Rozdział 45. (100)

439 43 13
                                    

- Chciałabym się jeszcze z nim zobaczyć przed wyjazdem - obudził mnie jakiś znajomy głos.

- Wydaje mi się, że nie zdążysz. Odkąd tylko wrócił cały czas śpi - odpowiedział któryś z chłopaków.

Powoli otworzyłem oczy, nie do końca akceptując światło, które zaczęło mnie razić. Byłem w swoim hotelowym pokoju i naprawdę nie wiedziałem, jak się tutaj znalazłem. Jedyne czego miałem świadomość to tego, jak bardzo napieprzała mnie głowa. Nie miałem siły nawet podnieść się z łóżka, więc po prostu przekręciłem się na drugi bok.

- Paula, jeśli chcesz to zostaniemy i poczekamy aż się obudzi. Możemy wrócić samolotem wieczorem razem z chłopakami - dotarł do mnie kolejny głos. Ten rozpoznałem od razu.

Słysząc to mocniej ścisnąłem kołdrę, którą byłem przykryty.

- Nie. Ty masz plany, a ja nie mogę cię prosić, żebyś je dla mnie zmieniał - odezwała się Kwiatkowska. Oczywiście, że wiedziałem, że to ona. - Pójdę do niego jeszcze na chwilę i możemy zbierać się na lotnisko.

Słyszałem jej kroki i to jak otwierała drzwi do mojej sypialni. Miałem zamknięte oczy, więc po prostu udawałem, że dalej śpię. Nie chciałem z nią rozmawiać. Kategorycznie.

Czułem, jak usiadła gdzieś na łóżku, a potem poczułem jej dłoń na moich włosach. Przeszło mi przez myśl, żeby może się poruszyć, ale jednak na szczęście tego nie zrobiłem.

- Przepraszam - powiedziała do mnie. - Nie chciałam nigdy, żeby to kiedykolwiek cię skrzywdziło. Przepraszam, Harry.

Przez kilka kolejnych minut siedziała tak przy mnie, gładząc mnie dłonią po włosach, a potem pocałowała mnie w czoło i z westchnieniem opuściła moją sypialnię. Słyszałem jeszcze jak zmęczonym głosem mówiła do Malika, że mogą już wychodzić, a następnie jak żegnała się z chłopakami. Dopiero gdy usłyszałem wyraźnie, że zamknęły się za nimi drzwi apartamentu, spokojnie przewróciłem się na plecy i otworzyłem oczy. 

Nie mam pojęcia, jak długo tak leżałem, nie poruszając się ani trochę i przez cały ten czas patrząc w sufit. Ale było to wystarczająco długo, żeby któryś z chłopaków znów się mną zainteresował i wszedł do mojego pokoju.

- Nie wiem, kim jesteś, ale odpieprz się - powiedziałem, zasłaniając oczy ramieniem. Nie chciałem widzieć żadnego z nich. A już tym bardziej z nimi rozmawiać. 

- Kiedyś może bym cię posłuchał - dotarł do mnie głos Liama. 

- A teraz co? Zaczęło ci bardziej zależeć na tym, żeby powiedzieć mi, jak to źle się zachowałem? - wymamrotałem stanowczo. - Odpuść sobie.

Usłyszałem jego westchnienie, gdy usiadł na krawędzi mojego łóżka.

- Nie po to tu przyszedłem - przyznał, w co nie mogłem uwierzyć. Liam był tą osobą, która zawsze potrafiła mnie tylko opieprzać. - Wiem, że spodziewasz się, że zacznę cię pouczać.

- Och, a więc nie po to przyszedłeś? - nawet zacząłem się śmiać ze swoich własnych słów, ale przestałem, gdy tylko poczułem jak mój ból głowy się nasila.

- Stary, wiem, że zjebałem. Byłem naprawdę chujowym przyjacielem.

Prychnąłem.

- No co ty nie powiesz? Teraz to zauważyłeś? Po tym, jak kiedyś wyjebałeś mnie z naszego wspólnego domu, kompletnie się ode mnie odwróciłeś, a od kilku miesięcy wyłącznie patrzyłeś mi na ręce? - powiedziałem szczerze jak chyba nigdy. 

Gdybym był trzeźwy, nie odważyłbym się na taką szczerość. Ale alkohol nadal płynął w moich żyłach i nie miałem żadnych oporów przed tym, żeby Liamowi to wszystko powiedzieć.

Music was the Beginning [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz