25.

756 173 78
                                    

Nie mogłem zasnąć przez całą noc. Słyszałem, że Gerard się kręci i popłakuje, a uwierzcie mi, to rozdarło moje serce na milion kawałków.

Chcąc nie chcąc musiałem pogodzić się z faktem, że się we mnie zakochał. To normalne i zdarza się często, nie? Nie przeszło mi przez myśl, by go po tym olać.

Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że coś między nami idzie w tym kierunku, choć kiedy teraz wzięło mnie na przemyślenia, to dawał mi dość czytelne znaki...

Najśmieszniejsze jest to, że kiedyś bym go za to wyzwał i opuścił, a teraz? Teraz to wydało mi się normalne, że chłopiec może kochać chłopca. Huragan Way namącił mi w głowie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.

Po raz kolejny tego dnia (nocy?) wyszedłem z łóżka i przysiadłem na krawędzi materaca Gee. Chłopiec spojrzał na mnie swoimi przekrwionymi od płaczu oczami. Poczułem się winny.

- Nie śpisz? - zapytał zachrypniętym głosem.

- Nie mogę. Gerard, jeśli chodzi o tamto, to...

- Frank, zrób mi przysługę, okej? Zapomnij o tym. To nigdy nie miało sensu, nie powinienem tego zrobić, naraziłem naszą przyjaźń na szwank, jeśli zupełnie nie zniszczyłem i...

- Nie żartuj sobie, Gee. To między nami niczego nie zmienia, nie bój się. Nigdy nie odchodzę, nie pamiętasz? Chodź tu. - rozłożyłem ramiona, a chłopiec chętnie skorzystał z oferty i już chwilę później ochoczo wtulał się w moją koszulkę z potworem Frankensteina.

- Nie brzydzisz się teraz mnie przytulić? - zapytał, podnosząc na mnie zlękniony wzrok.

Wywróciłem oczami.

- Mówiłem, że jest jak dawniej? No, zrób mi tu miejsce.

- Chcesz tu spać?

- No przecież się boisz, tak? Nie przesadzaj, to nie jest pierwszy raz! - gestem zachęciłem go, by się położył.

Chłopiec wykonał moją prośbę i skulił się po drugiej stronie łóżka, na co parsknąłem śmiechem.

- Zaraz to ja pomyślę, że się mnie brzydzisz. - westchnąłem, przykrywając go na dokładkę kocem, po czym ułożyłem się za nim, obejmując go, by czuł się bezpieczniej. Nie wiedziałem, czy to jest właściwe, czy nie robię mu niepotrzebnie nadziei, ale z drugiej strony...

''Boże, nie, Frank. Stop. Nie ma drugiej strony. Po prostu się o niego troszczysz, stale o nim myślisz i nie chcesz, żeby stała się mu krzywda.

Ale...

Czy to właśnie nie tych słów użyłeś, opisując zakochanie?''

We must kill a blue birdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz