Rozdział 57. (112)

383 29 13
                                    

Wszyscy patrzyli właśnie na mnie. Nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, żeby w tamtym momencie wstać, ale myślałem już wtedy tylko o tym, co powinienem zrobić, żeby nie wyjść na kompletnego świra. A de facto opcji było niewiele.

Mogłem przecież zacząć krzyczeć i wyjść z domu, trzaskając drzwiami. Albo bez słowa wyjść i pójść do swojego pokoju także nie oszczędzając drzwi. Mógłbym też wygarnąć Zaynowi, że spotyka się z Pauliną, powiedzieć jak bardzo mi się to nie podoba i nigdy więcej się do niego nie odezwać.

Ale nie chciałem sobie nawet wyobrażać, jak poczułaby się z tym Kwiatkowska. Wiedziałem przecież, co działo się z nią po tej nieszczęsnej kolacji, kiedy uciekłem na wieść o tym, że są razem i nie chciałbym widzieć tego nigdy więcej. Ona cierpiała, widząc jak zareagowałem.

A ja zbyt mocno ją kochałem, żeby sprawiać jej taki ból jeszcze raz.

Chciałem wszystkiego dla jej dobra.

Dlatego wiedząc, że wszyscy boją się o to, co zrobię, po prostu podszedłem do Zayna. On jakby wyczuł powagę sytuacji i wstał, tak żebyśmy mogli spojrzeć sobie w oczy.

I wiedziałem, że zaskoczę tym wszystkich.

- Stary - odezwałem się, widząc niepewność w jego oczach. - Dobra robota - dodałem, obejmując go po bratersku.

Słyszałem jak Paulina siedząca zaraz obok wypuszcza długo wstrzymywany oddech. Chłopacy zapewne też to zrobili.

A ja nawet nie kłamałem.

Naprawdę, Zayn musiał włożyć bardzo dużo pracy w stworzenie tej piosenki i doceniałem to. Szczerze mówiąc, "Pillowtalk" bardzo by mi się podobało gdyby nie fakt, że wiem, o kim zostało napisane. No i gdybym nie widział, że Paulina gra w teledysku.

- Mówisz serio? - zadziwił się Zayn, gdy się od siebie odsunęliśmy. Wcale nie dziwiło mnie jego zdziwienie.

Uśmiechnąłem się do niego.

- Serio - odpowiedziałem.

Zayn objął mnie jeszcze raz w przypływie radości, a ja m u tego nie broniłem. Też go objąłem, bo byłem szczęśliwy, że tym razem nie skrzywdziłem go swoim zachowaniem.

Kątem oka spojrzałem też na Paulinę. Była naprawdę szczerze szczęśliwa. Patrzyła na nas wszystkich ze szczerą radością w oczach.

Dlatego ja też byłem zadowolony - bo ona była szczęśliwa. Oddałbym wszystko, byle by tylko była taka już zawsze.

Nawet jeśli potem całą noc przesiedziałem w ciszy w swoim pokoju ze łzami w oczach, myśląc o tym, że z pewnymi rzeczami nie powinniśmy zwlekać.

Bo ja ewidentnie się spóźniłem.

***************************

Sylwester zapowiadał się świetnie. Epicko wręcz. Jakiś czas temu planowaliśmy z chłopakami, że spędzimy ten dzień razem, a teraz okazało się, że każdy z nas wybrał się gdzie indziej. Ostatecznie Niall spotkał się ze swoimi przyjaciółmi z Irlandii gdzieś w Manchesterze, Louis i Liam wybrali się na jakąś imprezę sylwestrową w Londynie, a Paulina oczywiście zniknęła gdzieś z Malikiem.

A ja, tak jak obiecałem, poleciałem do Ameryki. A dokładniej do Filadelfii, bo właśnie tam umówiłem się z Olivią, że się spotkamy.

Kiedy wysiadałem z samolotu, nie mogłem wręcz uwierzyć, że specjalnie przeleciałem pół świata tylko na jeden dzień no ale cóż. Prawda była taka, ze bardzo chciałem znowu spotkać się z Olivią. Przez ostatnich kilkanaście dni bardzo dużo pisaliśmy, wręcz nie było dnia, żebyśmy nie wymienili choć kilku wiadomości. Ta dziewczyna zyskała sobie u mnie bardzo dużo swoją bezpośredniością i tym, że miała kompletnie gdzieś, że pisała z kimś sławnym. Nie upiększała swoich słów tylko ze względu na to, kim byłem i już nie raz naprawdę dała mi swoimi słowami w kość. Szczególnie jeśli nasza rozmowa schodziła na temat Pauliny.

Music was the Beginning [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz