Rozdział 6. (61)

667 44 16
                                    

- Tak, Kendall, jestem w studio. (...) Jasne, że będę. (...) Tak, tak, obiecuję. (...) Dobrze kochanie, muszę kończyć. (...) Tak, wpadnę do ciebie wieczorem i wszystko opowiem. Pa.

Jakoś udało mi się pogodzić z Kendall. Namówiłem ją na rozmowę, potem opowiedziałem o spotkaniu z Kwiatkowską i przekonałem Jenner, że nic takiego więcej się nie powtórzy. Niechętnie, ale mi uwierzyła.

Niezbyt bardzo wiedziałem, jak powinienem się zachować. Nadal nie tolerowałem obecności mojej byłej, nie chciałem jej niczego wybaczać ani niczego rozumieć. Nadal czułem gorycz tych wszystkich miesięcy, gdy ona po prostu uciekła, zostawiając mnie z niewygodnym cieniem naszego "związku", jeśli w ogóle można to tak nazwać. Wciąż mnie to wszystko tak bardzo denerwowało.

Ale mimo wszystko obiecałem Kendall, że nie będę dla niej niemiły. Że chociaż postaram się zachować jak przyjaciel. Wiedziałem, że nie będę potrafił tego zrobić, ale nie chciałem zawieść swojej dziewczyny.

Uchyliłem delikatnie drzwi do studia, w którym podobno miała być. Recepcjonistka skierowała mnie tutaj, mówiąc, że pani Kwiatkowska jest bardzo zajęta.

I rzeczywiście, siedziała właśnie przed konsolą, trzymając na kolanach laptopa i odsłuchiwała fragment jakiejś piosenki. Nie zajęło mi długo, żeby zorientować się, że to kawałek, który nagrała z Liamem na płytę charytatywną, bo usłyszałem tam ich głosy. I musiałem przyznać, że piosenka była naprawdę przyjemna dla ucha, choć bardziej taneczna niż myślałem, że będzie kolaboracja brunetki z Liamem.

Przyglądałem jej się tak przez chwilę, bo była tak pochłonięta pracą, że nawet mnie nie zauważyła. Przez moment w mojej głowie pojawiła się myśl, że kiedyś uwielbiałem patrzeć jak pracowała. Ale to było tylko nic nie znaczące wspomnienie. 

Wsłuchałem się w lecącą piosenkę. Była tak bardzo niepodobna do tej, którą mieliśmy zaraz razem nagrać. Nasza była dość rockowa, o silnym brzmieniu i wymagała silnych głosów, które ją wykonają. Natomiast ta była lekka, dość szybka do śpiewania, ale przyjemnie się jej słuchało. 

Wreszcie po paru minutach stwierdziłem, że muszę wyglądać jak debil tak stojąc w drzwiach i ją podglądając, dlatego wszedłem do środka. W tym samym momencie brunetka odwróciła się w moją stronę. Była zdziwiona, gdy mnie zobaczyła, więc obstawiałem, że się mnie tutaj nie spodziewała. Przecież nie umówiliśmy się na konkretną godzinę.  

Zaraz potem na jej twarzy pojawił się uśmiech i gestem zaprosiła mnie do środka, znów odwracając się do laptopa, na którym dotąd pracowała. 

- Długo tak stałeś? - zapytała, nawet nie spoglądając na mnie, gdy wieszałem swoją kurtkę na wieszaku stojącym w rogu pomieszczenia. 

- Nie stałem tam wcale. Dopiero przyszedłem - skłamałem, wyjmując telefon z kieszeni. Sprawdziłem godzinę. Było kilka minut przed piętnastą, więc miałem zaledwie trzy godziny.

- Jeśli nie chcesz, to nie mów, ale czułam od jakiegoś czasu zimno, które tu wpuściłeś - odpowiedziała, odwracając się do mnie z uśmiechem. Oczywiście musiała mi dogryźć. 

- Możemy już zaczynać? - zapytałem, całkiem odbiegając od tematu. 

Spojrzała na wyświetlacz laptopa. 

- Em, został mi do obrobienia jeszcze moment piosenki. Śpieszy ci się bardzo, czy możesz poczekać aż skończę? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. 

Przez moment patrzyła się na mnie, wyczekując odpowiedzi. 

- Nie chciałbym tu siedzieć bezczynnie, gdy ty będziesz poprawiać piosenkę - powiedziałem. 

Music was the Beginning [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz