Niedziele w naszym domu były zawsze bardzo spokojne.
Nie chodziliśmy do kościoła, przez co byliśmy na językach wszystkich na osiedlu. Wiecie, moja mama pracowała, ojciec... No wiadomo, a ja? Linda próbowała mi gadać o tym całym bogu, ale niezbyt do mnie to wszystko przemawiało.
Tak więc niedzielne poranki zawsze były dla mnie bardzo fajnym wydarzeniem. Ojciec wychodził z domu w wiadomym celu, mama wtedy bardzo odżywała. Wiecie, robiła naleśniki, tosty czy coś w tym stylu, siadaliśmy z tym w salonie i oglądaliśmy jakiś film, albo po prostu rozmawialiśmy przy stole w kuchni. Nic więc dziwnego, że wstałem z łóżka w świetnym humorze i od razu popędziłem na dół.- Hej, mamo! - uścisnąłem kobietę i pocałowałem ją w policzek. Zauważyłem, że jest strasznie przygnębiona.
Nałożyła mi naleśniki, które jadłem w kompletnej ciszy. Po prostu patrzyła na mnie z wymalowaną na twarzy troską.
- Synku, musimy porozmawiać. - zmroziło mnie. Czyli stało się coś poważnego...
- O co chodzi? - rozsiadłem się wygodnie na krześle, wlepiając w nią zaciekawione spojrzenie.
- Frank, nawet nie wiem, jak to zacząć... - do jej oczu napłynęły łzy, a ja byłem coraz bardziej przerażony. - Jestem w ciąży.
Poczułem, jak robi mi się niedobrze. W ciąży? W naszej sytuacji? Przecież ledwo dawaliśmy radę teraz, a gdy jeszcze pojawi się dziecko...
Niemo przytaknąłem i resztę poranka spędziłem milcząc. Ona też nie zmuszała mnie do rozmowy, za co byłem jej wdzięczny.***
Później udałem się na górę. Wciąż byłem w stanie jakiegoś cholernego otępienia, miałem wrażenie, że to wszystko dzieje się we śnie. Przegrzebałem wszystkie szafki, aż znalazłem ostatniego papierosa. Ogólnie nie paliłem nałogowo, ale kiedyś kupiłem paczkę na takie właśnie okazje.
Otworzyłem okno i wdrapałem się na parapet. Nogi przełożyłem na zewnętrzną ścianę i zapaliłem papierosa. Nie było strachu że ktoś mnie zobaczy, bo jak wspomniałem, trwała msza i wszyscy na osiedlu byli chwilowo nieobecni. No, prawie wszyscy.
Nagle zauważyłem, że ktoś gorączkowo do mnie macha. Oczywiście był to Gerard. Rzuciłem mu pytające spojrzenie, a on pośpiesznie naskrobał coś na kartce i pokazał mi. Widocznie nie chciał krzyczeć.
Założyłem okulary na nos i spojrzałem na tę całą kartkę."Niegrzeczny chłopczyk! :)"
Lekko się uśmiechnąłem. Mniej więcej wtedy doszło do mnie, jak bardzo potrzebuję z kimś porozmawiać. A tym kimś był Gerard. Ułożyłem więc jedną dłoń na płasko, a dwoma palcami drugiej po niej 'przeszedłem'. Później wskazałem na siebie i na niego. Na początku przyglądał mi się ze zmarszczonymi brwiami, ale chwilę później jego oblicze rozjaśnił uśmiech zrozumienia. Pokazał mi dwa uniesione kciuki i szybko naskrobał coś na kartce, którą szybko uniósł.
"O trzynastej?"
Pokiwałem głową, a on zniknął w swoim pokoju. Nie powiem, rozbawiła mnie ta cała szopka.
***
Dwadzieścia minut później byłem względnie gotowy do wyjścia. Bez pytania mamy o zgodę, po prostu wyszedłem na zewnątrz. Chyba rozumiała, bo nawet nie zapytała, gdzie idę i z kim.
Gerard już na mnie czekał. Stał przed moim domem, uśmiechnięty jak zwykle. Rzuciłem pytające spojrzenie na jego plecak, a on odparł tylko że zabrał ze sobą 'pożywienie'.- Po co? Przecież w pobliżu jest sklep.
- No bo nie będziemy w pobliżu. - wywrócił oczami. - Zabieram cię na wycieczkę.
Przez cały czas nawijał o tym, co też ciekawego robił przez ten czas, gdy się nie widzieliśmy. Zauważyłem, że co jakiś czas uważnie mi się przygląda, po czym kontynuuje swoją radosną paplaninę.
Zaprowadził mnie na strasznie ładną polankę, o której istnieniu wcześniej nie miałem pojęcia.
Na środku znajdowało się jezioro, wokół niego rosło kilka drzew. Pięknie się to wszystko komponowało z wiosennym słońcem. Było też bardzo ciepło.
Bez większego zastanowienia rozwaliłem się na trawie, wystawiając twarz do słońca. Gerard nie odzywał się ani słowem, co zmusiło mnie do spojrzenia w jego stronę.
Chłopak ściągnął buty, zawinął spodnie do samych kolan i pewnie wkroczył do wody, chlupiąc nią przy tym wszędzie naokoło.- Pojebało cię?! - zerwałem się na równe nogi, a on rzucił mi to swoje cholerne pytające spojrzenie, unosząc do tego jedną brew. - Jest kwiecień, do cholery! To nie czas na kąpiele!
- Mówiłem ci już, że ja nie choruję. - wzruszył ramionami z niewinnym uśmieszkiem. - A teraz, mój drogi Iero, wyjaśnij mi, co cię trapi.
- Nic. - byłem nieźle speszony.
- Pewnie zastanawia cię, skąd wiem. - zapytał, nadal wesoło podskakując w wodzie. Kurwa, przeraziło mnie to. - Otóż, mój drogi, znam się na ludziach. Już siedząc w tym oknie wyglądałeś, jakbyś miał zamiar skoczyć. Więc powiesz mi?
Wyszedł z jeziora i przysiadł koło mnie. Bił od niego przyjemny chłód.- Matka jest w ciąży. - wyjąkałem, nie patrząc na niego tylko wlepiając wzrok w taflę wody. Nie chciałem poznać jego pierwszej reakcji.
- I pewnie boisz się, jak to wszystko będzie, co? W sensie z ojcem?
- Też, ale ja po prostu nie chcę tego bachora. - wziąłem przypadkowy kamień i rzuciłem w wodę, na której stworzył ładne kręgi. - Mama i bez wrzeszczącego smroda jest przemęczona. Kolejny pasożyt marnujący jej życie.
- Franuś, ja wiem, że to ciężkie, ale... Nie mam zamiaru cię umoralniać ani nic, ale kiedy pierwszy raz weźmiesz to maleństwo na ręce, to zmienisz zdanie. Mówię ci. Ono będzie na tobie polegało jak na nikim innym, bo wiesz, bedzie w tobie widziało zarówno brata jak i ojca. I wierz mi, nie uznasz tego za obciążenie, wręcz przeciwnie.
- Boże, Gerard, przepraszam. Znów wspominam o rodzeństwie, kiedy ty...
- Daj spokój, nie zadręczaj się tym. I pamiętaj, zawsze masz we mnie wsparcie. - powiedział, po czym... Cmoknął mnie w policzek.
Odskoczyłem od niego przerażony. Co on sobie wyobrażał?
- Gerard, ja już ci mówiłem, że nie jestem pe... - nie zdążyłem dokończyć, bo przyłożył mi palec do ust.
- To był czysto przyjacielski gest. Jeśli cię uraziłem, to bardzo przepraszam.
Nie zamierzałem poddawać tego dyskusji. Reszta dnia minęła nam bez wspominania o jakimkolwiek całowaniu.
Cholernie mnie odpręża pisanie tego.
CZYTASZ
We must kill a blue bird
Fanfiction"Chcę opisać wam tu cudownego i niepowtarzalnego chłopca. Chłopca, który zmienił moje życie. Chłopca, którego zabiliśmy." "You may say I'm a dreamer But I'm not the only one."