Rozdział 25. (80)

715 41 6
                                    

Czas, w którym Kwiatkowska była w swoim domu, spędziliśmy głównie na nagrywaniu wywiadów i trochę też na odpoczynku. A w trasie każda godzina, którą mogliśmy poświęcić dla siebie samych była na wagę złota. Chłopacy w tym czasie postanowili się spotkać ze swoimi znajomymi, czy jak Louis ze swoją dziewczyną, albo jak Niall, odwiedzić Nandos. Ja natomiast poza spotkaniem z Kendall wyszedłem z hotelu może ze dwa razy. I to tylko i wyłącznie dlatego, że Niallowi nie chciało się ruszyć dupy do sklepu, a jęczał mi przez dobre pół godziny nad uchem, że chce zjeść chipsy. Poza tym moje dni wypełniało jedynie ćwiczenie na siłowni, odsypianie lub ewentualnie pisaniu piosenki. 

Dnia, kiedy do LA z powrotem miała przylecieć Kwiatkowska, z samego rana ruszyłem na siłownię. Reszta jeszcze spała, więc po cichu opuściłem apartament i zjechałem windą na dół. 

Jednak tego dnia nie było mi dane mi w spokoju poćwiczyć. Zaraz po tym, jak wszedłem do siłowni, usiadłem bezsilnie na jednym ze sprzętów i oparłem łokcie na kolanach. Od razu, gdy się tu pojawiłem, przypomniało mi się, jak kilka dni temu zobaczyłem to Kwiatkowską. Wyglądała wtedy tak idealnie. 

I czułem się źle, że w tamtym momencie poczułem się zazdrosny, że jakiś chłopak na świecie ma tak piękną dziewczynę jak ona. To było złe, ale co mogłem poradzić? Teraz wyglądała jeszcze lepiej niż kiedy coś między nami było. Dziś z tego wszystkiego pozostało mi tylko to, że podobał mi się jej wygląd, nic więcej. 

Nie mogłem skupić się na wykonywaniu żadnych ćwiczeń przez to, że myślałem o tym, że Kwiatkowska zrobiła się dużo chudsza, odkąd wyjechała te kilka miesięcy temu, choć nigdy przecież nie wyglądała tak, że miała czegoś za dużo. A do tego okazało się, że ćwiczy. Miałem nadzieję, że chodziło tylko o to, że chciała o siebie zadbać, ale z drugiej strony obawiałem się, że mogło chodzić o coś więcej. 

Zrezygnowany poddałem się i po jakiejś godzince wróciłem na górę. Chłopacy już wstali i właśnie jedli śniadanie, gdy ja wpadłem do swojego pokoju, żeby się przebrać. Potem dołączyłem do nich w kuchni. 

- Gdzie byłeś? - zapytał Niall, pomiędzy braniem kolejnych kęsów swojej kanapki. 

- Na siłce - mruknąłem, nakładając sobie na talerz naleśniki. - O której przylatuje jej samolot? 

Mimo że nie wypowiedziałem jej imienia, oni i tak doskonale wiedzieli, o kogo chodziło.

- Ma być za dwie godziny na LAX. Zaraz po jej przyjeździe jedziemy do Dallas - poinformował mnie Liam, który właśnie skończył jeść swoje śniadanie i odnosił talerz do zlewu. 

- Mogę po nią pojechać? - zapytałem go, zanim jeszcze wyszedł z pomieszczenia.

Obejrzał się w moją stronę.

- Paul już zaproponował, że przywiezie ją z lotniska - poinformował i zaraz go nie było. 

Patrzyłem przez moment za nim zaskoczony. Czemu znów zachowywał się tak ozięble? Przecież już dawno wszystko sobie wyjaśniliśmy i od dawna się tak nie zachowywał. Chyba, że sobie na to zasłużyłem, ale dzisiaj przecież nawet się z nim nie widziałem.

Za to chłopacy chyba czytali mi w myślach, bo gdy tylko odwróciłem głowę z powrotem w stronę jedzenia, odezwał się Louis. 

- Nie przejmuj się. Od samego rana chodzi wkurzony - wzruszył ramionami. - Rozmawiał dzisiaj z Sophią. 

Wtedy od razu wszystko zrozumiałem. Wcale nie chodziło o żadnego z nas. Odetchnąłem z ulgą, choć zrobiło mi się żal Liama. 

Sophia była jego dziewczyną przez prawie dwa lata. Wszystko świetnie się między nimi układało aż pewnego dnia kilka miesięcy temu zadzwoniła do niego i powiedziała, że wszystko skończone. Nie podała żadnego powodu. Do tego nie odzywała się i nie odbierała wiadomości od Payna. Zajęło mu to kilka tygodni, żeby się z tym pogodzić. Wydawało się już, że o niej zapomniał. A tu tak nagle dzisiaj do niego zadzwoniła?

Music was the Beginning [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz