nie miała świadomości, że cały mój smutek i żal wywołany jest właśnie jego osobą. 

- Paula, ja... - odezwał się, ale szybko mu przerwałam.

- Dlaczego wróciłeś tak wcześnie? - zapytałam spokojnie, beznamiętnym głosem. Mój wzrok był nieobecny, gdy na niego patrzyłam. Cała wydawałam się sobie nieobecna w jego obecności. 

Przez chwilę zastanawiał się, co odpowiedzieć, ale ostatecznie nie dałam mu szansy się odezwać. 

Zdjęłam z palca obrączkę, którą dostałam od niego w święta. Patrzył na mnie z przerażeniem, gdy wyciągnęłam dłoń z obrączką w jego stronę. 

- Myślę, że wiesz, co to oznacza.

Music was the Beginning [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz