Rozdział 29. (84)

613 41 4
                                    

Lot z samego rana to najgorsze co może być. Za każdym razem jak lecimy gdzieś porannym samolotem, obiecujemy sobie, że więcej tego nie zrobimy, ale zawsze wychodzi tam, że jednak jest ten kolejny raz. A potem jeszcze kolejny i kolejny.

O dziwo, Kwiatkowska o siódmej rano na lotnisku wyglądała dużo lepiej niż ja czy reszta chłopaków. Nie to, żeby wyglądała znów na zdrową, bo nadal mogłem zauważyć, że coś wciąż jest nie tak, ale jednak z nią było lepiej niż z nami.

Cała nasza czwórka ukrywała wory pod oczami pod okularami przeciwsłonecznymi, chociaż mieliśmy środek zimy. Ale na szczęście o tej porze na lotnisku nikt nie spodziewał się spotkać światowej sławy gwiazd, więc nikt też nie zwracał na nas uwagi. Naprawdę, na tym lotnisku znajdowało się sporo dużo dziwniejszych ludzi niż czterech typków w okularach przeciwsłonecznych.

Jako że nie zdążyliśmy zjeść śniadania w hotelu, bo lekko zaspaliśmy, postanowiliśmy, że zjemy coś na lotnisku, czekając na nasz samolot. Już tam przeprowadziliśmy burzliwą rozmowę o tym, gdzie pójdziemy na śniadanie. W sumie ja nie miałem zbyt wiele do gadania, gdy Niall obwieścił nam wszystkim wszem i wobec, że idziemy do Maka. Louis i Liam próbowali się kłócić, ale i tak ostatecznie blondyn postawił na swoim.

W samej restauracji nie zastanawiałem się długo, co chciałbym zjeść. Wybrałem po prostu jakiś zestaw z oferty śniadaniowej i poszedłem zapłacić za swoje zamówienie. Przechodząc obok chłopaków, którzy jeszcze się zastanawiali, zdążyłem jedynie zauważyć Nialla, który przyciągnął do siebie brunetkę i zapytał, co chciałaby zjeść. To znów wydało mi się podejrzane.

Gdy ja dostałem już swoje śniadanie, reszta ledwo ruszyła się, by zapłacić za swoje zamówienia, więc pomyślałem, że w czasie, kiedy oni będą czekać, ja zajmę nam miejsca przy jakimś stoliku.

Reszta dołączyła do mnie jeszcze zanim zacząłem jeść. Ani trochę nie zdziwiła mnie ogromna ilość jedzenia, jaką miał ze sobą Niall. Jedyne do czego mogłem się przyczepić to fakt, że on jadł tak dużo, a i tak wyglądał najszczuplej z nas wszystkich. To akurat było niesprawiedliwe.

Ale za to zdziwiło mnie coś innego. Gdy spojrzałem na tacę brunetki, która usiadła naprzeciw mnie, zobaczyłem tam jedynie sałatkę i kubek kawy. Spojrzałem na Kwiatkowską, ale ona, gdy zauważyła mój wzrok, odwróciła głowę. Ona chyba sobie ze mnie żartowała. Co chciała tym osiągnąć? Anoreksję?

- Nie jestem głodna - usłyszałem od niej, choć przecież nawet nie zapytałem.

- Myślę, że powinnaś chyba odpuścić sobie kawę. To ci raczej nie pomoże w twojej sytuacji - powiedziałem. Znów zaczynałem się o nią martwić.

- To tylko zwykła latte - broniła się. Nie zamierzałem jej zakazać teraz picia kawy, ale nadal nie sądziłem, że to dobry wybór.

Brunetka przez resztę posiłku się nie odzywała. Jadła swoją sałatkę cholernie się przy tym ociągając. Za to my z chłopakami rozmawialiśmy o tym, jakie plany mieliśmy w Miami. Poza koncertem według planu mieliśmy też pojawić się w jakiejś telewizji i udzielić wywiadu dla jakiejś stacji. Już teraz wiedziałem jakie pytanie na pewno padnie. Wszyscy będą chcieli wiedzieć co z naszą przyjaciółką. Byłem pewien, że tak będzie.

Odprawę przeszliśmy w ciszy i pierwszym, co brunetka zrobiła po wejściu do samolotu, było okrycie się kocem na swoim siedzeniu. Gdyby mogła, zapewne od razu położyłaby się spać, ale niestety musiała poczekać aż wystartujemy. Nie dziwiłem się jej, że chciała spędzić lot na spaniu. Dwie godziny snu zawsze robią lepiej.

Ale jednak mimo pierwotnego wrażenia, jakie miałem, brunetka po starcie wcale nie poszła spać. Siedziała przy oknie, a ja siedziałem zaraz obok niej, więc mogłem spokojnie ją obserwować. Widziałem, jak przeglądała Twittera i jak pisała wiadomość do swojego chłopaka. Nie wiedziałem, co do niego napisała, nie miałem zamiaru przekraczać jej sfery prywatnej. Jednak gdy już odłożyła telefon, miałem do niej prośbę.

Music was the Beginning [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz